Dziś mecz z Wartą Działoszyn. Rywal „Czarnych Koszul” w ostatnich spotkaniach remisował z Bronią Radom (2:2) i minimalnie uległ Ursusowi (0:1).
Organizator zaprasza wcześniej. Przypominamy o przynoszeniu oświadczeń do bazy danych. Kasy otwarte zostaną o 14:00.
Daniel Choroś w rozmowie z kspolonia.pl zapowiada, że Polonia zrobi wszystko, żeby wygrać. – Mobilizacja w zespole jest spora. Trenerzy chcieli nas pobudzić, żebyśmy pamiętali, o co gramy. Cała drużyna jest świadoma celu jaki postawiliśmy sobie w tym sezonie i specjalnie nie trzeba nas mobilizować – powiedział dla strony oficjalnej i dodał, że: – Trenerzy oczekują od nas w każdym meczu, że to my będziemy prowadzić grę. Tak było w poprzednich spotkaniach i tak ma być w następnych. Oznacza to, że nie będziemy dostosowywać się do sposobu gry rywali, ale zamierzamy narzucić im nasz styl. W dwóch poprzednich meczach to my przeważaliśmy. Musimy realizować plan założony przez trenerów i być skuteczni. Wtedy nikt nie będzie musiał denerwować się o wynik.
Kibiców, którzy nie mogą przybyć w piątek mecz z Wartą Działoszyn (21 sierpnia, godz. 20.00) grupa „Emeriten Gang” zachęca do zamówienia relacji SMS z tego spotkania. Dochód z serwisu zasili podopieczną kibiców Polonii w warszawskim ZOO, czarną jaguarzycę Beatę. Serwis dostępny jest w dwóch taryfach:
- Jeśli chcesz otrzymać 3 SMS-owe meldunki z meczu piłkarzy Polonii z Wartą Działoszyn, wyślij SMS o treści MECZ.2108 na nr 72480. Koszt usługi to 2,46 zł. Serwis obejmuje 3 SMS-y w trakcie spotkania.
- Jeśli chcesz otrzymać 1 SMS-owy meldunek po meczu piłkarzy Polonii z Wartą Działoszyn ,wyślij SMS o treści MECZ.2108 na nr 71480. Koszt usługi to 1,23 zł. Serwis obejmuje wysłanie 1 SMS-a z wynikiem spotkania
Na blogu gramybezbramkarza.wordpress.com możemy przeczytać wywiad z Adrianem Ligienzą. Były pomocnik „Czarnych Koszul” opowiedział o kulisach swojego rozstania z klubem. – Były wtedy opóźnienia finansowe i z góry powiedziałem, że odchodzę. Dwa miesiące bez pensji, leciał już trzeci. Emil Kot zaproponował akurat Szwecję, stwierdziłem: a co mi szkodzi? Były namowy, żebym został. – Nie wygłupiaj się, nie idź, to słaby poziom, zostań u nas. Gdyby jeszcze wspomnieli coś o spłacie zaległości, to może bym się zastanowił. Nie jestem z Warszawy, więc bez pieniędzy skończyłbym jedząc tynk ze ściany. Naprawdę. W trzeciej lidze miesiąc bez wypłaty to kwestia: zjeść obiad albo nie zjeść obiadu. Wiele osób nie zdaje sobie z tego sprawy. Nie zarabiamy po 10 tysięcy, tylko po 2. Nie każdy ma oszczędności, nie każdemu pomoże mamusia. Grzesiek Wojdyga próbował mnie namawiać: – Nie idź do tej Szwecji, poczekaj jeszcze, będzie lepiej. – Ale ja nie mam nic do was! Nie płacą mi, Grzesiek, ja się nie mam za co utrzymać, rozumiesz? Mam jeść codziennie bułkę z pasztetem i wyglądać na boisku jak trup? Patologia polskiej piłki. Nie mówię tylko o Polonii. Kolega powiedział mi kiedyś fajne zdanie: ciężkie jest życie słabego piłkarza w Polsce. Dużo drużyn ma takie problemy i zastanawiam się jeszcze, co robią w tych ligach. Mydlą tylko oczy kolejnym zawodnikom. Jeśli klubu z trzeciej ligi nie stać na to, żeby płacić osobie przyjezdnej dwóch tysięcy i załatwić jej mieszkania, niech nawet się nie wychyla, niech gra sobie w A-klasie. Takie jest moje zdanie na ten temat – opowiedział gracz Dolcanu Ząbki.
Ligienza odniósł się także do czasów gdy trenerem Polonii był Piotr Szczechowicz. – Jeżeli mam wyrazić swoją opinię, to tak, było gorzej. Pan Szczechowicz przez dwa miesiące jechał na opinii, że trener Dziewicki nas źle przygotował. (…) Nie wiedzieliśmy, jak mamy grać. Jak jest problem, to długa na Czerkasa, może coś z tego będzie. Dosłownie. Wiadomo, że Adam dużo nam pomógł – taka jest moja opinia – ale drużyna musi mieć jakiś styl. Nie graliśmy ani ofensywnie, ani defensywnie. Nie stosowaliśmy ani wysokiego, ani niskiego pressingu. Graliśmy na udo: albo się udo, albo się nie udo. Mieliśmy najmocniejszy zespół w lidze, a okazało się, że straszymy tylko nazwiskami w protokole. (…) Wtedy nie grałem [mowa o jesiennym meczu ze Startem Otwock 0:3 – przyp. red.]. Na Placu Wilsona dowiedziałem się, że nie ma mnie w kadrze. Dzień przed meczem zamiast rozruchu poszliśmy całą drużyną do kina. Wyszliśmy, a pan Szczechowicz wyjął kartkę i przeczytał kadrę na mecz. Na pewno chciał dobrze dla drużyny, ale szkoda, że nie sugerował się postawą sportową, czym sam strzelił sobie w kolano. Później przyszedł trener Dźwigała. Od razu zapytał mnie i Adama Grzybowskiego: – Jak to jest możliwe, że wy nie graliście? No, jakoś było możliwe. Dźwigała przyszedł i od nas zaczął ustalać skład. Każdy trener ma swoich ludzi. Nie musi kochać każdego zawodnika, ale niech szanuje. Jak piłkarz wie, że jest potrzebny, inaczej do wszystkiego podchodzi. Podejrzewam, że gdyby wszyscy środkowi pomocnicy mieli kontuzje, to pan Szczechowicz wystawiłby tam napastnika, a nie mnie – powiedział popularny „Ligi”.