Na portalu stacji TVP Sport ukazał się bardzo osobisty i poruszający wywiad z pomocnikiem „Czarnych Koszul” Vladyslavem Okhronchukiem, w którym m.in. opowiada o życiu w Polsce, rozłące z rodziną, czy dramacie rosyjskiej inwazji na Ukrainę, która swoje śmiertelne żniwo zbiera również wśród sportowców… Szczegóły w rozwinięciu newsa.
Na początku rozmowy z Kamilem Rogólskim, w której sprawy sportowe schodzą na całkowicie dalszy plan, Władek dzieli się wrażeniami, jakie towarzyszyły mu gdy dowiedział się, że stadion i baza Łokomotywu Kijów, czyli klubu w którym zaczynał przygodę z seniorską piłką – została zniszczona w wyniku rosyjskiego ostrzału: Pierwsza myśl była taka, czy wszyscy wyszli z tego żywi. Tam nadal pracują ludzie, których znam z czasów, gdy tam grałem. Mam informację, że w momencie uderzenia była tam tylko jedna osoba. Znajdowała się na siłowni, która jest tam usytuowana na poziomie piwnicy i tej osobie na szczęście nic się nie stało. Szkoda jedynie infrastruktury.
– Ta jadąca lokomotywa mimo przeciwności to symbol waszej postawy jako społeczeństwa. To symbol całej Ukrainy. Rosja uderzyła tego samego dnia w budynek mieszkalny w Charkowie, w wyniku czego dużo osób zginęło. To Ukraińców spotyka codziennie, ale znamy swój cel – musimy bronić swojego domu przed Rosjanami. Oczywiście w największym niebezpieczeństwie są nasi żołnierze na froncie. A z mojej perspektywy mogę powiedzieć, że choć jestem w Warszawie, gdzie atak rakietowy nikomu nie grozi, to codziennie śledzę wydarzenia z Ukrainy i przeżywam każdy atak na mój kraj. To nie jest tak, że czerpię satysfakcję z tego, że akurat nie ma mnie w Ukrainie. Współczuję ludziom i myślę o mojej rodzinie.
Jak nie trudno się domyślić, wojna za naszą wschodnią granicą sprawia, że kontakty wychowanka Dynama Kijów z rodziną są obecnie mocno utrudnione… – Na przykład moja mama mieszka w Kijowie i ma taką pracę, że trudno jej wyjechać za granicę. Przez ostatnie dwa lata widzieliśmy się tylko raz, gdy przyjechała do Warszawy i spędziła tu kilka dni. Część rodziny wyjechała do Niemiec. Oni mieszkali blisko Buczy i Irpienia, gdzie rosyjskie wojsko dokonało masakry cywilów. Po tej traumie zdecydowali się wyjechać z Ukrainy i są teraz w bezpiecznym miejscu. Ale mam też kolegów, których znam od dzieciństwa i oni zostali ranni na froncie. Kontakty z bliskimi utrudnia mi odległość. Gdyby nie wojna, mógłbym kupić bilet na samolot i polecieć z Warszawy do Kijowa na weekend. Oba miasta dzieli 800 kilometrów i nawet gdy mam trochę wolnego, to podróż do Kijowa nie jest możliwa. Nie mam dostępu do swojego rodzinnego domu.
Szczególnie poruszające wrażenie robi również poniższy fragment wywiadu…
– To z czysto psychologicznego punktu widzenia musi być trudne. Grasz mecz, przed wyjściem z szatni ostatni raz patrzysz w telefon, a tu komunikat o ostrzale. Jak to przepracowałeś? – Żyję z tym ciężarem, bo nie mam wyjścia. Na szczęście nikt z mojej rodziny i najbliższych kolegów nie zginął. Natomiast paru moich kolegów z boiska niestety poległo na froncie. Jeden z nich jest uznany za zaginionego – to Mychajło Kostenko. Służył pod Bachmutem. Jesteśmy z tego samego rocznika, czyli 1997. (…) Codziennie ktoś umiera na wojnie lub ginie bez wieści.
W zdecydowanie bardziej weselszej i optymistycznie nastrajającej części rozmowy, Okhronchuk nie szczędzi ciepłych słów na temat Polski i Polaków. – Pokochałem Polskę od pierwszego wejrzenia! Lubię Polaków i szanuję ten kraj za wszelką pomoc okazaną Ukrainie. Każdego kolegę z Polski znam jako otwartego, sympatycznego człowieka z poczuciem humoru. Czuję się tu jak w domu, choć tęsknię za tym własnym. (…) Na myśl o Polakach przychodzą mi podziękowania. Polska nie jest tak bogata jak zachodnie kraje, ale jeśli chodzi o pomoc Ukrainie, jesteście w ścisłej czołówce. Mieszkałem w Jastrzębiu Zdroju, potem w Łodzi, a teraz w Warszawie i wszędzie mi się podoba. Macie bardzo dobrą infrastrukturę, w tym jezdnie. Ale Polska to przede wszystkim kraj dobrych, uczynnych ludzi, którzy nie odmawiają pomocy potrzebującym. Za to wolny świat musi was docenić – kończy zawodnik „Czarnych Koszul”.
Całość rozmowy z pomocnikiem Polonii znajdziecie (tutaj).
Przecież może jechać tam i walczyć.