Ten tytuł po doskonałym meczu, chyba najlepszym w tym sezonie, rozegranym z jakby nie patrzeć liderem ligi, może nieco dziwić, ale na koniec wyjaśnię co miałem na myśli. W piękne majowe popołudnie przyjechał do nas zespół Lechii Tomaszów Mazowiecki.
Lechia przystępowała do gry z pozycji ekipy numer 1, a to dzięki wpadce Widzewa w Ursusie, gdzie wykładany faworyt doznał niespodziewanej porażki. Choć może nie do końca zaskakującej, bo już w poprzedniej kolejce łodzianie tylko zremisowali na własnym boisku z Huraganem Morąg. Taka sytuacja wydawała się dodawać gościom skrzydeł.
Tymczasem mecz rozpoczął się od nieskoordynowanych akcji z obu stron, ale z dającą się zauważyć lekką przewagą Polonii w polu. To my częściej gościliśmy pod bramką rywali, tylko że niewiele z tego wynikało. Do czasu. W 20 minucie sędzia podyktował rzut wolny z około połowy boiska na prawej flance. Do piłki podszedł Mateusz Małek i piłka szybko zmieniła stronę boiska, gdzie charakterystycznym dynamicznym wejściem w pole karne popisał się Cezary Sauczek. Miał dobrą pozycję do strzału, lecz niespodziewanie dograł do środka, a tam już wbiegał Krystian Pieczara, któremu nie pozostało nic innego jak wbić tę piłkę do siatki. Akcja cudeńko! Nasi dosyć wyraźnie już teraz przeważali i spokojnie kontrolowali grę. Zwłaszcza mogła cieszyć postawa krytykowanej przeze mnie ostatnio formacji defensywnej, nie dającej zupełnie pograć przyjezdnym. Zaczęliśmy się wręcz zastanawiać skąd się wzięła tak eksponowana pozycja tomaszowian w tabeli. Trzeba oddać świadectwo prawdzie – w myśl starej piłkarskiej prawdy, tak się gra jak przeciwnik pozwala, a nasi wczoraj nie pozwolili gościom praktycznie na nic. Na boisku brylowali zwłaszcza Daniel Choroś i przede wszystkim Marcin Bochenek. Obserwowanie jego gry było prawdziwą przyjemnością. Dobrze spisywał się też Sebastian Olczak, który powściągnął swój temperament, nie grał tak ostro jak poprzednio i stworzył z ustawionym na defmidzie Bartkiem Wiśniewskim duet nie do przejścia. Daniel nawet mógł strzelić niesamowitą bramkę. Bił w 37 minucie wolnego z naszej połowy i widząc mocno wysuniętego bramkarza gości kopnął bezpośrednio na bramkę zaskakując tym sposobem golkipera Lechii… tyle, że piłka nie poszła w światło bramki.
Po przerwie, zgodnie z oczekiwaniami, goście próbowali ruszyć do przodu. Animuszu starczyło im na krótko, bo do 50 minuty. Nasi wyprowadzili szybką kontrę, po lewym skrzydle pociągnął Małek, wbiegł w pole karne i mocno zwolnił. Zaczęliśmy się obawiać, że marnuje okazję, bo nadbiegli pozostawieni z tyłu obrońcy. „Mały” jednak z zimną krwią przeszedł zwodem do środka i precyzyjnym strzałem pokonał bramkarza. I mieliśmy 2:0.
Nasi osiągnęli bardzo wyraźną przewagę, kontrolowali całkowicie grę, na nic nie pozwalając przeciwnikom i kilka razy mocno zagrozili bramce Lechii. Bramki mogły paść w 66,74, 77 i 78 minucie, ale albo chłopcy zbyt długo zwlekali z oddaniem strzału, albo minimalnie pudłowali, albo, jak to miało miejsce w ostatniej z wymienionych sytuacji, do znakomicie zacentrowanej przez wprowadzonego na zmianę Patryka Zycha piłki nie zdążył w polu bramkowym dostawić nogi bardzo aktywnie grający, też zmiennik, Tomasz Chałas. W 79 minucie stadion wyraźnie się ucieszył wejściem na boisko długo zmagającego się kontuzją Michała Oświęcimki, bo przecież wszyscy pamiętamy jego grę dla naszej drużyny. Wczoraj było widać, że zachował swoje walory w grze.
Goście praktycznie nie mieli okazji do zmiany wyniku. Próbował ożywić ich grę zmiennik Kamil Lewiński, ale zderzał się ze ścianą nie do sforsowania w postaci naszego popularnego „Bochna”. Wystarczy powiedzieć, że strzegący naszej bramki Mateusz Tobjasz musiał bronić pierwszego groźnego strzału dopiero w 83 minucie. Poza tym interweniował tylko wyłapując próby dośrodkowań. Nasi całkowicie kontrolowali grę i mecz zakończył się wynikiem ustalonym tuż po przerwie, a publiczności oszczędzono jakichkolwiek emocji związanych z obawą o wynik.
Dobra gra drużyny, organizacja gry, pewna obronna i płynne przechodzenie do ataku. To wszystko złożyło się na moje lekkie odczucie żalu, wyrażone w tytule tego felietonu. Na początku rundy wydawało się, że jest „pozamiatane”. Tymczasem piłka to jednak specyficzna dyscyplina. Popatrzmy – głupio przegrany mecz z Pelikanem i słaby występ w ostatni weekend w Łomży. Strata 5 punktów. Gdybyśmy je zdobyli, to czołówka tabeli wyglądała by tak: 1. Widzew 54, 2. Lechia 54, 3. Sokół 52 (i jeden mecz zaległy) i my, tak jak jesteśmy na 4 pozycji, tyle, że z dorobkiem 52 punktów! I wszystko by było możliwe, bo proszę zwrócić uwagę, że bezpośrednie starcia z wymienionymi drużynami mamy na plus! Oczywiście zakładając konieczną wygraną w Łodzi. A Widzew zagra jeszcze z Lechią i Sokołem, a te ostatnie ze sobą, więc punkty będą tracić. I ten lekki żal, że mając pozytywny bilans z tuzami ligi, punkty pogubiliśmy na potencjalnych słabeuszach. Taka jest uroda piłki nożnej.
Ale przejdźmy do oceny naszych graczy, a z góry uprzedzam, że będę im dziś słodzić!
Na początek sędziowanie – pan Paweł Jarguz (tradycja rodzinna!) – bez zastrzeżeń.
Tobjasz na bramce wykonał dokładnie to co miał do zrobienia. Zero niepokoju, duża pewność w grze. Chyba wraca do składu.
Obrona bardzo dobrze. Wydaje się, że wreszcie trafiliśmy z ustawieniem. Bardzo pewne skrzydła czyli kapitan Grzesio Wojdyga, no i „man of the day” – Marcin Bochenek, środek z ustawionym tu Rafałem Zembrowskim też bardzo pewny.
Nadspodziewanie dobra gra środkowych pomocników. Sebastian miał kilka naprawdę dobrych zagrań, natomiast wydaje się, że ustawienie na tej pozycji Bartka Wiśniewskiego, to doskonały ruch. On się bardzo dobrze tutaj odnalazł i wykonał kawał roboty.
Wyżej, Mati Małek – co tu dużo mówić, gol i asysta! Po drugiej stronie szalejący w swoim stylu Cezary, wreszcie sprawny i walczący Maciej Wilanowski. Plus nasze żądełko, Krystian Pieczara, oczywiście z zaliczonym trafieniem.
Zmiennicy też pomogli. Cieszy mnie bardzo forma i sposób gry Tomka Chałasa, który wprowadzany jako zmiennik jest poważnym zagrożeniem dla przeciwników. Patryk mógł raz strzelić, trochę za długo zwlekał , ale jego dośrodkowanie z 78 minuty – palce lizać! Wreszcie „last but not least” nasz rekonwalescent Michał Oświęcimka, którego walory dobrze znamy.
No cóż, nie ma kogo skrytykować… Oby tak zawsze, a przecież być może już w najbliższym meczu wraca Mariusz Marczak.
Dzisiejszy mecz napawa optymizmem, a biorąc pod uwagę, że czołówka pogra jeszcze ze sobą i mogą padać różne wyniki, to jakieś szanse, choć malutkie, jeszcze się rysują. Ja zawsze jestem optymistą!
Ale tylko troszkę żal 😉 – po tej zapaści sportowej w 2 lidze i tym stylu gry którego nawet nie chce wspominać to jakiś cud, że nowy trener w sumie szybko i w bardzo trudnych warunkach z pozostałości tamtej drużyny zrobił taki zespół – tylko się radować pozostaje – miłego 3 maja wszystkim 🙂
mecz taki nieco piknikowy z mojej perspektywy może z racji pogody godziny i rozprężenia na trybunie, ciekaw jestem za to ujęć z drona 😀
Bramki obie zacne po świetnych akcjach, ogólnie wczoraj jakoś bardziej ta piłka chciała współpracować z naszymi pilarzami.
Bardzo cieszę się z trzech rzeczy, że Pieczara wie gdzie się pojawić w odpowiednim momencie, z gola Małka i z tego, że jednak istnieje życie w momencie braku Marczaka (który przydał by się w kilku kluczowych minutach wczorajszego meczu). Trochę szczęścia, zimnej krwi i cwaniactwa pewnie zwycięstwo było by bardziej okazałe
Podobały mi sie próby uderzeń z daleka. Strzał Wojdygi ciut bardziej precyzyjny i by ją wcisnął po prawidłowej stronie słupka. minus znów za zbyt długie trzymanie piłki w tej lidze jak i całej polskiej piłce czasem wystarczy sieknąć przy pierwszej okaji jak wejdzie to komentatorzy pieją z zachwytu jak nie to próba przynajmniej jest bardziej widowiskowa niz strata i kontra. Oświęcimka jeszcze się rozkręci, a wczoraj miał dobre wejście.
Jak czołówka tak będzie tracić to na prawdę będę mocno żałował kwietniowych strat punktowych Pelikan, Sokół, Łomża.
Zgadzam się z ocenami Trickywoo, choć może jednak nie z całą emanacją wylanego lukru. Naszym nie będę zabierał radości z wygranej i dobrego meczu.
Trener jest lepszym fachowcem i on to w szatni oceni. Face to face. Zresztą już ruchami kadrowymi na boisku pokazał co mu nie pasowało. Zostawiam to trenerowi.
Miało być nie o naszych, więc będzie:
„Na początek sędziowanie – pan Paweł Jarguz (tradycja rodzinna!) – bez zastrzeżeń.”
Bez zastrzeżeń ? A kto nam zdemolował obronę na mecz w Ostródzie ? Żółta dla Zembrowskiego to za co ? Za czyste wybicie piłki ?
Słaby ten wnuczek swojego dziadka. W innej akcji Wiśniewski winien dostać żółtą za ciągnięcie za koszulkę i zatrzymanie groźnego ataku – a nie dostał.
Szanowni Koledzy
Zgadzam się z Waszymi spostrzezeniami, szkoda ze tak dobry mecz oglądała garstka kibiców – godzina wspaniała, pokazano nam miejsce w szeregu. Staram się nie oglądać wstecz – nie ma co żałować strat , gdybyśmy wszystko wygrywali to …… Cieszmy się tym co mamy . Moim zdaniem to jednak głównie zasługa Pana Trenera, który ma wielkie doświadczenie w tych niższych ligach (co nie jest ujma a plusem). Obyśmy uporządkowali finanse a wówczas możemy sportowo walczyć o awans. A teraz ? Róbmy swoje nie patrząc końca. Już i tak mi ktoś powiedział ze zagraliśmy dla Widzewa . Za trzy dni zobaczy czy forma nie uciekła – zwłaszcza ci młodsi maja wahania formy i nic na to nie poradzimy.
Panowie ktoś kiedyś jak pamiętam poruszał temat ewentualnego awansu z 2 miejsca (baraże) czy mógłby ktoś przybliżyć przy jakim układzie wyników w innych ligach jest coś takiego możliwe ? z góry wielkie dzięki
Z drugiego można chyba tylko, jeśli pierwsza drużyna nie dostanie licencji.
I wtedy kiedy zasłużony Pan Prezes uzna, że jego nie mniej zasłużony klub nie powinien dłużej wegetować tak nisko. 🙂
W zeszłym roku tak miało zadziałać – dlatego my spadliśmy, a wszedł drugi z III ligi.
Nikt nie zadał wtedy pytania dlaczego oni nie my ? Lub choćby dlaczego wszedł drugi z naszej grupy, a nie drugi z trzech innych grup III ligi.
Dobrze, że nie poszli na tzw. rympał i nie uznali, że wchodzi trzeci z pominięciem drugiego.
Ja mam swoją teorię na ten sezon – awansuje Widzew. A w czerwcu zobaczymy, czy będzie pierwszy w tabeli.
Osobiście uważam, że jak pierwszy nie dostanie licencji powinien być baraż drugiego z tą drużyną, która zajmuje najwyższe miejsce spadkowe poziom wyżej.
Osobiście uważam , ze drugie miejsce będzie bardzo dobrym wynikiem. Grajmy swoje, nie patrząc końca. Im więcej rozstrząsania , tym gorzej. Zdrowie piłkarzy, mniej żółtych kartek, mniej karnych przeciw nam.