Zapraszamy do lektury wywiadu, jakiego tuż po zakończeniu spotkania z Sokołem Aleksandrów Łódzki, udzielił nam pomocnik „Czarnych Koszul” Piotr Marciniec.
Po sobotniej wygranej na niełatwym terenie w Ursusie, podtrzymujemy zwycięską passę ogrywając u siebie zespół Sokoła Aleksandrów Łódzki. Jak oceniasz przebieg dzisiejszej rywalizacji?
– Wydaje mi się, że od początku do końca mieliśmy ten mecz pod kontrolą. Bramka strzelona w pierwszej minucie ustawiła ten mecz. Jeżeli chodzi o wynik, to może nie jest to jakoś bardzo okazałe zwycięstwo, ale najważniejsze są 3 punkty. W mojej opinii przeciwnik nie stworzył nawet pół sytuacji, która zagrażałaby naszej bramce. Wiadomo, że lepiej by to wyglądało, gdyby to było zwycięstwo różnicą 3-4 bramek, ale cieszymy się, że zdobywamy 3 punkty, bo to jest najważniejsze. Nie liczy się ilość bramek i to czy wygramy 5:0, czy 6:0. Ja wolę wygrać sześć meczów po 1:0, niż jeden 6:0, a później przegrać spotkanie, więc w mojej opinii zagraliśmy solidne spotkanie, takie spotkania trzeba grać i wygrywać z takimi przeciwnikami.
Po strzeleniu bramki w pierwszych sekundach spotkania, praktycznie przez cały mecz zamykaliśmy rywali na ich połowie, ale nie przełożyło się to na bardziej okazalszy wynik. Myślisz, że gdyby nasze celowniki były dziś nieco bardziej uregulowane, to można by było wspomniany okazalszy rezultat osiągnąć?
– Wiadomo, że były sytuacje do strzelenia bramek, ale nie wpadło. Przykładowo w meczu z Jagiellonią stworzyliśmy 4 sytuacje, a strzeliliśmy 5 bramek, bo jedna z nich padła po samobóju. Dziś parę tych sytuacji było, ale niestety nic więcej nie wpadło, podobnie jak w meczu z Unią Skierniewice, gdzie przegraliśmy. Wiadomo, że chcemy strzelać te bramki, ale czasami się zdarza tak, że zwyczajnie nie wpada. Ważne, że dziś strzeliliśmy jedną bramkę więcej od przeciwnika oraz zagraliśmy na zero i to cieszy.
Bieżący sezon rozpoczęliśmy w nowym ustawieniu, z trójką obrońców i wahadłowymi. Jak z perspektywy pierwszych sześciu spotkań ligowych, odnajdujecie się w tym systemie?
– Wydaje mi się, że dobrze. Nie powiem, że bardzo dobrze, bo zawsze jest coś do poprawy. Moim zdaniem mamy taką drużynę, w której zawsze oczekujemy od siebie więcej. Jeżeli powiedziałbym, że wszystko jest w porządku, to bym skłamał, bo zawsze są jakieś elementy do poprawy. Jednak wydaje mi się, że z przebiegu sparingów, okresu przygotowawczego i pierwszych spotkań wyglądamy solidnie. Wiadomo, że jeżeli chodzi o wyniki, to zdarzyły nam się wpadki ze Świtem i Unią Skierniewice, ale wydaje mi się, że idziemy w dobrym kierunku. Musimy złapać serie. Wygraliśmy już dwa mecze z rzędu i teraz musimy wygrać z Kutnem i złapać serie, bo awans robi się wspomnianymi seriami, a nie pojedynczymi meczami, bo serie są w tym kontekście najważniejsze.
Zapewne niewielu kibiców wie, ale 4 lata temu miałeś okazję rozegrać jeden mecz z orzełkiem na piersi, w towarzyskim spotkaniu naszej ówczesnej kadry U-21 z Węgrami. Jak zatem z punktu widzenia – bądź co bądź – byłego reprezentanta Polski, oceniasz szanse „Biało-Czerwonych” w dzisiejszym starciu z Anglikami?
– Nie nazwałbym się byłym reprezentantem, bo to był epizod (śmiech). Bardzo ten epizod doceniam i była to wielka przyjemność, ale określenie „były reprezentant”, to za mocne słowa. Co do meczu z Anglią, to mocno wierzę w naszą reprezentację. Każdy Polak powinien dziś naszym kibicować i patrzeć na to pozytywnie. Głęboko wierzę w to, że nasi reprezentanci dadzą dziś z siebie wszystko i zdobędą punkt, jeżeli nie 3. Myślę, że nas na to stać, bo mamy wartościową drużynę i na tyle wartościowych zawodników, żeby się postawić Anglii. Postawiliśmy się Hiszpanii na Euro, więc wydaje mi się, że jesteśmy w stanie przed własną publicznością urwać punkty Anglikom i wywalczyć awans do Mistrzostw Świata.