W wywiadzie dla portalu Legia.net prezes „Wojskowych” Dariusz Mioduski ustosunkował się do transparentów wywieszonych podczas spotkania jego drużyny z ŁKS-em oraz do kontrakcji #BonjourGregoire.
Mioduski nie zamierza odcinać się od transparentów kibiców. – Nic mnie, ani klubu z tą akcją nie łączy, więc oczekiwanie, że będziemy za nią brali jakąś odpowiedzialność, jest co najmniej zaskakujące. Na tych samych transparentach nie raz pojawiały się napisy atakujące mnie bezpośrednio czy też pracowników klubu. Od tego też mam się odcinać? Kiedy transparenty wymierzone są w klub, wszyscy piszą, że taki jest głos trybun. Kiedy dotyczą spraw zewnętrznych, ja jestem wzywany do tłumaczenia się – twierdzi szef „Wojskowych” i dodaje: – (…) mam przekonanie, że zdecydowana większość naszych kibiców podziela te wartości, co widzimy chociażby poprzez coraz większy wzrost zaangażowania w akcje charytatywne. Ale to nie jest temat dla mediów, które oczekują krwi, wypowiedzenia wojny, sensacji. Polska piłka potrzebuje dziś budowy, a nie destrukcji.
Nie popiera jednak akcji skierowanej przeciwko Grégoire’owi Nitotowi. – Każdy inwestor ma święte prawo podejmować własne decyzje biznesowe. Mnie też bardzo wiele osób próbowało zniechęcić do kupienia Legii i do dziś regularnie słyszę, że powinienem się wycofać. Inwestowanie w piłkę wymaga więc determinacji, ze świadomością wielu ryzyk, jak choćby w tym przypadku, kiedy Legia zamiast cieszyć się z wygranego meczu, ponosi straty wizerunkowe. (…) Nie rozumiem dlaczego mamy się w ogóle zajmować Polonią? Chyba że pod kątem sportowym w kontekście naszych rezerw – powiedział.
Właściciel Legii dość ciekawie odniósł się do medialnej nośności akcji #BonjourGregoire. – (…) Kiedyś mówiło się o misyjności mediów, ale dziś to się bardzo wypaczyło. Często dziennikarze udają strażników moralności, a w rzeczywistości tylko podgrzewają marginalne konflikty i kreują spory. Klikalność i zadowolenie rośnie, ale prawda jest taka, że gdy media nagłaśniają jakieś przekazy sprawiają, że ich nadawcy czują się ważni. To tylko umacnia ich w przekonaniu, że ich sposób działania jest skuteczny. Czasem lepszą metodą jest po prostu ignorowanie, bo inaczej aktywność zdecydowanej mniejszości wpływa na postrzeganie większości. To tworzy fałszywy obraz. Ale pozytywne rzeczy gorzej się sprzedają. Na każdym meczu dzieje się dużo dobrego. Chętnie osobiście oprowadzę dziennikarzy pokazując im sektor rodzinny, grupy osób niepełnosprawnych, beneficjentów naszej Fundacji. Ciekawe ilu będzie chętnych.
Krytycznie odniósł się także do słów Michała Listkiewicza. – (…) Pan Listkiewicz był przez dwie kadencje prezesem PZPN. Co w tym czasie zrobił aby poprawić sytuację polskiej piłki klubowej i rozwiązać „problem kibicowski”? O ile pamiętam to nie były złote lata polskiej piłki. Zresztą to za kadencji Pana Listkiewicza zaczął się konflikt między kibicami Legii i ITI. Co wtedy zrobił ówczesny prezes PZPN? Jakie zdecydowane działania podjął? O ile pamiętam, żadne. Pisanie felietonów, żeby zwrócić na siebie uwagę jest prostsze niż podejmowanie konkretnych decyzji. To już wymaga odwagi – zdradził Mioduski.
Stwierdził natomiast, że atak na Jakuba Kisiela był zły. Jako nowy zawodnik klubu nie powinien był być lżony z trybun.
Całą rozmowę znajdziecie na stronie Legia.net [link]
A ja nie rozumiem po co zajmować się ich sprawami. To ich wizerunek. Co mnie obchodzi prezes tamtego klubu
Dokładnie. To ich małpy i ich cyrk. Róbmy swoje.
popieram przedmówcę.