Na pierwszą w tym roku grę kontrolną pierwszej drużyny „Czarnych Koszul”, musimy poczekać do następnej soboty, kiedy to podopieczni trenera Rafała Smalca zmierzą się w Nowym Targu z wiceliderem Keeza IV ligi Lubaniem Maniowy.
Tymczasem na portalu Weszło natrafiliśmy na artykuł ukazujący interesujące spojrzenie na specyfikę meczów sparingowych wśród polskich drużyn. Przy tej okazji przypomniano głośne zwycięstwa Polonii w towarzyskich potyczkach z Zenitem St. Petersburg oraz Borussią Dortmund z 2011 roku.
Przypomnijmy, że w trakcie zimowego okresu przygotowawczego poprzedzającego rundę jesienną sezonu 2010/2011, zespół „Czarnych Koszul” w ramach odbywającego się w Hiszpanii turnieju Marbella Cup 2011 pokonał ówczesnego mistrza Rosji Zenit Sankt Petersburg 1-0 po bramce Euzebiusza Smolarka, a niemal pół roku później w trakcie letniego okresu przygotowawczego do sezonu 2011/2012 odbywającego w Austrii, Polonia ograła późniejszego mistrza Niemiec Borussię Dortmund 2:1 po bramkach Marcina Baszczyńskiego i Edgara Çaniego.
A tak zwycięstwo nad Zenitem zapamiętał ówczesny defensor Polonii Adam Kokoszka: ” – Najniższy na boisku Ebi Smolarek trafił głową po rzucie rożnym i wygraliśmy. Może nie byliśmy tłamszeni przez rywala, ale generalnie zbyt wielu sytuacji w tym meczu nie mieliśmy. Wynik jednak się zgadzał – wspomina Adam Kokoszka. –Po sparingu prezes Wojciechowski myślał już pewnie, że Polonia zdobędzie mistrzostwo. Zenit znajdował się na topie, miał wielkie nazwiska w składzie, dobrze pokazywał się w europejskich pucharach. Prezes chodził, opowiadał, zrobiliśmy na nim wrażenie. Tak bardzo się ucieszył z naszego zwycięstwa. Zaprosił nawet całą drużynę na kolację do restauracji, było obficie.
Według Przemysława Michalaka – autora przywoływanego artykułu, zwycięstwa z tej klasy rywalami mocno rozbudziły apetyt na szybki sukces ówczesnego właściciela Polonii Józefa Wojciechowskiego i jak pokazał czas… paradoksalnie mocno naszemu klubowi zaszkodziły, co w dalszej perspektywie doprowadziło do stanu, który utrzymuje się do dnia dzisiejszego…
„Rzeczywistość okazała się brutalna. Polonia zaczęła od bezbramkowego remisu z Górnikiem Zabrze, a potem trzy razy z rzędu przegrywała po 0:1. Holender Theo Bos szybko wyleciał, stery przejął Jacek Zieliński. Wygrał pierwsze cztery mecze, a w jedenastu kolejkach łącznie wywalczył aż 23 punkty (najlepszy wynik w całej stawce za ten okres), ale wystarczyło to na siódme miejsce w tabeli. Może gdyby Zieliński od razu pracował przy Konwiktorskiej, na koniec byłyby europejskie puchary. W pewnym sensie historia powtórzyła się pół roku później. W lipcu 2011 Polonia wygrała 2:1 z Borussią Dortmund, która zaczęła z Robertem Lewandowskim w ataku. Wojciechowski ponownie uwierzył, że ma zespól na miarę mistrzostwa. Początek rozgrywek był taki sobie, ale na koniec rundy jesiennej „Czarne Koszule” przegrały tylko jeden z ośmiu meczów. Wiosnę zaczęły od pokonania ŁKS-u (czwarte zwycięstwo z rzędu) i zajmowały drugie miejsce w tabeli ze stratą czterech punktów do prowadzącego Śląska. Naprawdę mogło się wydawać, że tytuł jest w zasięgu. Potem jednak nadszedł trochę gorszy okres i jak zawsze niecierpliwy prezes działał szybko – zwolnił Zielińskiego po porażce 0:3 w Kielcach. Sezon dokończył Czesław Michniewicz, ale niczego znaczącego nie wskórał i skończyło się na szóstej lokacie. Rok później Polonia na oparach rozegrała swój ostatni ekstraklasowy sezon, nie dostała licencji i zaczęła tułaczkę po niższych ligach.”
Całość artykułu możecie przeczytać tutaj:
– Zdarzało się, że sędziował nam gość, który później obsługiwał nas w hotelu jako kelner.
– Wojciechowski za wygrane sparingi zaprosił nas na obfitą kolację.
– Zima? Kto ma formę teraz, ten ma problem.@PrzemysawMicha2 o kulisach polskich sparingów.https://t.co/vhAOTLCSq6
— Weszło! (@WeszloCom) January 23, 2022