Dziś rano w szpitalu odszedł Stanisław Kralczyński. „Siekiera” niedawno obchodził swoje 76 urodziny. O szczegółach dotyczących pogrzebu poinformujemy.
Kralczyński związany z Polonią był od… 1952 r. Wtedy jako 10-latek obejrzał pamiętny finał Pucharu Polski pomiędzy polonistami przemianowanymi na Kolejarza Warszawa, a CWKS-em. Mecz wygrali piłkarze z K6.
Przygodę z futbolem zaczynał od Farmacji Tarchomin. Później otrzymał „powołanie” do Legii. Po odbyciu służby wojskowej związał się z „Czarnymi Koszulami”, do których wypatrzył go Zdzisław Gierwatowski, a przy transferze uczestniczyli Jerzy Piekarzewski i Tadeusz Stybrzyński. W III ligowej Polonii grał w latach 1965-72. W naszym klubie dorobił się też swojej ksywki, która wzięła się od potężnego uderzenia z prawej nogi.
Po zakończeniu kariery pozostał sercem przy K6. Grał w zespole old-boyów. Po legendarnym Leonardzie Szczawińskim przejął kierownictwo drużyny, z którą często wygrywał turnieje. Kralczyński prowadził także zespoły juniorów Polonii oraz drużynę rezerw. Do jego wychowanków należał m.in. Piotr Dziewicki.
Na prośbę Pana Stanisława publikujemy jego wywiad, którego udzielił naszemu portalowi.
Bardzo smutna wiadomość, niezwykle charyzmatyczna postać. Człowiek który może być śmiało stawiany jako fundament Polonii, teraz dołączył do pokaźniej juz grupy którą będziemy już tylko wspominać.