Bez specjalnego optymizmu oczekiwałem na dzisiejsze spotkanie z Ruchem. Niby przeciwnik prawie wymarzony, bo trudno szukać słabszych aktualnie drużyn w naszej lidze niż chorzowianie, ale na Polonię wystarczy teraz ktoś kto chce grać. Nie spodziewałem się jednak aż takiej degrengolady.
Gdybym miał pisać coś o pierwszej połowie, to musiałoby to być okraszone licznymi wyrazami powszechnie uznawanymi za wulgarne lub obraźliwe. Jeśli drużyna przez 45 minut nie jest praktycznie w stanie wyjść z własnej połowy, rozpaczliwie wybija piłkę gdzie popadnie, byle dalej, nikt nie próbuje zawiązać czegoś do przodu, a statystyka rzutów rożnych jest kilkanaście do zera (!), to chyba w pełni podsumowuje obraz gry naszej drużyny. A przecież było 0:0, co wystawia też smutne świadectwo gospodarzom i potwierdza opinię z pierwszego akapitu.
W drugiej połowie coś zaczęło się dziać. Gra się nieco wyrównała. Dalej było niezbyt fajnie, ale już nie do jednej i tylko jednej bramki. Sebastian Przyrowski bronił jak w transie i być może zasłużył by na wysoką ocenę gdyby nie wykopy – w 100% będące bądź autami, bądź precyzyjnymi podaniami do pomocników „Niebieskich”, a także fatalna i nieprofesjonalna interwencja przy utracie drugiej bramki. W ten sposób Przyroś zrównał się poziomem gry z kolegami.
Nie rozumiem także filozofii trenera w budowaniu wyjściowej jedenastki. Czasem odnoszę wrażenie, że dobry występ w jakimś meczu praktycznie eliminuje zawodnika w kandydowaniu do wyjścia w kolejnym. Mam tutaj na myśli Konrada Wrzesińskiego, ładnie pokazującego się przeciwko Śląskowi, którego dziś żeśmy się na boisku nie doczekali. Obejrzeliśmy za to Vytautasa Lukšę oraz Pawła Tarnowskiego, których, bez względu na dalsze losy Polonii, raczej w następnym sezonie nie zobaczymy. Skoro już i tak obija nas ten, kto zamiast „szóstki” w totolotka dostaje w danej kolejce za przeciwnika „Czarne Koszule”, to przynajmniej chciałbym zobaczyć tych, którzy maja szansę stanowić pierwszą jedenastkę w kolejnym sezonie i to bez względu na poziom rozgrywek , na którym przyjdzie nam grać. Jest tych chłopaków kilku, sezon jest praktycznie stracony („chwała ci Królu za to!”), więc można by ich ogrywać. Ale ja się nie znam – jestem tylko oglądaczem i nic to, że takim , któremu na klubie zależy.
Wynik zdecydowanie sprawiedliwy, bo remis , wieziony do 90 minuty – na marginesie, to kolejna „świecka tradycja”, że musimy tracić bramkę w samej końcówce lub wręcz w czasie doliczonym, sprawiedliwym wynikiem nie był. Ruch miał totalna przewagę i tylko ich niemoc spowodowała, że nie strzelili tych bramek sporo więcej.
To może słów kilka o poszczególnych formacjach i ich zawodnikach, choć pewnie woleli by po tym meczu ocen swoich dokonań nie widzieć. Bramka – do drugiej straconej bramki miałem mieszane odczucia, bo z jednej strony naprawdę dobra robota bramkarska, uwaga – włącznie z wyjściami do przodu!, ale wznowienia i próby wykopów to poziom góra szkoły podstawowej i to wuefu ze specjalizacją siatkówka. Nie rozumiem jak profesjonalny bramkarz z wieloletnim stażem nie jest w stanie opanować kopnięcia w określonym kierunku , na odpowiednia odległość. Więc myślałem sobie – 6 za obrony i 1 na wznowienia, to jakieś 3,5. Ale nie! Musiał być ten babol z odbiciem przed siebie mocnego, ale bez przesady, strzału. Praktycznie każdy, kto uważa się za bramkarza powinien sobie łatwo z czymś takim poradzić, a już z pewnością parować do boku. To Sebę zdyskredytowało, niestety.
Obrona. A była?! Podobno w pierwszej części nawet 5! Czasem widziałem Aleksandara Todorovskiego, natomiast środkowi to był dramat ( w przypadku Igora Morozova w pełnym tego słowa znaczeniu – ale chyba nic mu się nie stało, ufff), a na drugim skrzydle to nie wiem – Litwin, Paweł Wszołek (!), obaj?! Wejście Adama Pazia, mimo jego niezbyt dobrej formy, jednak sytuację po tamtej stronie uspokoiło. Adam miał poza tym udział w bardzo ładnej akcji, zakończonej tą małą radością w postaci bramki Pawła. Można by jeszcze podkpiwać z Tomka Hołoty i jego „trafienia”, tyle, że nie jest on raczej stoperem, jednak nie musiał się pchać z nogami w tej sytuacji, bo chyba Todor by tę piłkę wtedy wybił.
Pomoc. Środkowi walczą, tego im odmówić nie można. Dziś nie dawało to oczekiwanych efektów. Tomek nie mógł wejść w mecz, Łukasz Piątek próbował nawet coś ustrzelić, ale mizernie. Nic do zapamiętania. Mateusz Michalski, na tle reszty, nie odstawał na minus, ale też niczym nie błysnął. Skrzydła to jest to gdzie jeszcze czymś dysponujemy. Jeśli przeciwnik ma się czegoś bać, to właśnie gry Pawła i Miłosza Przybeckiego. Z pewnością stanowili dwa najjaśniejsze punkty naszej drużyny i byli autorami honorowej bramki, Szkoda tylko, że Paweł nie dograł Miłemu tak dobrze, jak Miły jemu, bo wtedy mogło być ciekawiej. Jacek Kiełb też powyżej poziomu drużyny, przynajmniej dopóki sił starczyło, a starcza na godzinę, niestety. Piękny strzał z wolnego, cudem obroniony przez Krzysztofa Kamińskiego.
Wreszcie Daniel Gołębiewski, jak zwykle zajadły i walczący. Muszę przyznać, że jego gra mi w jakimś stopniu imponuje, bo on się nie poddaje. Tarnowski był może nawet lepszy niż oczekiwałem, ale to już kwestia moich bardzo niskich oczekiwań w stosunku do niego.
Podsumowując – totalny smutek i marazm. Drużyna chyba sama już w nic nie wierzy. A szkoda, bo nie ma czasu na odpuszczanie i to co najmniej z dwóch powodów. Pierwszy, bo a nuż pojawi się (oby!) jakaś siła ratowniczo – naprawcza i klub się podniesie, a raczej nie upadnie. Czy nie warto własna dobrą grą zapewnić sobie miejsca w nowej ekipie? Jeśli w Polonii zapanowała by normalność, to po co szukać ławki w innych, pewnie nie za mocnych, klubach? Powód drugi, ten pesymistyczny – Król z uporem, po własnym trupie, niszczy klub i wszyscy zostają na lodzie. W takim przypadku także opłaca się mieć odpowiednia markę, tak aby udało się gdzieś jeszcze zaistnieć, załapać się na poziomie ekstraklasy. Ale żeby tak było ewentualny nowonabywca musi mieć przekonanie, że kupuje dobry towar. Rozumieją to chłopcy z Bełchatowa i Bielska, czy nie powinni o tym pamiętać także nasi? Nie chcę nikomu zarzucać braku ambicji, jednak można grać ambitnie, ale także walczyć do ostatniej kropli krwi, chyba jest różnica…
Smutne to było widowisko. Patrząc na tabelę, dostrzegłem pewną prawidłowość – po każdej, kolejnej kolejce, spadamy o jedną lokatę w tabeli. Teraz jesteśmy na siódmym miejscu, zostało jeszcze siedem kolejek, czyli w sumie nic nam z tej strony nie grozi. I tym żarcikiem przez łzy kończę, mając nadzieję, że jeszcze dane nam będzie zaznać smaku zwycięstwa w którymś z meczów bieżącego sezonu.
Szkoda, że Przyroś zawalił drugiego gola bo do tego momentu należałoby powiedzieć, że wybronił nam mecz. Ale Przyroś, jak to Przyroś… Nie mogę zgodzić się z Tricky, że z Wrzesińskim zamiast Luksy byłoby lepiej. Lepiej zapewne ogrywać młodziana niż seniora, który już prochu nie wymyśli, ale na postawę zespołu wpływu to zapewne by nie miało.
Dziwnie Stokowiec ustawia zespół na pięciu obrońców. Może to i nowoczesne, ale do tego trzeba mieć wykonawców. A my nie mamy. Poza tym, jak było dziś widać – bezpieczniej dla nas grać klasycznie, czterema obrońcami niż pięcioma.
Drugi dziś pozytyw to Dyzio. Nie tylko walczył, ale i grał w piłkę. Potrafił się wyróżnić na tle słabego Ruchu. Szkoda, że reszta zawodników nie zagrała z takim zacięciem, jak on. Na cieniutki Ruch by to wystarczyło. Rozumiem, że w portfelu pusto, ale do końca zostało tylko półtora miesiąca – potem wszyscy pójdą w swoją stronę. Jak będą mieli gdzie, bo właśnie teraz pracują na czerwcowe oferty.
Dziwacznie, do końca jest jeszcze siedem kolejek i nawet choćby przy kilku zwycięstwach można się załapać na puchary. A może by tak zagrać na nosie Królowi ? Z drugiej strony po co one nam ? Wschodnie drużyny by nas tylko ośmieszyły
:sztandar:
Moim okiem wyglądało to tak. „Słodko-gorzka Polonia”:
http://poloniawarszawa-ksp.blogspot.com/2013/04/ruch-polonia-21-00-sodko-gorzka-polonia.html
:sztandar:
Tricki – bardzo dobry i ciekawy tekst. Ogólnie zgadzam się z nim w 95 %. Te brakujące procenty to: uważam Kiełba za najgorszego zawodnika tego meczu. Zmarnował parę b. dobrych sytuacji a od niego więcej powinno się wymagać niż od naszych drewnianych 2 stoperów i nieszczęsnego Pazia.