W lutowym wydaniu miesięcznika „Skarpa Warszawska” ukazał się wywiad Stefana Szczepłka z byłym międzynarodowym sędzią piłkarskim i prezesem PZPN Michałem Listkiewiczem, który podzielił się ciekawą historią spotkania z fanami klubu z Łazienkowskiej 3 i o początku swojej działalności w Polonii.
Pierwsza z nich dotyczy spotkania z kibicami Legii na meczu Sarmaty Warszawa… (…) Ja u siebie na Żoliborzu wychowywałem się również na podwórkach. Ty w Falenicy pewnie też. Było bezpiecznie. Wszystkich się znało, poza tym chłopaki mieli honor. Kiedyś już jako Prezes PZPN wpadłem na mecz Sarmaty, akurat po jakiejś decyzji związku przeciw Legii. A Wola to Legia. No i paru kiziorów podeszło do mnie, ewidentnie z wrogimi zamiarami. Na szczęście pojawił się prezes Sarmaty, nasz kolega, nieżyjący już dziennikarz „Przeglądu Sportowego” Krzysztof Bazylow. I kilku osiłków wręcz pyta Krzyśka, jak synowie starego Kiemlicza w „Potopie”, czy mają mnie prać. A Krzysiek na to: przeprosicie mnie tu natychmiast pana prezesa i jeszcze browar postawicie. I tak się stało.
Na pytanie jak został działaczem Polonii, Listkiewicz odpowiedział: – Chodziłem na Konwiktorską regularnie, więc za którymś razem prezes faktyczny, a teraz już od dawna honorowy – Jerzy Piekarzewski spytał, czy bym dla klubu nie popracował. I wiadomo, że społecznie. Oczywiście zgodziłem się, bo to był dla szesnastolatka zaszczyt. W tym wieku zostałem sekretarzem sekcji piłkarskiej. Bo oprócz tego, że byłem poukładany, pochłaniałem książki, a wkrótce miałem zacząć studia na uniwersytecie, miałem jeszcze jeden atut: pisałem na maszynie. Nauczyła mnie babcia Halina. Pisałem więc pisma urzędowe, komunikaty, a czasami biegałem z Konwiktorskiej na Dworzec Gdański, żeby kupić sędziom bilety na podróż.
Nie zgodzę się z Misiem Listkiewiczem, gdy wspomina „Wola to Legia”. Jestem tego zaprzeczeniem, bo przyszyty do Woli na 14 lat, ale jednak z Woli 🙂
Co do Sarmaty – zanim legijne brysie na niej się napinały to jednak Polonia tam też gościła. Pamiętam gdy w sezonie 1975/1976 przyjechał do nas Stoczniowiec Gdańsk to zagraliśmy właśnie na Sarmacie. Wynik 1-0, bramka Adama Karpińskiego i pełny stadion, mimo dziwacznej pory grania: piątek godzina 15.00.