W zaległym meczu 12 kolejki Polonia zremisowała z czternastą w tabeli drużyną Świtu Nowy Dwór Mazowiecki. Tym samym remisowa passa polonistów trwa od pięciu kolejek.
Pierwszy kwadrans gry minął na wzajemnym „badaniu się” przez graczy obu drużyn, jednak to przyjezdni zdają się grać z większym zaangażowaniem, czym dwukrotnie zmusili Mateusza Tobjasza do interwencji. Polonia stara się wyprowadzać kontry. Pierwszą groźną sytuację „Czarne Koszule” przeprowadziły w 25 minucie. Bartosz Wiśniewski dobrze podał wzdłuż pola karnego do Mariusza Marczaka, ale obrońca gości zdążył wybić mu piłkę spod nóg przed oddaniem strzału. W 36 minucie spotkania na strzał z dystansu zdecydował się Marczak. Piłka lecąc w światło bramki zrykoszetowała jeszcze o obrońce Świtu, czym zmyliła bezradnego golkipera rywali. W 42 minucie Świt był bliski wyrównania. Doskonałe dośrodkowanie z prawego skrzydła minęło dosłownie o centymetry próbującego wykończyć akcję głową napastnika. Do przerwy żadna z drużyn nie stworzyła większego zagrożenia przed bramką rywala.
Pierwsza warta uwagi sytuacja w drugiej połowie miała miejsce w 56 minucie. Wiśniewski dobrze przyjął piłkę z powietrza, po czym bez zastanowienia zagrał do Tomasza Chałasa. Niestety bardzo aktywny dziś napastnik Polonii zbyt długo dryblował i w ostateczności jego strzał był niecelny. Trzy minuty później groźny płaski strzał oddał Wiśniewski, jednak na posterunku był bramkarz Świtu. W 62 minucie bardzo groźną kontrę wyprowadzili goście. Obity rykoszetem strzał z trudem odbił Tobjasz, a przy próbie złapania piłki był jeszcze faulowany. Jak pokazały dotychczasowe mecze poloniści fatalnie spisują się w kryciu podczas stałych fragmentów gry. 70 minuta potwierdziła tylko tą teorie. Do rzutu wolnego bitego sprzed pola karnego najwyżej wyskoczył niepilnowany napastnik gości i głową strzelił obok bezradnego Tobjasza. Pięć minut zdobyciu bramki goście z Nowego Dworu mogli wyjść na prowadzenie. Niemalże bliźniacza akcja do bramkowej, tym razem po wybiciu piłki przed pole karne zakończyła się groźnym strzałem z dystansu, ale na posterunku był Tobjasz. Kolejny groźny strzał sprzed pola karnego zawodnik Świtu oddał w 80 minucie, ale znowu pewnie obronił Mateusz. Minutę później szczęście uśmiechnęło się do polonistów. Doskonale w polu karnym zachował się Wiśniewski, który precyzyjnym strzałem po długim rogu nie dał szans bramkarzowi gości i wyprowadził nas na prowadzenie. Niestety w ostatniej akcji meczu po raz kolejny nasi gracze fatalnie kryli przy rzucie rożnym, co poskutkowało utratą bramki na 2:2.
25.10.2017 Warszawa
Polonia Warszawa – Świt Nowy Dwór Mazowiecki 2:2 (1:0)
bramki: Mariusz Marczak 36, Bartosz Wiśniewski 81
Polonia: Mateusz Tobjasz Ż – Marcin Bochenek, Daniel Choroś, Bazyli Kokot (46. Przemysław Szabat), Grzegorz Wojdyga – Bartosz Wiśniewski (86. Mariusz Wierzbowski), Rafał Zembrowski, Marcin Gawron, Mariusz Marczak, Mateusz Małek (75. Cezary Sauczek) – Tomasz Chałas (72. Patryk Zych)
Sędzia: Grzegorz Kujawa (Warmińsko-Mazurski ZPN)
Poziom bardzo słaby ale w końcówce nasi się ruszyli. Sędzia nie uznał nam bramki (dyskusyjny spalony). Goście za murem , przyszły zielone ludki .
Czy trener Chrobak widzi ile bramek tracimy po stałych fragmentach? To bodajże 9 taki gol, 8 po wrzutkach. Nie wiem czym on się zajmuje na treningach, bo na pewno nie poprawą obrony i krycia podczas stałych fragmentów. Okres ochronny powoli się kończy, a drużyna, mniej więc od spotkania z Łomżą, gra coraz gorzej i wychodzą problemy i błędy sprzed roku. Między grą rok temu a dzisiaj nie widzę żadnych różnic, znów beznadzieja i brak pomysłu. Przykre
9 bramek z 12 po SFG. Jestem wyrozumiały, bo mamy bardzo wąski skład. Tym jednak nie można wytłumaczyć fatalnej gry obronnej przy SFG.
Dziś w ogóle fatalnie grali w końcówce. Zamiast strzałów zabawa, a każda wrzutka rywala to panika.
Dlatego uderzam w Chrobaka, bo to już obciąża bezpośrednio jego. Stałe fragmenty gry to absolutna podstawa w pracy szkoleniowca, bo to jeden z łatwiejszych sposobów na zdobycie bramki w piłce nożnej. U nas natomiast atak podczas SFG właściwie nie istnieje, tak samo jak obrona podczas nich. Stąd moje pytanie co on robi z tym zespołem i nad czym tak pracuje? Bo efektów żadnych nie widać..
na konferencjach po raz kolejny trener powtarza że problem zna i jest to non stop ćwiczone, czyli albo trener nie potrafi przekazać/nauczyć, albo piłkarze nie kumają bazy i nie potrafią przyswoić 🙁
Pewnie wina się rozkłada na obie strony. Ale w Sieradzu np. Tobjasz robi pusty przelot, a Choroś zasypia, dziś Tobjasz się natomiast poślizgnął przy 1 bramce. To są elementarne błędy piłkarzy. Może przydałby się też jakiś wywiad z Piotrem Wojdygą.
Niema wytłumaczenia dla takiego farfocla w doliczonym czasie … nosz urwał jego nać.
Popłakałem się …. co tu więcej pisać
Szlag mnie trafił i jeszcze trzyma, gdy zobaczyłem co odpierdzielili w 95 minucie. Ta drużyna to Marczak i jego słabi pomocnicy. Ostatni kwadrans to Świt, który się odkrył i nasze kontry, z których coś powinno wpaść. Ale nie sztuką jest szarpnięcie po skrzydle tylko celne dogranie albo strzelenie w światło bramki przy słupku. To nie tylko do Wojdygi.
Świt był niższy, ale jakby więcej i szybciej biegał, bardziej chciał.
Nie wiem jaka idea się zaświeciła przy wycofaniu Kokota i wstawienie Szabata na stopera. Większy z niego zysk w przodzie niż na stoperze, a Kokot przynajmniej dodawał przewagi wzrostowej przy stałych fragmentach pod obiema bramkami.
Zauważyłem 3-4 bardzo aktywne pressingi na Świcie przy wyprowadzaniu przez nich piłki i z tego nawet Wiśnia strzelił ładną bramkę. Ale to za mało. Za mało też jeżdżenia na dupach i walki z sercem, za dużo zagrań na alibi, w poprzek lub zupełnie do nikogo, ale to ostatnie jest normalne w IV lidze gdzie jesteśmy.
Tracone gole po stałych fragmentach trener musi wziąć na siebie, bo taka ich ilość to nie przypadek.
Ostatnie trzy remisy: z Ostródą, Sieradzem i Świtem to sabotaż, to nie miało się prawa przydarzyć. Stracone sześć punktów i wysokie miejsce w czubie tabeli.
Widzę, że nasi piłkarze nie mają genów zwycięzców, nie mieli w II lidze, nie mają i teraz. To nie jest kwestia pecha.
ŁKS męczył się w III lidze, a po awansie, praktycznie bez wzmocnień bije się o kolejny awans. To przykład dla naszego trenera, że umiejętności piłkarskie zawodników to nie wszystko.
Piłkarze taką grą i wynikami odstraszają kibiców od przychodzenia na stadion.
Dokładnie, Sokół Ostróda, Warta Sieradz i Świt, ten sam scenariusz. Prowadzimy, a potem SFG i remis. Byłoby 6 punktów więcej, właściwie pewne utrzymanie i do meczu z Widzewem podchodzilibyśmy na luzie.
Więcej, nawet z szansami na doskoczenie do Widzewa. Ale trzeba walczyć, a nie liczyć że się samo wygra. I te stałe fragmenty, to woła o pomstę do nieba.