Po trzech latach zakończyła się przygoda Mariusza Marczaka z Polonią. W tym sezonie „Czarne Koszule” będą musiały radzić sobie bez jednej z absolutnie kluczowych postaci. Pamiętam sytuację sprzed kilku lat. Na jedno ze spotkań przyszedłem z kolegą, neutralnym kibicem. Przyzwyczajony do europejskiej piłki, był mocno rozczarowany ogólnym poziomem widowiska, ale jedno nazwisko zapamiętał pozytywnie: Marczaka właśnie.
Ta historia doskonale pokazuje, z jaką postacią mieliśmy do czynienia. Nietuzinkową, o nieprzeciętnych umiejętnościach piłkarskich wyraźnie przerastających III ligę. „Manolo” dodawał naszej lidze kolorytu, czynił ją ciekawszą. Oglądanie go w akcji było przyjemnością nie tylko dla sympatyków Polonii, ale także neutralnych kibiców. Każdy z nas ma pewnie w pamięci którąś z jego przepięknych bramek, które zdobywał strzałami z dystansu (moim faworytem jest gol ze Startem Otwock z wiosny ‘16, może Wy macie inne ulubione?). Do jego firmowych zagrań należały także świetne prostopadłe podania oraz grane „na nos” dośrodkowania ze stałych fragmentów gry.
Już kiedy przychodził do Polonii, był prawdziwą gwiazdą III-ligowych boisk. Grając w barwach Broni Radom, dwukrotnie został królem strzelców tych rozgrywek, będąc w tym czasie także najlepszym asystentem w lidze. Dobre występy w Broni pozwalały mieć nadzieję, że stanie się kluczową postacią także i w naszej drużyny. Z drugiej strony istniała obawa o jego jakość – ilu było już zawodników, którzy przychodzili na K6 z bogatszym CV, a następnie nie spełniali pokładanych w nich nadziei. W przypadku „Manolo” nic takiego nie miało miejsca. Od początku wywalczył sobie silną pozycję w drużynie, a jego popisem była runda wiosenna sezonu 2015/16. Nie będzie przesadą stwierdzenie, że to nogi Marczaka (a szczególnie ta lewa) zaprowadziły Polonię do II ligi. W wyższej lidze już tak kolorowo nie było, ale „Manolo” wciąż był najważniejszą postacią naszej ofensywy. Nie pomagało mu w tym czasie przesunięcie na skrzydło, gdzie z racji wieku i słabszych warunków motorycznych nie mógł korzystać ze wszystkich swoich atutów. W poprzednim sezonie, już pod wodzą trenera Krzysztofa Chrobaka, Marczak dalej decydował o poczynaniach ofensywnych naszego zespołu, ale jego rola powoli słabła. Mimo problemów ze zdrowiem, został jednak ponownie zwycięzcą drużynowej klasyfikacji kanadyjskiej (gole + asysty).
Żeby nie być gołosłownym, warto zajrzeć do statystyk bohatera tego tekstu. Przez trzy sezony w Polonii rozegrał 95 spotkań, strzelił w nich 18 bramek i zaliczył 36 asyst. Najlepszy był ten pierwszy, w którym do 8 goli dołożył 18 (!) asyst i 12 asyst drugiego stopnia. O jego wpływie na grę ówczesnej Polonii niech świadczy fakt, że miał udział przy 75% bramek w rundzie wiosennej tego sezonu (25 na 33, licząc również baraże). Bilans kolejnych dwóch sezonów już nie robi takiego wrażenia, ale wciąż czyni go najważniejszym piłkarzem polonijnej ofensywy. W II lidze – 3 gole i 9 asyst, rok później – 7 trafień i 9 asyst. Oczywiście, same liczby to nie wszystko, ale kiedy doda się efektowność i znaczenie wielu z tych bramek oraz przypomni sobie, jak wyglądała taktyka Polonii w niektórych meczach („podać do Marczaka i liczyć, że on coś wymyśli”), dostanie się pełen obraz tego, jak ważną postacią był dla Polonii „Manolo” – prawdziwym dyrygentem polonijnej orkiestry.
Biorąc to pod uwagę, tym bardziej dziwią okoliczności pożegnania z Marczakiem. Trener Chrobak przed sezonem dał do zrozumienia, że powodem rozstania były rozbieżności finansowe.Sam piłkarz w wywiadzie z naszym portalem zasugerował jednak, że nie otrzymał od klubu żadnej oferty, a decyzja o nieprzedłużeniu kontraktu wynikała najprawdopodobniej z wizji trenera. Na pozór taka decyzja wydaje się być niezrozumiała. Świadomie rezygnować z usług swojego najlepszego piłkarza, który, mimo 35 lat na karku, wciąż mógłby dużo dać Polonii – jest to działanie teoretycznie nieracjonalne.
Daleki jestem jednak od krytykowania tej decyzji trenera. Po pierwsze, na razie tego ruchu bronią wyniki zespołu (choć bardziej sensowne wnioski będzie można wyciągać po zakończeniu rundy). Po drugie, odejście Marczaka może mieć w dalszej perspektywie dobry wpływ na zespół. Bardzo niebezpieczne jest poleganie na jednym zawodniku. Ktoś powie, że u progu nowego sezonu Polonia stała się „pieczaro-zależna”, ale skuteczność w ofensywie naszej drużyny nie wynika wyłącznie ze świetnej formy naszego najlepszego strzelca. Bardzo dobrze dysponowani są także skrzydłowi. Znaczenie ma też bardziej ofensywna gra bocznych obrońców.
Wydaje się, że odejście Marczaka może pozwolić rozwinąć skrzydła innym piłkarzom. Historia futbolu zna takie przypadki, kiedy po odejściu gwiazdy cały zespół zaczyna osiągać lepsze wyniki – zawodnicy biorą większą odpowiedzialność na swoje barki, jako kolektyw funkcjonują lepiej. Najświeższym przykładem może być reprezentacja Szwecji, która, zachowując wszelkie proporcje, bez Zlatana Ibrahimovicia osiągnęła na tegorocznym mundialu duży sukces.
Dodatkowo, w obecnej Polonii jest kilka postaci, które choć nie zastąpią Marczaka jeden do jednego, także mogą gwarantować świetne liczby. Przede wszystkim duet naszych młodych skrzydłowych – Cezary Sauczek i Mateusz Małek. Obaj są jeszcze młodzieżowcami, a już w poprzednim sezonie stali się podstawowymi piłkarzami pierwszej drużyny. Odejście Marczaka wymusi na nich zrobienie kolejnego kroku naprzód i udowodnienie, że mogą stać się wiodącymi postaciami w zespole. Pierwsze mecze nowego sezonu pokazują, że są już na to gotowi. Już w poprzedniej rundzie mogliśmy obserwować symboliczne przekazanie pałeczki, pewną przemianę pokoleń. Gwiazda Marczaka, choć wciąż świecąca, przez problemy z plecami powoli bladła, a miejsce „Manolo” przejmował 19-letni Sauczek (8 asyst w rundzie wiosennej). W tym sezonie już po 3 meczach 3 asysty zgromadził Małek – wszystkie po dośrodkowaniach, których nie powstydziłby się „Manolo” – do tego bliski był dwóch przepięknych trafień w meczu z Lechią.
Naturalnym następcą Marczaka na pozycji numer „10” wydaje się być Maciej Wilanowski. Na razie Maciek nie imponuje swoją grą tak jak jego niewiele młodsi koledzy, ale niektóre z jego zagrań oraz statystyki w IV-ligowej Pogoni Grodzisk Mazowiecki (13 bramek i 16 asyst w sezonie 2016/17), z której zresztą zna go trener Chrobak, pozwalają wierzyć, że w przyszłości z niego także możemy mieć wiele pożytku. Poza nim na „10” może występować doświadczony i wszechstronny Bartosz Wiśniewski, który dopiero co wrócił po kontuzji, a już zaliczył dobre zmiany w meczach z Lechią i Ursusem.
W kontekście braku Marczaka w wizji trenera Chrobaka ważna jest jeszcze jedna rzecz, o której trener mówił we wspomnianym przedsezonowym wywiadzie. Trener wymaga od całej drużyny, żeby wracała i pomagała w defensywie. Wszyscy piłkarze mają po stracie piłki harować i starać się ją ponownie odebrać. Pod tym względem młody Wilanowski lub wszechstronny Wiśniewski z pewnością mogą więcej dać drużynie niż „Manolo”.
Na odpowiedź na tytułowe pytanie jest jeszcze za wcześnie, ale pierwsze wnioski można już wysnuć. Tak jak można się było spodziewać, rozegranie piłki bez Marczaka kuleje, naszym piłkarzom brakuje często pomysłu lub po prostu dokładności. Nie przeszkadza nam to jednak mieć po czterech kolejkach najwięcej strzelonych bramek w lidze. Podopieczni Krzysztofa Chrobaka, nie mogąc liczyć na błysk „Manolo”, potrafią skutecznie korzystać z innych atutów. Dlatego, choć jeszcze nie raz zatęsknimy za jego zagraniami, potwierdza się stara prawda mówiąca o tym, że nie ma ludzi niezastąpionych.
Mariusz Marczak zadebiutował dziś w składzie Huraganu Wołomin w wygranym 3:1 meczu z Hutnikiem Warszawa. Mariusz wszedł na boisko w 58. min. przy stanie 2:1, powinien mieć przynajmniej 3 asysty, ale napastnicy Huraganu byli strasznie nieskuteczni. pic.twitter.com/YRgYMASCPY
— Dada 6 (@dada_6) 25 sierpnia 2018
Marczak, choć rozważał zakończenie kariery, ostatecznie podpisał kontrakt z IV-ligowym Huraganem Wołomin. W ubiegły weekend zadebiutował w barwach nowego klubu. Jego zespół wygrał 3:1, a „Manolo”, jak pisał na Twitterze kibic niższych lig mazowieckich Dada6, tylko słabej skuteczności kolegów zawdzięcza brak kilku asyst. I nic w tym dziwnego, bo umiejętnościami piłkarskimi z pewnością przerasta IV ligę.
Odejścia Marczaka na pewno szkoda, bo dawno nie widziałem tak elegancko grającego zawodnika. Niemniej myślę, że zespół aż tak dużo nie straci. Wystarczy wspomnieć o rundzie wiosennej, gdy doznał kontuzji. Strzelaliśmy więcej niż jesienią, a jego świetnie zastąpił Wiśniewski (choć w jego grze nie widać takiej magii), który potrafił posłać prostopadle podanie, ale też dawał dużo w defensywie.
Oleinar – proszę pisz więcej ! Co za merytorycznie i językowo piękny felieton. Muchomor – dlaczego tak długo go ukrywaliscie ? W 1000% się zgadzam , trener musi widzieć dalej niż następny mecz a nawet runda. Pan piłkarz Marczak jest świetny ale nam już więcej nie da i zapamiętamy go z najlepszej strony! A Polonia musi piłkarsko dalej się rozwijać . Malek i Sauczek już to robią a oby dociągnął Wilanowski i będziemy grali o awans!
He, he z tymi artystami to jest pamiętna sytuacja, bo Muchomor był pryncypialny i przyznał tylko 18, a było ich sporo ponad 20 🙂 Życie nie znosi próżni – umarì król, niech żyje nowy ( Pieci ) król.
Bardzo ciekawy i merytoryczny tekst – oby tanik więcej a portal będzie żyć nowym życiem – jak Polonia na nowym stadionie 🙂
fajne pożegnanie i podziękowanie piłkarzowi, który odgrywał kluczową role w naszej drużynie. W kilku miejscach nie do końca się jednak zgadzam i mam tez pewne wątpliwości.
1. Kwestie finansowe powodem odejścia. Uczciwie to nie wiem jakie Marczak miał uposażenie, ale podejrzewam, że jak na warunki polonijne to wysokie. Być może uznano, że w katastrofalnej sytuacji finansowej klubu zaproponowanie mu radykalnej redukcji poborów mogło by być traktowane jako zniewaga. Nie wiem czy tak było , ale mogło być…
2. Czy widać słabość w rozegraniu? Moim zdaniem odejście gracza, od którego wszystko zależało pozwala rozwinąć się innym zawodnikom. Dla mnie odkryciem tego sezonu jest jak na razie Małek, chłopak którego w poprzednim sezonie było stanowczo za mało widać. Efekt „wolnej ręki” w podejmowaniu ryzyka zagrań? Tak może być.
3. Drużyna gra teraz szybciej, piłka nie jest uporczywie przetrzymywana w środkowej strefie boiska. fakt, Wilanowski to jeszcze nie „Manolo”, ale może już niebawem. Do tego efektywny i efektowny Wiśniewski, no i wspomniani młodzi, do których dodał bym jeszcze Wasilewskiego i Sołoduchę.
Mariuszowi dziękujemy i życzymy sukcesów w nowym klubie. Będziemy o nim zawsze dobrze pamiętać!
Zacny kawałek tekstu.
Orkiestra może nie do końca raczej kapela po odejściu gitarzysty. Marczak to taka gitara basowa to przez ostatnie sezony był rytm w jakim grała Polonia. Czasem zmiana miejsca to konieczność choć Mariusz na ławce w meczu kiedy potrzeba dwie trzy akcje w drugiej połowie gdy trzeba dograć w punkt do napastnika choćby nawet miał wjechać z piłka do bramki to była by alternatywa.