„Co by się jednak nie działo, wszystkim pracownikom naszego klubu, od „samej góry” przez trenerów i piłkarzy po greenkeepera i sprzątaczki należą się podziękowania. Przywrócili bowiem do życia Polonię, jaką pamiętam z dawnych lat: zespół z charakterem, w którym na boisku i poza nim czuć niemal rodzinną atmosferę. Ekipę, w której na placu gry nikt nie cofa nogi, a jeden za drugiego dałby się pokroić„.
Czy w powyższym akapicie wszystko się zgadza? Chyba tak. Tyle, że to akapit zeszłoroczny… nie, nie mój – rok temu wszak strajkowałem, bojkotowałem i notorycznie oflagowywałem zakład – to z cyklicznego felietonu „Czarna magia” (pozdrawiam Autora!). Tymi zdaniami podsumowywał on rok 2012 i drużynę Piotrka Stokowca (również pozdrawiam!). Przypomnę, że Polonia wówczas była na trzecim miejscu w tabeli, z nie tak znowu wielką stratą do lidera perspektywą zimowych wzmocnień (wszak właściciel obiecał: miejsce w „trójce” = wzmocnienia…).
Dziś można już w zasadzie podsumować rok kolejny, 2013 – i co? I znowu to samo: trzecie miejsce, nie za duża strata, perspektywa wzmocnień zimą… wtedy tłumaczyliśmy sobie, że przygotowania letnie były nieco partyzanckie, więc jeśli chłopcy normalnie przepracują zimę – to niech wiosną drży Legia… dziś tłumaczymy sobie, że przygotowań letnich w zasadzie nie było w ogóle, więc jeśli chłopcy normalnie przepracują zimę, to zadrży… no tak, już nie Legia… Bug Wyszków zadrży… tak, tak, gramy teraz z Bugiem Wyszków, jesteśmy cztery ligi poniżej gleby, halo, tu już nawet nie Ziemia, tu Podziemie…
Dalszych analogii nie ma, bo przecież Polonia nie jest już w rękach podejrzanego, nienagannie odżywionego hochsztaplera ze Śląska, jeno w naszych, własnych…skończyła się owa dręcząca niepewność: czy to wszystko walnie, czy nie walnie, a jeśli walnie, to z jaką siłą i gdzie się znajdziemy i pozbieramy do kupy – i czy w ogóle się pozbieramy?… mimo wszystko lepiej jest czuć pod nogami twarde dno – choćby nie wiem jak nisko – niż tak lecieć, spadać i czekać na BUM!
…co by nie mówić, potwierdza się stara zasada: im gorzej, tym lepiej… nigdy jeszcze, za moich przynajmniej czasów, nie było na K6 tak cudownej atmosfery – niezależnie od wszelkich, „uroczych” przepychanek pośród kumatych „lewaków, prawaków i środkowców”. Nic tak Polaków nie jednoczy, jak wojna, powódź, pożar, powstanie lub wszelkie inne nieszczęście z czwartą ligą włącznie – a Polonia znaczy wszak Polska…
Co zapamiętamy z nieszczęsnego roku 2013? Na pewno wiosenną niepewność, później niedowierzanie, że można aż tak po chamsku, na zimno i obrzydliwie wytrzeć sobie tłustą mordę stuletnią tradycją, potem rozpacz, niepokój co będzie… mecz z Piastem, ostatni występ w ekstraklasie, nie tyle mecz, co demonstracja, pokazanie światu, że to wcale nie koniec, że jeszcze Polonia nie zginęła, póki my żyjemy…
I później to cudowne lato i jesień, kiedy wzięliśmy Polonię we własne ręce – i gdy okazało się, że te ręce są naprawdę godne. I tak, jak nigdy nie zapomnimy dramatu pierwszej połowy roku 2013, tak samo też nigdy nie zapomnimy uniesień jego drugiej połowy. I tego, że sami sobie zafundowaliśmy taką oto krzepiącą świadomość: może i piłkarsko jesteśmy pod koniec trzeciej setki polskich klubów (się porobiło, liczby nie kłamią…), ale kibicowsko jesteśmy pod koniec drugiej… dziesiątki – tu liczby również nie kłamią, tylu nas właśnie chodziło na K6! Możemy sobie zatem wzajemnie podziękować – a wiosną rozpocząć marsz w górę.
Co do atmosfery?…tak jest świetna, może z jednym wyjątkiem z Bugiem Wyszków. Myslę że może?…nie mamy sponsora te ryby:) po tym żałosnym dopingiem.
A i piłkarsko było chyba lepiej…była prawdziwa walka:)…żadnego chodzonego tanca:)