Najlepszy piłkarz wśród aktorów, najlepszy aktor wśród piłkarzy. Tak charakteryzowano Mariana Łącza, aktora i byłego piłkarza warszawskiej Polonii. W trzydziestą rocznicę jego śmierci Onet rozmawiał z jego córką, Laurą Łącz.
Ciekawą anegdotką związaną z „Makusiem” była ta związana z miejscem gdzie zaprosił swoją przyszłą żonę Halinę Dunajską. – No widzi pan! A zna pan go tylko z filmów i archiwalnych gazet. Moja mama, jako wielka piękność w ogóle go nie chciała, a już broń Boże jako kandydata na narzeczonego czy męża! Tato zaprosił ją jednak na Konwiktorską. Na mecz Polonii mama wybrała się z siostrą. Piękne blondynki zobaczyły jak na boisku czaruje Marian Łącz. Ustrzelił hat–tricka, publiczność skandowała: Łącz! Łącz! Łącz! Szczęśliwi kibice znieśli go z boiska na rękach. Jak mama to zobaczyła, od razu w nim się zakochała! Wcześniej próbował poderwać ją w szkole teatralnej, jednak ona miała upodobanie do poważniejszych mężczyzn, takich, co to w garniturku i pod krawatem. A ojciec sportowiec, prowadzący rozrywkowe życie, więc mama jakoś nie odpowiadała na te zaloty. No, ale gdy zobaczyła jego grę i uwielbienie kibiców to… chyba tak jak Doda zobaczyła Majdana (śmiech). Tyle, że mama wiążąc się ze sportowcem nigdy nie przekonała się do tego sportu. Kobieta i sport? – takiego połączenia sobie nie wyobrażała. A ja, na szczęście wygląd mam raczej po mamie, lecz – tu chyba zagrały geny taty – sport, a zwłaszcza piłkę nożną lubię od wczesnych lat. Na szafce przyklejałam zdjęcia Włodzimierza Lubańskiego, w którym kochałam się jako młoda dziewczyna.
Aktorka opowiedziała o tym dlaczego Łącz finalnie skończył z futbolem i skupił się tylko na grze w teatrze: – Nie da się tego rozdzielić. Piłkarz czołowych klubów ekstraklasy, reprezentacji Polski i jednocześnie aktor. To na pewno ewenement w skali światowej. Tata był zawodowcem w sporcie i sztuce. Profesjonalny piłkarz, o ile można mówić o tamtej piłce profesjonalna i zawodowy aktor, posiadacz dyplomu warszawskiej Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej, zaangażowany przez wielkiego Leona Schillera. Pan Schiller spośród młodych, kończących studia i wyróżniających się aktorów wybrał mojego ojca i… mamę, choć wówczas jeszcze małżeństwem nie byli. Tata przez jakiś czas łączył boisko z pracą w teatrze i planem filmowym. Do czasu. Dokładnie to było, gdy grał w „Lalce”. W sztuce tej partnerował Ninie Andrycz. Wpadł do teatru w ostatniej chwili po meczu, co było nie do pomyślenia! Zdenerwowany dyrektor powiedział: no panie Łącz, wybieraj pan: piłka albo teatr! Tata był już po trzydziestce, więc kariera piłkarska i tak dobiegała końca. Wybrał teatr – opowiedziała Łącz.
Przykre jest to, że sympatia do Polonii u potomków Łącza nie przetrwała. – Jak najbardziej. Jest dumny z osiągnięć dziadka. Tyle, że hmmm…, jak to dziś, młodzi ludzie ze stolicy tak i syn kibicuje Legii. Nie przepuszcza okazji, by ponaśmiewać się z Polonii. „Marnie skończyliście”, „Emeryci i renciści to są właśnie poloniści!” lub „Po co wy gracie, jak wy kibiców nie macie!?” – dokucza mi. Przekomarzamy się, żartujemy, bo ja też znam odpowiednie przyśpiewki o Legii (śmiech).
Całą rozmowę znajdziecie na łamach Onetu [link].
Tu kilka słów dr Roberta Gawkowskiego o M. Łączu – https://m.facebook.com/muzeumpolonii/photos/a.107808434192580/146078800365543/?type=3&source=54
Chłopak z Rzeszowa, przez Gdańsk i Łódź do nas dotarł. Zaczął grać w naszym klubie dosyć późno bo dopiero przed 30-tką.
Ale pamiętamy go jako starego, dobrego polonistę – jak to mówią z krwi i kości. Legenda naszego klubu.
36 ?
Miło wspomnieć taką postać choć raz do roku, jednak za każdym razem kiedy pojawia sie w tv można sie uśmiechnac że godnie rerezentował naszą sekscję 🙂
Piękną żonę miał. Laura po niej odziedziczyła urodę. 😉