W dzisiejszy dżdżysty dzień doczekaliśmy się wreszcie inauguracji ligowej wiosny na Konwiktorskiej. Odwiedzili nas piłkarze Warty Poznań, z którymi przegraliśmy u nich, wyciągając wówczas pomocną dłoń w momencie kiedy byli w totalnym dołku. Dziś, biorąc pod uwagę naszą pozycję w tabeli, liczyliśmy na rewanż i zwycięstwo. I powiem od razu – srogo się zawiedliśmy.
Już przed meczem zwróciliśmy uwagę na nadspodziewanie defensywne ustawienie, z mającymi straszyć przeciwników z Poznania, Danielem Gołębiewskim, Fabianem Pawelą i Marcinem Kluską. Reszta to byli raczej gracze bardziej kojarzeni z grą od tyłu. Ktoś rzucił uwagę – zobaczcie, na ławce mamy tylko jednego obrońcę, na co usłyszał szybką ripostę – bo wszyscy pozostali wychodzą w pierwszym składzie!
Początek był niemrawy, ci co widzieli poprzednie mecze zaczęli snuć porównania do wyjazdu do Elbląga. Aż wreszcie nadeszła 13 minuta, kiedy po podyktowanym rzucie rożnym, znany z gry kiedyś u nas, Michał Ciarkowski strzelił bramkę bezpośrednim uderzeniem, lekko lobując źle ustawionego przy bliższym słupku Mateusza Tobjasza. Zrobiło się niemiło. Nasi niby próbowali coś pograć, ale to było jednak „na niby”. Polegało to bądź na różnych wariantach dramatycznych padów, bądź na zawodach kto strzeli wyżej ponad bramką. Szkoda, bo trafił nam się dzisiaj sędzia, którego nie mogliśmy ani przez moment podejrzewać o niechęć do naszej ekipy. Podyktował nawet raczej problematycznego karnego za faul na Marcinie Bochenku. Do piłki podszedł Kluska i pokazał, że on też potrafi strzelić kilka pięter nad bramką. Trybuny zajęczały… Zastanawia czemu nie strzelał pewny w tym elemencie Daniel Choroś lub któryś z rutyniarzy. Usłyszałem interpretację, że pewnie na ostatnim treningu Marcin wygrał konkurs karnych. Jeśli tak, to sorry, ale trening to nie mecz, podczas którego do strzału winien wychodzić ktoś o odpowiedniej koncentracji i zimnych nerwach. Pocieszające było to, że wiedzieliśmy iż na drugą połówkę goście wyjdą w dziesiątkę, bo sędzia do karnego dołożył jeszcze drugą żółtą kartkę dla Jakuba Kiełba, co w sumie dało czerwień.
Do 60 minuty nic się jednak specjalnego nie działo, zupełnie jakby to nasza drużyna była na prowadzeniu. Wtedy to trener zdecydował się na wymianę „Dyzia” na Czarka Sauczka, a w ciągu kilku kolejnych minut za bezproduktywnego Piotra Ćwika – jego imiennika Kosiorowskiego, niewyraźnego Mariusza Marczaka – Krystiana Pieczarę, wreszcie za niefortunnego Kluskę – Mariusza Wierzbowskiego. Wtedy się zaczęło! Okazało się, że nasza drużyna może i wręcz potrafi grać mocno w ataku. To co robili z przeciwnikami dwaj młodzi zasługuje tylko na oklaski, Krystian stwarzał także zagrożenie pod bramką rywali, a i „Kosior” dokładał swoja cegiełkę do gry. Posypały się bramki dla naszych – w 75 po świetnym zagraniu Czarka strzelił Pawela, później w 82 i 86 najpierw po ładnej akcji młodych, a następnie po potężnym uderzeniu Piotrka i przytomnej dobitce strzelał Krystian. Cóż z tego skoro sędziowie z tych bramek uznali tylko pierwszą. Tę trzecią to nawet główny początkowo zaliczył, ale później po interwencjach poznaniaków i konsultacjach z liniowym odwołał. I powiedzmy szczerze – miał w obu przypadkach rację, bo oba strzały zostały oddane z pozycji spalonych. Aż tak nam ten sędzia Rafał Rokosz nie sprzyjał.
Mecz skończył się więc remisem, który jest zdecydowanym sukcesem przyjezdnych. Wszystko było przeciwko nim, a udało się wywieźć jakże cenny w tej sytuacji punkt. My z pewnością powodów do zadowolenia aż tak wielkich nie mamy.
Kilka cenzurek.
Tobjasz – babol przy bramce, później robota wykonywana poprawnie. Ale ten babol kosztował…
Obrona. Boczni, Marcin i Piotr Petasz. W sumie przyzwoicie. Żwawszy był Marcin, chętniej biegał do przodu. Środkowi – Rafał Zembrowski i Daniel też przyzwoicie, choć z drugiej strony przyjezdni chwilami przedzierali się przez nasze linie zwłaszcza do wspomnianej 60 minuty mieli lepsze sytuacje niż my.
Środkowi pomocnicy, jak dla mnie, dzisiaj zdecydowanie nie błysnęli. Nie do końca wydaje się zrozumiałe granie dwoma defensywnymi przeciwko drużynom, które muszą być ograne. Nie są oni specjalnie potrzebni w tyłach, a z przodu niewiele dają. Postawmy sprawę jasno – albo chcemy nastrzelać przeciwnikom bramek, albo nastawiamy się na walkę o remis i kontry. Dzisiaj powinniśmy atakować, atakować i jeszcze raz atakować!
Po bokach Manolo i Kluska. Zarzut? Brak skuteczności. Intrygował, a nawet nieco drażnił, sposób wykonywania rzutów wolnych. Wiadomo, że bije je Marczak, więc pozostaje pytaniem czemu zawsze opodal towarzyszył mu właśnie Kluska, zamiast ustawiać się jako ten atakujący. Na „prasówce” pojawiły się żarty, że oto mamy mistrza i jego padawana…
Atak. Dyzio za dużo się przewracał, a także dawał się wypychać do boków. Fabiana na jesieni nieco krytykowałem, teraz muszę przyznać, że wygląda znacznie lepiej i stwarza zagrożenia dla przeciwników. Plus przytomnie zdobyta bramka. W ataku dobrze zaprezentował się także Krystian. Spalone, zwłaszcza pierwszy były minimalne, a przytomność w grze duża.
Zmiennicy. Piotr był zdecydowanie lepszy od swojego imiennika, którego zmienił, ale mógł być jeszcze lepszy. Nie będę jednak wybrzydzać, bo grał na poziomie. Może mnie swoją grą nie powalił, bo dokonali tego pozostali dwaj zmiennicy, nasza młodzież w osobach Czarka i „Wierzby”. Czarek więcej się pokazuje na boisku. Wiadomo, że chłopak ma dynamikę i drybling i nie boi się zdecydowanie atakować. Wychodzi na pozycje i strzela, a przecież o to chodzi. Mariusz pokazywał się dotąd rzadziej. Pytanie – dlaczego? Dzisiaj błyszczał! Robił z przeciwników wiatraki, praktycznie wygrywał wszystkie dryblingi i nie było dla niego straconych piłek. Dlaczego dostaje tak mało minut? Oto jest pytanie.
Podsumowując można powiedzieć, że mecz przez pierwszą godzinę był z naszej strony słaby i dopiero zmiany przyniosły ożywienie. Wynik nie zachwyca, a raczej smuci, bo na drużynach z dolnej połówki tabeli to my musimy punkty zbierać w komplecie, a już zwłaszcza na własnym boisku, dodatkowo przy dosyć przychylnym sędziowaniu, co w naszym przypadku aż tak częste nie jest. Pozytyw to jakby „odkrycie” jakości gry młodych zmienników. Nie zamierzam wchodzić w buty trenera, ale może dałoby się im więcej pograć?
Czasem w głowie mi się poniewiera
myl niesforna jakaś:
„Czy można takiego znaleźć frajera,
by sprzedać mu Marczaka”?
Gdyby frajer począł kręcić głową
i miał kwaśną minę,
można dołożyć mu honorowo
trenera z Delfinem.
Mecz jak zwykle został przegrany jeszcze przed jego rozpoczęciem. Trener z Prezesem ustawili zespół tak, aby nie stracić najpierw bramki, a z przodu zawsze coś powinno wpaść. Stąd sześciu obrońców i tylko czterech ludzi z przodu, z których dwóch, a nawet trzech nie powinno być dziś na boisku. Gramy nieliczny wiosną mecz u siebie, ze słabym przeciwnikiem, punktów bardzo potrzebujemy, a tu rozpoczynamy bojaźliwie, cofnięci i do tego tradycyjnie sami stwarzając sobie pod bramką zagrożenie.
Warta ani razu nie strzeliła na naszą bramkę, a gol wpadł po bezmyślnym ustawieniu w polu bramkowym po rożnym. Dryblas Tobjasz nie może nie złapać wolnego balona, który mu leci przed nosem. A jak mu już przeleci za kołnierz to gdzie jest zawodnik pilnujący długiego słupka ? Gdzie są stoperzy, którzy drzemiącego na linii Tobjasza powinni wyręczyć i wybić piłkę głową ? Jednak stało się. I co dalej ?
Ano nic. Zespół dalej męczy bułę. Na skrzydłach Kluska unika gry, a Marczak nawet i aktywny, ale bardziej w pozorowaniu gry. No i te jego wywrotki …
W środku dwóch defensywnych pomocników, którzy nie potrafią rozegrać piłki, a mają kupę czasu i miejsca by się tym zająć bo przeciwnik po golu jeszcze bardziej się cofnął. Po czerwonej kartce nawet nie myśleli o przekraczaniu linii środkowej i tyko zaryglowali swoją bramkę. A co u nas ? Dalej to samo. Pawela jeszcze się szarpał i przepychał, za to Gołębiewski poczłapywał bezpiecznie z dala od piłki. Nie chciało mu się grać to powinien sam zejść z boiska.
Myślałem, że ktoś w przerwie opierdoli to towarzystwo. Jednak nie, bo pierwszy kwadrans po przerwie to nadal udawanie gry.
Dopiero zdjęcie z boiska Gołębiewskiego i wpuszczenie Sauczka pokazało, że jak się chce to można ogrywać obronę Warty. Gołębiewskiemu się nie chciało ? Ten facet ani razu nie strzelił w tym meczu, nie wygrał ważniejszego pojedynku biegowego, nie doszedł do główki w polu karnym, nie stwarzał żadnego zagrożenia, nie grał jeden na jednego z piłką przy nodze. Za to junior Sauczek tak grał. Raz lepiej, raz gorzej, ale się starał i miał tego efekty.
Trener nadal trzymał na boisku Ćwika, Marczaka, Donka, Zembrowskiego i Kluskę. Grając w przewadze przegrywamy i nie stwarzamy zagrożenia. Na II połowę powinniśmy od razu wyjść w trzech obrońców ( Zembrowski zostaje w szatni ), z jednym defminem ( Ćwik aut bo on po co ? ) trzech pomocników: Kosior do środka, aby rozgrywał + Sauczek z Marczakiem na skrzydła, Wierzba przed Pieczarą i Pawelą w ataku. Trzeba by zdjąć też po połowie Marczaka i wpuścić Wiśnię, ale zmian tyle nie ma.
Trzeba by też taktykę trenera/prezesa wyrzucić na śmietnik – nasi zaczynają grać, jak przegrywają. Bo wcześniej realizują założenia taktyczne, jak stracą bramkę, to gonią wynik, a taktyka im wtedy już lata koło pióra.
To wskazuje, że trener nie panuje nad zespołem lub nie ma wiedzy, jak prowadzić drużynę. Na dziś prowadzi ją na stracenie. W trzech meczach zdobył cztery punkty, trzy bramki i jest w strefie spadkowej. Przed nim dwa mecze wyjazdowe, na których mu nie idzie.
Ja biję na alarm.
Kolejny mecz, gdy Polonia zaczęła cofnięta, defensywnie ustawiona („byle nie stracić”), bojaźliwa i dopiero w II połowie coś zaczęli grać. Nie rozumiem jak trener nie wyciąga żadnych wniosków i cały czas gra to samo…To jakieś niepojęte, nie rozumiem tego. Najgorsze jest to, że taki Wierzbowski przy innym trenerze, innym ustawieniu mógłby się dużo bardziej rozwinąć. Błysnął w III lidze, a potem zniknął. Mam nadzieję, że z Sauczkiem nie będzie podobnie.
Też nie potrafię pojąć tego uporu trenera. Gdy coś nie wychodzi, nie tylko w piłce, to szuka się innego wyjścia, a trener nie potrafi odczepić się od gry 4 obrońcami i 2 def-midami. Co gorsza ta defensywna taktyka jest tak naprawdę pseudodefensywna. Dzisiejszy mecz był 17 (na 22), w którym tracimy bramkę jako pierwsi. To przerażająca i nadzwyczajna statystyka, która powinna skończyć się jakąś rewolucją w grze/składzie.
Panie Trenerze ok niech Panu będzie może faktycznie młodzi nie mają siły aby grać pełne 90 minut (choć to i tak jest mocno dyskusyjne – a magazynie DS rozmówcy podpowiadają Panu rozsądne rozwiązanie tego tematu) to już nie rozumiem co Ćwik robi w każdym meczu w pierwszym składzie ? (paru innych również) ale skoro młodzi nie mają rzekomo sił na grę na placu przez 90 minut to Ćwik i kilku innych nie mają umiejętności piłkarskich aby w ogóle grać w Polonii !!!! Obudź się Pan i rób przewrót w tej drużynie bo jak Cię słyszę na konferencji jak biadolisz o tym że po jednym słabszym meczu nie będziesz zmieniał podstawowych zawodników no chyba że im się to będzie częściej zdarzać (łaskawco kochany aby nie powiedzieć Panie Marszałku) oni już mieli słabszych kilkanaście meczy od początku sezonu a Ty Trenerze dalej żyjesz nadzieją, że starszyzna Ci tyłek uratuje jak oni zwyczajnie k….a grać nie wiedzą jak a już o konstruowaniu akcji to zapomnij człowieku. Taktyka murować dostęp do bramki i liczyć na stałe fragmenty gry no przecież to się tak rzucało w oczy, że masakra. Taktyku Zajebisty..chcesz chyba w przyszłym sezonie jeździć na nowy stadion Widzewa. Ręce opadają. Przepraszam wszystkich czytających, musiałem sobie ulżyć
Wierzbowski jest w Polonii od roku, był na 3 obozach przygotowawczych. Jeżeli nie jest w stanie zagrać nadal 45 minut, co sugeruje trener, to chyba jest coś nie tak.
Dobra diagnoza Tricky!
Diagnoza jest taka, że bez zmiany trenera nic się nie – zmieni nic. Facet nie wyciąga, żadnych absolutnie żadnych wniosków co przecież widzicie po stylu gry i wszystkim na co trener ma i może mieć wpływ. Młodzi wysportowani chłopcy mówię tu o młodzieżowcach rzekomo nie mają sił aby w kopanej 2 lidze nie pograć uczciwych 45 minut nawet ? Może trener powinien zaliczyć jakiś staż w Ajaxie czy gdzieś i dopiero wrócić do trenowania – ja nie wiem co się dzieje – ale ktoś po meczu z Olimpią pisał, ze modli się abyśmy przypadkiem fartem nie wygrali z Wartą bo znowu obrosną w piórka sztab i piłkarze a w kibiców wlana zostanie nadzieja – całe szczęście że nie wygraliśmy fartem tego meczu co by nie mówić przy bardzo sprzyjających dla nas o dziwo okolicznościach. Do Ekstraklasy z tym trenerem nie ma szans – facet ma blokadę jakąś założoną albo tak wierzy w tą swoją jedyną taktykę, że koniec i posprzątane i żadna siła tego nie zmieni jego filozofii gry. Trudno już mi nie żal ani Trenera ani drużyny ani zarządu – za głupotę i irracjonalny upór się zwyczajnie płaci w każdej dziedzinie życia. W diagnozach każdy z Nas ma rację jedni większą drudzy mniejszą ale łącząc to wszystko w całość..to wiecie że już czas na zmiany personalne..bo diagnozować zwłok nie ma zwyczajnie sensu no chyba, że szuka się sprawcy zgonu.
Mi to ręce opadają. Wszyscy macie racje , tylko dlaczego tego nie widza Engelowie? Naprawdę ktoś pragnie spadku ? Przecież my się z tej 3 ligi już nigdy nie wydobędziemy. W 2giej to jest minimalna szansa na znalezienie sponsora – jest tylko krok od zaplecza ekstraklasy. A najsmutniejsze jest fakt iż Warta nawet w 10ciu była w stanie grać i atakować . Obawiam się ze starszyzna tej drużyny nie jest zainteresowana lepszymi wynikami albo jest po prostu za słaba. Na razie mam ogromny zawód na Danielu , Petasz, Marczak i Zambrowski tez wiele nie oferują. nasz trener – już padło tyle słów a nic się nie zmienia. Ktoś chce spaść – a my nie znamy tych osób.
Kibice zamiast milcząco protestować, powinni głośno dać do zrozumienia, co sądzą o sytuacji – przede wszystkim sportowej – klubu. Do tego białe chusteczki dla Gołaszewskiego. Kompletnie zawiódł, nic z tego już nie ukręci. Jeśli się utrzymamy jakimś psim swędem, to tylko dlatego, że inne graja jeszcze gorzej. A przecież ni eo to chodzi. Tego nie dało się oglądać, tak jak nie da się słuchać Igora na konferencjach.
Trafiłeś w samo sedno !!!
Mnie się zdaje, że Engele dobrze wiedzą, że ten sezon jest na straty i chcą się tylko utrzymać, by w przyszłym roku zaatakować. Problem w tym, że to dość ryzykowne, bo z taką grą spadniemy do 3. ligi