„Gazeta Wyborcza” tuż po ostatnim meczu Polonii z Bzurą Chodaków przepytała trenera Piotra Dziewickiego.
Szkoleniowiec „Czarnych Koszul” powiedział, że siłą jego zespołu była „ogromna świadomość samych piłkarzy” i to, że dążą do postawionego celu. Poza tym Dziewicki chwalił indywidualności. Podziw trenera zyskał Mariusz Ujek, który motywował młodszych kolegów i uczył ich tego by zostawiali na boisku serce. – Pamiętam, jak przed dogrywką w Gostyninie Mariusz pojawił się w klubie po czterotygodniowej przerwie od treningu spowodowanej kontuzją i powiedział: „Piotrek, biorę zastrzyk i gram w tym meczu, przecież nogi mi nie urwie. Jak trzeba pomóc drużynie, to trzeba”. Dla mnie to wzór charakteru. Chciałbym, że wszyscy piłkarze, młodsi i starsi, zachowywali się jak Mariusz – wspomina po czasie w „Gazecie” trener klubu z Konwiktorskiej 6.
Na brawa trenera zasłużył także Paweł Błesznowski. – Pamiętam pierwszy mecz, kiedy do bramki wszedł Michał Dudek, a nie Paweł. Wtedy Błesznowski bardzo pomógł młodszemu koledze odpowiednio mobilizując go przed spotkaniem. A przecież mógł się obrazić. Powiedzieć, że jest doświadczonym zawodnikiem, awansował do drugiej ligi z Legionovią, a my sadzamy go na ławce rezerwowych. Ale nie zrobił tego i ma u nas ogromny szacunek za ten właśnie profesjonalizm – twierdzi „Chrumek” i dodaje, że dobrym duchem zespołu był także Aleksander Fogler.
Najtrudniejsze w IV lidze były mecze z tzw. „drwalami”, którzy preferowali futbol prosty, oparty na fizyczności. Wyjątkiem wymienianym przez mistrza Polski z 2000 roku jest spotkanie z Amatorem Maszewo – to ostatnia drużyna w lidze, która w piłkę grała bardzo dobrze. Często brakowało im wykończenia, a wiadomo, ze w piłce najważniejsze są bramki. Ale do 30. metra wszystko ich gra wyglądała bardzo efektownie i z polotem.
Dziewicki zgadza się z Dominikiem Lemankiem, który twierdzi, że w III lidze Polonii będzie grało się łatwiej. Zimą w sparingach z zespołami z tej klasy rozgrywkowej (Start Otwock, Ursus Warszawa, Znicz Pruszków) zawodnicy „Chrumka” toczyli ciekawe boje. Nie wiadomo jednak, czy wszyscy piłkarze zostaną. Dziewicki nie jest jeszcze pewien czy w tym sezonie Polonia zagra o awans do II ligi. Wszystko zależy od budżetu i postawionych celów.
Z obecnym budżetem Polonia może nie awansować. – Bardzo ciężko, szczególnie, że zmienia się system rozgrywek. Stworzenie jednej grupy drugiej ligi na poziomie centralnym sprawia, że w trzeciej lidzie pojawi się masa zespołów z dużymi ambicjami, a miejsce premiowane nie tyle awansem, co meczem barażowym o awans, będzie tylko jedno – zdradza w „GW” trener.
„Chrumek” na razie nie mówi nic o sponsorach. Ich przyjście uzależnia od powstania przejrzystej struktury organizacyjnej. Na razie o nią ciężko, bo środowiska wokół klubu nie mogą się porozumieć. Dlaczego? – Bo wiele osób ma sprzeczne interesy. I nie chodzi nawet o kwestię samego zarządzania drużyną, gdzie zdarzają się problemy, tylko bardziej o sposób odbudowy klubu. Czy Polonia ma być wyłącznie projektem biznesowym? Czy raczej powinna funkcjonować według układu socios, gdzie w odbudowę są najbardziej zaangażowani kibice? Ja myślę, ze druga opcja jest lepsza. Oczywiście, pieniądze są bardzo potrzebne, ale nie może być tak jak do tej pory, że przyjdzie ktoś, kto będzie miał kaprys i wyłoży milion złotych, a następnego dnia jego żona zechce mieć nowy samochód i on te pieniądze z klubu zabierze – uważa „Chrumek”.
O sprawie pisze także „Rzeczpospolita”. – Problemem podstawowym jest to, że nie wiadomo, kto rządzi w Polonii. Trwa walka kilku grup, z których każda uważa, że ma jedynie słuszną koncepcję zarządzania. Wśród zainteresowanych losem Polonii są osoby poważne, jak Stanisław Speczik, profesor Uniwersytetu Warszawskiego, biznesmen, delegat Polski w UEFA. Jest były prezes Polonii Grzegorz Popielarz, jest Jerzy Engel, który w Polonii grał, a jako dyrektor sportowy doprowadził ją do tytułu mistrza Polski. Wiosną kimś w rodzaju mediatora i kandydatem na ewentualnego szefa klubu był Marek Tronina. Były dziennikarz sportowy, od lat znany jako dyrektor Maratonu Warszawskiego. Ale jego misja trwała tylko kilka tygodni. Przegrał, nie mogąc znaleźć wspólnego języka z kilkoma osobami. Trudno się dziwić, bo widzą one w Polonii tylko prywatny interes, chcą rządzić i zarabiać na sprzedaży jej wychowanków. Niektórzy przyzwoici ludzie już odeszli, innych, jak oddanego Polonii dziennikarza i społecznika Jacka Kamińskiego, po prostu przegnali kibice, bo oni też nie mówią na Konwiktorskiej jednym głosem – czytamy w „Rzepie”.
Dziewicki w „Wyborczej” wspomina także kwestię związaną z tym, że nie został przyjęty do struktur MKS-u oraz to, że jest to podmiot hermetyczny. – (…) warto zwrócić uwagę kiedy, jak i po co został zmieniony statut stowarzyszenia, aby nikt „niechciany”, nie mógł stać się członkiem zwyczajnym. Do klubu chciałem trafić nie tylko ja, ale również wielu innych ludzi związanych z Polonią, którzy chcieli wnieść swoją wiedzę i doświadczenia, a za swoją pracę nie brać ani złotówki. Niestety, tak się nie stało.
Według „Chrumka” najtrudniej było sobie w tym sezonie radzić ze stresem. Trener miał nawet myśli związane z odejściem z klubu. – Gorzej było ze sprawami organizacyjnymi. Wiele rzeczy, o które walczyłem, nie zostało zrealizowanych po mojej myśli. Poświęcałem Polonii cały swój czas kosztem życia prywatnego, ale czasem odbijałem się od ściany. I zimą pojawiła się myśl, żeby odejść – opowiada w „Gazecie”. To, że został zawdzięczamy wyrozumiałości pani Joanny Dziewickiej, która dała się przekonać, że warto dokończyć misji prowadzenia Polonii.
Czy istnieje coś takiego np protokół rozbieżności, gdzie oda stowarzyszenia i MKS powiedzą jasno co jest ich celem a jednocześnie ustalą to co ich łączy a c dzieli?
Przecież kolejny sezon tuż, tuż a tu zdaje się nie ma nic. Nic poza wyczekiwaniem przez te całe stowarzyszenia, aż MKS się wyłoży na czymś.
Czy przynajmniej te stowarzyszenia są w stanie coś wspólnie ustalić? Jest jakiś bilans tego sezonu od strony organizacyjnej?
…”zmieniony statut….by nikt nie doszedł”…..tak czułem to że już rok temu, tak mogą zagrać, te MIASTO.
….nic do dodania……ma być jeden klub zielony?
Nigdy nie przypuszczałem, że w czymkolwiek mogę zgodzić się z Kmicicem. A jednak!