Pik, pik*… budzę się… choć właściwie po kilku nieprzespanych nocach mogę powiedzieć, że po prostu otwieram szerzej zmęczone oczy. Mimo tego, że ten cholerny kaszel i gardło dokazują mi od meczu z Radomiakiem nie wkurzam się mocno…
Wygrana w tym spotkaniu rekompensuje mi w pewien sposób tę cholerną chrypkę i suchy kaszel. Wracając jednak do pikania. Widzę jakiś komunikat na smartfonie „Hej czy widziałeś felieton Szczepłka na MZPN?”. No, to pospane…
Pan Stefan Szczepłek jest cenionym dziennikarzem w Polsce. Pisał w czasach gdy o oglądaniu meczów na K6 mogłem tylko marzyć. Teraz już nie marzę, bo jestem na miejscu i wiem co się na Polonii dzieje.
Dziennikarz „Rzeczpospolitej” za pierwszym razem został mi przedstawiony jako sympatyk Polonii. Chwilę później oczywiście wiedzę uzupełnił fakt, że widywany jest też na Ł3. Podczas meczów domowych Pana Stefana na trybunie prasowej nie widuję. Zwykle siada niżej… z VIP-ami i byłymi pracownikami klubu.
Po tym przydługim wstępie trzeba przejść do wspomnianego tekstu redaktora Szczepłka zatytułowanego „Tęsknota za skórzaną piłką”, w którym w dość osobisty sposób nostalgicznie wyjaśniana jest różnica między dwoma warszawskimi klubami, na których mecze stale uczęszcza.
Z wywodu wnioskuję, że panu Stefanowi fajnie się na Ł3 patrzy na piłkę, ale wkurza go nieziemsko słuchanie festiwalu bluzgów z „Żylety” i to, że nie może z kolegami wymienić na bieżąco uwag dotyczących oglądanego spotkania. Stadion to nie teatr, ale wiadomo, inteligenta zawsze rażą słowa powszechnie uważane za wulgarne.
W opozycji redaktor miał mecze Polonii, które ogląda w towarzystwie. Tu pada konkretne wyliczenie: – szarzy kibice, Jerzy Engel, Jan Englert, Marek Jurek [jedyny, poza prezesem, stały bywalec z całego pogrubionego zestawu – przyp. DS], Janusz Zaorski, Stefan Friedmann… Jest tak, jak w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych. Można z każdym porozmawiać, wziąć autograf, zrobić sobie zdjęcie. W tym miejscu zastanawiam się czy pan Stefan chce się ogrzać w blasku sławy starych gwiazd czy przychodzi na K6 dla starych znajomych. Polonia w końcu była znana z takich sytuacji. Ludzie nie mający czasu spotkać się w tygodniu zawsze znajdą chwilę na rozmowę podczas przeżywania wspólnej pasji…
Nie wiem… bo w kolejnych akapitach widzę, że pan Stefan narzeka na pogorszenie standardów na K6: – Mecze na Łazienkowskiej to zazwyczaj półtorej godziny bluzgów. Im lepszy lub bardziej utytułowany przeciwnik przyjeżdża do Legii, tym bardziej jest atakowany. Do niedawna Polonia różniła się od Legii tym, że w sytuacjach, w których na Łazienkowskiej się gwizdało, na Konwiktorskiej słychać było brawa. W ten sposób witano gości i dziękowano im po meczu. Doszło nawet do sytuacji niezwykłej : pewien klub spod Płocka był tak zauroczony przyjęciem w Warszawie, że poprosił aby rewanż, którego był gospodarzem, odbywał się także na Polonii. Przywiózł swojego spikera, kibiców – było super.
Komentowany przeze mnie felieton ukazał się po meczu z Radomiakiem (zgoda Legii – to tak dla niewtajemniczonych), natomiast opowieść pana redaktora dotyczy oczywiście Amatora Maszewo. Żeby zobrazować sprawę zerknijcie na obiekt ówczesnego rywala [tutaj więcej fotek]. Wiem, że wymiar IV ligi był fajny. Przyjęcie Amatora było świetne, ale użycie logiki nie boli. Obiekt zespołu z Maszewa nie nadawał się na przyjęcie kibiców Polonii, którzy w tamtym czasie licznie jeździli za zespołem. KS Łomianki, które gościły jako pierwsze „Czarne Koszule” przeznaczyły 10 albo 20 wejściówek dla fanów Polonii. Ich stadion miał 300 krzesełek. Obiekt w Maszewie o 100 mniej. Przykro mi, że odzieram tą opowieść ze swojego piękna, ale rozegranie domowego meczu w Warszawie Amatorowi było po prostu na rękę. Nam zresztą też, bo w końcu nie trzeba było jechać pod Płock…
Drugą sprawą jest ten „tragiczny” mecz z Radomiakiem. Czy pan redaktor na serio nie zdawał sobie sprawy, że gdy kibice pojawili się na sektorze gości to będzie festiwal „wzajemnej miłości”. Kibice Radomiaka i Legii uprzejmie dopingujący na stadionie Polonii? Nie! To za duży Matrix nawet w dzisiejszych czasach, w których większe brednie są wygłaszane. Z kronikarskiego obowiązku redaktorowi Szczepłkowi przypomnę od czego goście zaczęli swój piątkowy doping. Pierwszym skandowanym hasłem było „J**ać Polonię”. Także chamstwo nie pojawiło się na K6… ono przyszło, a technicznie rzecz ujmując przyjechało… Panie Stefanie to nie fair używać takich argumentów w stosunku do Polonii w takim meczu. Radomiak to nie Amator… to nie ta skala.
Pan tęskni za skórzaną piłką. Ja już nie tęsknię, bo – i tu uwaga do sztabu i całego zespołu – moja Polonia wreszcie zagrała jak z nut! Nie wierzyłem w zwycięstwo, mimo obstawienia 4:0 u buka nie wierzyłem. Nie wierzyłem też w to co widziałem. Formę i postawę piłkarzy uważałem za fatamorganę. Na całe szczęście w sobotę po przebudzeniu wynik się nie zmienił… Radość i chrypka pozostały, a ja w naszym retro nadal czekam na więcej.
Szanowny Redaktorze Kwiku!
Bronisz upadłej sprawy. Poziom naszego dopingu pod względem kultury jest żałosny. Nawet jeśli odrzucimy derby lub paraderby jako sytuacje skrajne, to i tak jest fatalnie. Każdorazowo muszę się dowiedzieć co to jest Legia i co z nią trzeba robić. Nigdy nie gramy z rywalami, przeciwnikami itd., tylko zawsze z k….mi. Bluzg stał się standardem.
Wyświechtany argument, że stadion to nie teatr zupełnie mnie nie przekonuje. Nie teatr i też nie zakład szewski. To że nie przychodzimy w smokingach, nie znaczy, że możemy chodzić z gołymi zadkami.
Może jestem dinozaurem, ale nie podoba mi się to. Do mnie przemawia idea „czarnych kulturalnych”.
Ale mnie się też opcja z IV ligi podobała, ba w moim mniemaniu 7tsk powinno być stosowane okazjonalnie w momentach gdy gramy z 7egią, jej zgodami lub klubami, które z sektora gości krzyczą „Legia Warszawa”. Jak się to nie pojawia powinniśmy skupiać się na dopingu dla Polonii.
Inną rzeczą jest to, że ja się nie wychowałem na „czarnych kulturalnych”. Mnie to nie przeszkadza. Wstawki o „chłopkach na wykopkach” miały swój urok, trochę tęsknię, ale to raczej uwaga do gniazdowych. Swoją kreatywnością mogą zmienić obraz… Nie ma mnie w młynie, więc nie będę w ich kompetencje wchodził.
Mieszanka kibiców przed Głowną po prostu rewelacja pełen przekrój kibicowski i kulturowy każdy z własnym zdaniem i spojrzeniem na rożne sprawy nie często jest okazja by wymieniać spostrzeżenia w takim gronie. Jakiś tam % racji pan Szczepłek ma, jest sporo spotkań przy K6 gdzie można by zastosować zasadę zero bluzgów oraz nie wspominać o cska by pobudzić doping i te dwie godziny spędzone na stadionie tylko by na tym zyskały. Wiadomo jaka atmosfera, wyniki i gra były w sezonie do którego odwołuje się pan Szczepłek, to była dobra mieszanka i fajne czasy. Może gdy poprawią się te trzy elementy znów się powtórzy ta kibicowska sielanka, a tym czasem trzeba być gotowym że czasem poleci kilka przyśpiewek w stronę gości, piłkarzy drużyny przyjezdnej czy sędziego. Sytuacja sprawiła że tez obrywa się pewnym vipom ale z czegoś to wynika. Stadion to nie teatr czasem niektórzy przychodzą by w piątek przed weekendem by się wykrzyczeć, a że czasem wiadomo jaką przyśpiewka poleci, dobrze czasem komuś nawrzucać i tyle. W dodatku gdy z sektora gości też płyną uprzejmości jest akcja i reakcja.
Argument o tym, że oni przecie krzyczą to my odpowiadamy moim zdaniem jest chybiony. Jeśli jednak pomimo wszystko miałbym się do niego odnieść to po pierwsze primo można zignorować, choć wiem, że nie łatwo, po drugie primo, były sytuacje w przeszłości gdy po prostu klaskaliśmy/gwizdaliśmy. Mnie osobiście nasycenie bluzgów przeszkadza i zgadzam się, że jest coraz większe.
@Kwikster, no sorry, ale Twoje uwagi są jakbyś nie bywał na K6 i bardzo Cię przepraszam, ale z rzeczywistością mają tyle wspólnego, co bajania prezesa Engela o stadionie.
Z poziomem kibicowania zeszliśmy do średniej krajowej. Czy mam przytoczyć, jakie bluzgi i wulgarne przyśpiewki pojawiają się na KAŻDYM meczu, niezależenie, czy jest to zgoda sąsiada, czy nie?
Nie zauważyłeś, że odkąd władze klubu obraziły się na WP, prowadzący doping Ultras E. hołduje zasadzie, im wulgarniej, tym lepiej? Osobiście rozmawiałem o tym kilka razy z gniazdowym. Podsumowując: jak sobie nie posabaczą, to im koledzy zza miedzy i innych stadionów wypomną, że są dzieciuchami i nie na tym prawdziwy ruch kibicowski polega. Dziecinada.
Śmiem twierdzić, że właśnie z powodu owych wulgaryzmów przychodzi coraz mniej kibiców. Ja w każdym razie nikogo nie zapraszam i nie mam zamiaru, dopóki się to nie zmieni. Do znudzenia powtarzam, że była to – Czarni Kulturalni – marka, którą przyciągaliśmy wielu kibiców. Sam też chodzę raczej z wewnętrznego obowiązku, a nie z przyjemności. Zauważ, że w ostatnim roku w Ekstraklasie poziom dopingu był o kilka, kilkanaście poziomów lepszy.
Oczywiście, możesz skwitować, że to narzekania jajogłowego i beze mnie i mi podobnych damy (dacie) sobie radę. Weź jednak pod uwagę fakt, że ilość wulgaryzmów jest przeciwnie proporcjonalna do frekwencji. Frekwencja natomiast, a nie mityczny stadion, jest tym, co przyciągnąć może sponsora z prawdziwego zdarzenia.
PS Mecz z Wałbrzychem pokazał, że można bez bluzgów. Wiem, że udało się to dzięki dogadaniu się władz klubu z Enigmą. Czyli da się. I była to potężna reklama Klubu.
Emil nie wróci na gniazdo, Kurczak raczej też. Mamy co mamy, więc niestety musi być tak jak jest…
Kijcze użył fajnego argumentu, że moglibyśmy być ponadto… Ja akurat kompleksu 7egii nie czuję. Nie jestem stąd i mam ich gdzieś. Dopuszczam możliwość odpyskowania zielonym, ale jak gramy z np. neutralną Siarką Tarnobrzeg, to po co wypominki o 7egiuni?
Gdy byliśmy czarni kulturalni nie widziałem stada sponsorów pędzących do nas z ofertą reklamową.
Myślisz, że przez doping wszyscy sobie poszli? To raczej głębszy problem niż kilka „k**ew” i „ch**ów”…
Jasne, że to jest głębszy problem, ale pytanie, co tu jest przyczyną, a co skutkiem. Teraz mówi się sporo o tym, że frekwencja pogorszyła się przez wyniki i przez Engelów. Ale zauważ, Kwikster, że zjazd poziomu dopingu i przejęcie klubu przez spółkę wystąpiły praktycznie w tym samym momencie (no dobra, doping siadł rok wcześniej, ale wtedy wrogiem publicznym nr 1 był MKS). Mam wrażenie, że jedno i drugie przyczyniło się równie mocno.
Po drugie, tu nie chodzi o to, żeby ludzie nie odchodzili przez doping. My musimy czymś tych ludzi przyciągnąć i to przyciągnąć nowych, bo za 30 lat wszyscy poumierają i pies z kulawą nogą na te mecze przychodził nie będzie. Co my możemy dać takiemu nastolatkowi w szkole średniej powiedzmy? Mamy mniejszy stadion, gramy 2 ligi niżej, Ligę Europy albo Ligę Mistrzów oglądamy w telewizji, mamy mniejsze i bardziej podzielone środowisko, argumenty historyczne, które za nami przemawiają są za stare – do nastolatków bardziej przemówi Groclin niż odrzucenie patronatu milicyjnego. Musimy wytworzyć sytuację, w której bycie za Polonią nie jest wyborem koloru szalika – jest deklaracją ideową. I dlatego musimy być dla Legii alternatywą, najlepiej właśnie alternatywą kultury kibicowskiej.
Mała anegdota. Mój ojciec był i jest za Legią. I ja w sumie też byłem za dzieciaka, bo wszyscy byli. Jakoś pod koniec podstawówki pojechałem na parę dni do Wilna. Akurat zgrało się to w czasie z meczem w el. do europejskich pucharów, w których Legia dostała oklep od jakiegoś wileńskiego klubu na jego terenie, a potem w akcie desperacji kibice Legii zaczęli demolować tym Bogu ducha winnym Litwinom stadion, następnie rozleźli się z jakimiś burdami po mieście. Wyobraź sobie miny tych ludzi, kiedy na pytanie, skąd jesteśmy, odpowiadaliśmy: „Z Warszawy”. Wtedy zdecydowałem, że nie chcę być tego częścią i trafiłem na Polonię. Nie dlatego, że była innym klubem z Warszawy, ale dlatego, że pod względem kultury kibicowskiej była Legii dokładnym przeciwieństwem.
I jeszcze jedno na marginesie. Po co piszesz (nie tylko Ty) „7egia”? To dziecinada. To coś zmieni, jak napiszę nazwisko polityka, którego nie lubię z małej litery? Albo jak napiszę: „POLONIA” zamiast Polonia? Albo jak odwrócę to nieszczęsne „L”?
I znów ta martyrologia. To było i się nie wróci? Nie ma wehikułu czasu. Kiedyś siedziałem i sobie analizowałem jak było i co się spierdzieliło. Nie prowadzi to do niczego. Trzeba zacząć od początku bez wypominek i wtedy może będzie to jakoś grało.
A po co piszę? Stare przyzwyczajenie…
Nie tylko przez bluzgi rzecz jasna. Ale to się również dołożyło. I to solidnie, ale to moja opinia.
Enigma musi wreszcie zrozumieć, że CZARNI KULTURALNI to właściwa droga podczas meczów neutralnych. Ja sam zawsze zdzieram gardło w młynie ale na neutralnych meczach nie dopowiadam przekleństw do końcówki przyśpiewki „To my fani z Warszawy…” itp.
U mnie w rodzinie wszyscy jesteśmy zażenowani ilością bluzg w ostatnim czasie.
Inna sprawa to w ogóle jakość dopingu. Enigma zamiast bluzgać mogłaby w końcu zacząć organizować porządny doping, jakieś warsztaty, inicjatywa… Siła dopingu na Radomiaku nie była powalająca
Niestety muszę dołączyć do osób narzekających na doping. Na Polonię przyciągnęli mnie „Czarni Kulturalni”, a niestety z kulturą na trybunach u nas co raz gorzej. Wydaje mi się, że ten inny doping był naszym dużym atutem, czym innym możemy obecnie zachęcić nowych kibiców do wybrania Polonii zamiast Legii?
Panie redaktorze naczelny kwkster jeżeli będziesz miał 1/100 wiedzy p. Stefana na temat sportu i piłki nożnej to też z nim usiądziesz niżej z kolegami i vipami jeżeli tak CIĘ TO UWIERA .
Nie nabzdyczaj się, Dks70 – Pan Stefan chce dla Polonii dobrze i Kwiku chce dla Polonii dobrze. Ba, może być tak, że w ogóle wszyscy chcą dla Polonii dobrze, jeno każdy chce to „dobrze” zrobić, tak po swojemu…
Mnie bliżej do poglądu Pana Stefana, ale rozumiem Kwika. Liczę 57 wiosen, a darłem ryja w młynie, jeszcze w czasach Amatora Maszewo, o których wspomina Stefan Szczepłek. Teraz już nie drę ryja w ogóle. No i czemuż, to ktoś zapyta, ach czemuż? A, no temuż, że mnie, zgredowi, to już nie bardzo wypada, temuż, że po darciu ryja przez 90+dogrywka minut, cokolwiek słabiej się regeneruję, co sprawia, iż gardło mam zdarte do cna, a w pracy traktują mnie, niczem gościa, który przez cały weekend chlał wódę i przyszedł do roboty „wczorajszy” (ze względu na Himilsbachowski sposób wysławiania się), ale też temuż, iż w swoim, nieco ponadbalzakowskim wieku, nie przystoi mnie na komendę mocno niedouczonego gniazdowego pomstować na Legię podczas meczu z Nerem Poddębice.
Ten ostatni powód, jest dla mnie na tyle ważny, że stawiam go ponad złą opinię w pracy (bo, kto uwierzy, że on ledwie mówi, nie z powodu przechlania, jeno z powodu kibicowania Polonii Warszawa – Legię, to by pewnie przełknęli 🙂 ).
Idealnym na ciężkie czasy w gnieździe, byłaby krzyżówka Qrczaka z Emilem, albo chociaż Qrczak, albo chociaż Emil. Ale – to se ne vrati, jak mawiają Czesi…
Aby być gniazdowym, trzeba mieć to coś, które nie każdy posiada. Doping zaczyna się czymś prostym, co chwyci każdy, nawet nuworysz na Kamyku. Potem nawija się, coraz trudniejsze kawałki. Potem trzeba się postarać rozruszać, tzw. „drugą stronę”. Kiedy wszyscy są rozgrzani, należy włączyć najtrudniejszy do odśpiewania repertuar, bo kiedy ludzie będą zmęczeni, albo, gdy będziemy przegrywać, włączenie trudnego repertuaru będzie skutkowało blamażem, tak wobec naszych pikników, jak i naszych wrogów.
Po przerwie należy wszystko powtarzać od nowa, w należytej kolejności. Kiedy ludzie już nie mają na nic siły (bo naprawdę, nie każdy, nawet kilkunastoletni młodzieniec ma siłę, nie mając pojęcia o tym jak śpiewać, żeby się nie zmęczyć śpiewem) należy włączyć coś najprostszego, co łatwo zaśpiewać głośno ostatkiem sił – klasyczny przykład jazdy na oparach z dobrym efektem:
„La la la la la la la la la la la la,
La la la la la la la la la la la la,
naprzód Po-lo-nia, naprzód Po-lo-nia,
naprzód, naprzód, naprzód Po-lo-nia”.
Wiem po sobie, a nie jestem Dodą Rabczewską, ani nawet Mietkiem Szcześniakiem, że to, to ja mogę śpiewać nawet wówczas, gdy normalnie nie jestem z siebie w stanie wydobyć ani jednego słowa.
A bluzgi, ktoś zapyta, a bluzgów, to kolega starszy tu w ogóle nie uwzględnia?
Odpowiadam: stadion, nie Wersal, jak ktoś mnie wqrwił, to i ja (co mi nie przystoi, z racji wieku) się dołączałem. I Emil, a zwłaszcza Qrczak, zarzucali w zdecydowanej większości przypadków „epickie pieśni ozdobione najwspanialszymi wiązankami kwiatów polskich” wówczas, gdy był ku temu powód, który nawet ja akceptowałem.
Nie jestem jednak w stanie zaakceptować i nigdy nie zaakceptuję, LTSK podczas meczu z Wartą Sieradz, czy Wartą Działoszyn, ba, nawet podczas meczu z naszym niedawnym przecież przyjacielem – Radomską Bronią. LTSK, kiedy nie ma Legii i jej wafli, uważam za żenujący przejaw zakompleksienia. A to jest znacznie gorsze i powoduje znacznie bardziej kpiące komentarze, niż całkowity brak LTSK. Ba, jestem przekonany, że nic tak nie wqrwia bezmózgich karków, niż proste, dosadne i prawdziwe: „chłopki na wykopki”, nie mówiąc o bardziej wyrafinowanych, bezbluzgich przyśpiewkach.
No, i co? Do kogo mi bliżej, Bracia po szalu, do Pana Stefana (który mógłby być moim ojcem), czy do Kwika (który mógłby być moim synem)?
Ulżyłem sobie, bez nadziei na to, że moje pier..lenie cokolwiek zmieni. Bez wątpienia przekonałem, od dawna przekonanych i naraziłem się na kpinę tych, którzy wiedzą swoje, a ja nie jestem „Kto Ma Wiedzieć, Ten Wie”, co skutkuje oczywistą konstatacją, iż w dupie byłem i gówno wiem.
…co przyjmuję z pokorą i pozostaję przy bezgranicznie durnym, zdaniu odrębnym w przedmiotowej sprawie…
Pan Stefan nie wie co się tu dzieje. Nie zadaje od dawna dobrych pytań i nie drąży. Dużo celniej piszą Bratek i Wesoły… On już niestety Polonii dobrze relacjonował nie będzie.
Nie muszę z nimi siedzieć. Nie mój klimat. Siedzę nad nimi z kolegami, którzy piszą o Polonii z pasji. Pan Stefan przychodzi tu do pracy…
Problem w tym, że dla stefana DOBRZE jest wtedy, gdy nie ma słownych wycieczek pod adresem włodarzy klubu…. grupa kolesiów od wielu lat trzyma się razem i będzie się trzymać… i wszystko w tym temacie, może jeszcze jedno.. SZCZEPŁEK TO KOLABORANT… cóż, z wiekiem człowiek zapomina o ideach, szlachetności i uczciwości… szkoda… stefanie, pozdrowienia dla kurskiego z TVP
Mountas powiedział lepiej niż sam chciałem. Dodam może tylko, że nie każdy na trybunach chce chamstwa, stąd prosty wniosek, aby nie raczyć nim innych ludzi. Co innego kiedy jest mięso komu posłać, ale gdy adresata nie ma to po co ? Aby leczyć frustracje zarzucających śpiew ? Stadion to nie lecznica. Dowcipna przyśpiewka bardziej boli niż stek wyzwisk bo ten jest codziennością dla adwersarzy. Tylko sztuką jest te warszawskie przyśpiewki odszukać i przywrócić na nasze trybuny. Ale jakby się dało to trąbiłoby o tym środowisko, a i nowych kibiców by nam przybyło. Nie każdy chce się pomyjami obrzucać, a już z pewnością ściągać w to obrzucanie znajomych.
Poza tym konkurujemy w jakiejś lidze wyzywania się ? Przynajmniej ja do tego nie aspiruję.
Pan Szczepłek po prostu uważa, że jest kibicem warszawskiego futbolu. Idiotyzm do którejś tam potęgi. Nie da się kibicować i cwelom i nam jednocześnie. Sorry, panie Stefanie. Rywal zza miedzy nigdy nie będzie klubem, któremu będę kibicować. To samo tyczyć się będzie kibiców z Ł3 i ja to doskonale rozumiem i akceptuję. Stadion to nie kort tenisowy z ubranymi na biało tenisistami, gdzie kibice biją brawo w każdą możliwą stronę. Podczas meczu piłkarskiego k*****i rzucają wszyscy: sędziowie, piłkarze, kibice, itd. To jest fakt. I tego się nie zmieni. Pan Stefan ma utopijną wizję meczu piłkarskiego, gdzie rzucenie z trybun „sędzia kalosz” już jest występkiem, czynem karygodnym. Powtarzam raz jeszcze: jestem dumnym kibicem Polonii Warszawa, a to oznacza jednocześnie że będę życzyć jak najgorzej zdzirze z Ł3. Tym bardziej, że mam za co. (Za te 40 lat …, itd.). Niech się zdzira cieszy, że ją toleruję (z właściwym rozumieniem tego słowa).
Niestety także dostrzegam coraz gorsze zachowania kibicowskie na K6. Zachęciłem swoje dzieci do kibicowania Polonii, jako klubowi z tradycjami, elementami patriotycznymi, kulturą. Jako kibic ze zamiejscowy, wschodu Polski o Polonii opowiadam gdzie się tylko da. Myślę, że kilka osób zaraziłem przynajmniej okazywaniem KSP sympatii a na pewno dużym zainteresowaniem. Niestety w pracujące poniedziałki często bez drwiny słyszę: kiepsko poszło. Odnośnie kibicowania to także wprowadzony przeze mnie na Konwiktorską mój syn (obecnie już studiujący w stolicy i bywający na meczach) także potwierdza, że styl kibicowania upada i nie odbiega od reszty. Przykre. Oczywiście czasami bluzg jest niezbędny, ale używany jako wykrzyknik a nie jako przecinek. Zawsze na prowokację ze strony legijnych przyjezdnych można odpowiedzieć gromkim Polonia, Polonia…. Legii wtedy nikt nie usłyszy.
„Czarny kulturalny” to w gruncie rzeczy zwietrzały mit. Owszem, można tęsknić za inteligenckim sznytem, ale on się skończył dawno temu i nie wróci. Nie ma już stadionowych dżentelmenów; są epigoni, którym czasem łza się w oku zakręci i którzy czasem sobie tęsknie westchną pod nosem. W gruncie rzeczy tylko tyle mogą… Bo obszar dyskursu między czarnym kulturalnym a kumatym zapatrzonym we wzorce kibicowskiej subkultury jest wąski, ciasny, płaskim jednostronny i szalenie jednopoziomowy.
A teraz coś na usprawiedliwienie zaistniałej sytuacji: oczywiście, że poziom dopingu na Polonii podupada. Pamiętajmy jednak, że jest on zawsze i wszędzie, nie tylko na Konwiktorskiej 6, wypadkową tego, jaka jest sytuacja klubu i atmosfera wokół niego. Jest źle, bo inaczej być nie może.