Podczas wczorajszej konferencji prasowej prezes Jerzy Engel zapewniał, że sprawy stadionowe idą w dobrym kierunku.
– Nigdy nikogo z was nie prosiłem o wsparcie. Myślę, że to jest ten moment – 11 stycznia spotkamy się z przedstawicielami ratusza i, mam nadzieję, zamkniemy to do końca. To nie jest projekt dla mnie, dla osób związanych z klubem – a dla Warszawy, dla Polski – powiedział wczoraj do zgromadzonych dziennikarzy prezes Polonii.
Liczymy, że plany spółki i magistratu wkrótce przetną się i zaowocują budową nowego, pięknego obiektu dla najstarszego klubu Warszawy, który od kilku lat niezmordowanie walczy o to by jego fani w nowoczesnej scenerii mogły cieszyć się widowiskami sportowymi. Warszawa zasługuje wzorem Krakowa na stadion dla każdego ze swoich potentatów. Mamy nadzieję, że budowa trzeciego obiektu wypełni pustkę, która od dawna dostrzegalna jest na Muranowie.
Trzymamy kciuki!
„Słowa Jerzego Engela wywołały w ratuszu konfuzję. Marlena Happach, naczelna architektka Warszawy zaprzeczyła, jakoby miała zaakceptować projekt inwestycji na Konwiktorskiej. Także Renata Kaznowska, wiceprezydent Warszawy odpowiedzialna za sport, studzi entuzjazm prezesa Polonii. – Owszem, rozmawiamy z klubem, ale do porozumienia jeszcze daleko – zastrzegła w rozmowie ze „Stołeczną”pani wiceprezydent. Zaznaczyła, że skorygowaną koncepcję zabudowy na razie tylko wstępnie zaakceptował konserwator zabytków, a zarząd miasta jeszcze jej nie oceniał, bo klub jej jeszcze nie przedstawił. We wstępnej fazie są też negocjacje umowy wieloletniej dzierżawy terenów przy Konwiktorskiej. Klub chciałby je otrzymać na 30 lat z możliwością przedłużenia o kolejny taki okres. Umowę musi zaakceptować wojewoda, który użyczył grunty przy Konwiktorskiej stołecznemu samorządowi z zastrzeżeniem, że powinny być przeznaczone na sport” – GW
Niech Prezes przestanie opowiadać o umowie dzierżawy do końca roku, do końca marca, etc., to może oczekiwania kibiców będą dostosowane do rzeczywistości. Finalizacja wstępnego projektu, papierologia do wojewody, decyzja wojewody, pewnie wielomiesięczne negocjowanie umowy dzierżawy, równocześnie pewnie coś z inwestorem odnośnie zapisów w umowie dzierżawy, finalna decyzja rady miasta. Jeżeli coś z tego będzie, to sukcesem będzie zawarcie umowy dzierżawy do końca kadencji.
Oczekiwania dostosowane do rzeczywistości oznaczają brak oczekiwań, jako że do tej pory (po prawie dwóch latach) nie ma:
– analizy chłonności inwestycji,
– koncepcji architektonicznej,
– uzgodnień konserwatorskich,
– uzgodnień komunikacyjnych,
– uzgodnień z gestorami sieci,
– badań gruntu,
– projektu,
– umowy inwestorskiej,
– gwarancji finansowych,
– zgody wojewody,
– zgody zarządu miasta,
– uchwały Rady Warszawy,
– treści samej umowy,
– Warunków Zabudowy i Zagospodarowania Terenu.
To tak z grubsza, bo pewnie nie ma jeszcze kilku rzeczy, ale bez tych powyżej nie ma mowy o zawarciu umowy dzierżawy. Moim zdaniem większości z nich nigdy nie będzie. Dodam jeszcze tylko, że o niektórych rafach pan Prezes nawet nie wie, a pojawią się w trakcie, ale tak to bywa, jak się zaczyna od dupy strony i opowiada się bajki.
Oli – dla Ciebie jak rozumiem Twój wpis będzie sukcesem zawarcie umowy dzierżawy. Dla mnie sukcesem będzie jakiekolwiek coś związane z budową naszego stadionu. Takie choćby małe coś.
Na obce Polonii betonowe pudła nie mogę patrzeć. Nie mogę też słuchać, że drogą do stadionu jest pierwsze zbudowanie komercji, a dopiero potem stadionu. Przy czym nie wiadomo kiedy i z jakimi gwarancjami, że tak się stanie.
Od prawie stu lat nikt nie ważył się nawet odebrać Polonii choćby piędzi ziemi. Z pokolenia na pokolenie ten teren tkwił przy Polonii. A tu za sprawą jednego człowieka nasz teren będzie okrojony i już nigdy nie będzie polonijny. Nigdy nie wróci !
Mnie nie chodzi o to, abym za kilka lat mógł powiedzieć: a nie mówiłem. To byłaby bardzo gorzka satysfakcja.
Mam nadzieję, iż któryś z wymienionych przez Sneera organów pójdzie po rozum do głowy i nas zabezpieczy. Jeśli nie to wiedzmy, że klub bez ziemi szybko obumrze, jak nie przymierzając Korona, czy Warszawianka.
Nie przesadzałbym w drugą stronę. Kiedy jest mowa o umowie, chodzi wyłącznie o dzierżawę wieloletnią. Czyli ziemia musi wrócić do miasta (a właściwie skarbu państwa), a inwestycja musi się skapitalizować w czasie jej trwania. Potem można cała zabawę powtórzyć, a ziemia znów będzie atutem w rękach klubu. Zresztą umowa może być podpisana tylko z klubem, więc inwestor chcąc nie chcąc musi się liczyć z klubem i do końca jej trwania jest z nim związany. Nawet szczelne obudowanie stadionu biurowcami czy apartamentowcami nie stanowiłoby tu zagrożenia. Z kolei miasto też nie może sobie zezwalać na co chce, bo ostatecznie na wszystko musi się zgodzić wojewoda.
Miło, że zaczęli w ogóle o tym mówić 😉 Ta cisza w sprawie stadionu stawała się irytująca nieco…
Gdyby nie ta wielomiesięczna tajemnica i szczątkowe informacje oraz atmosfera na linii spółka-kibice – kibice-spółka, pewnie wsparcie było by ciut większe.
Nie znam się, to się wypowiem. Przecież to o czym jest mowa powyżej to w większości szczegółowe dokumenty w zakresie procesu budowlanego. Dlaczego i na jakiej podstawie spółka miałaby je robić/uzyskiwać teraz, kiedy nie ma tytułu prawnego do nieruchomości? Modelowo, gdyby była umowa dzierżawy, spółka staje się partnerem do rozmowy dla „inwestora” i „inwestor” wykłada kasę na mega-szczegółowy plan budowlany i wszystkie ekspertyzy i plany, które spółka pozyskuje. Wydaje mi się, że na potrzeby uzyskania zgody wojewody, zgody rady miejskiej i zawarcia umowy dzierżawy nie są potrzebne szczegółowe dokumenty z procesu budowlanego typu plan budowlany, pozwolenie na budowę czy inne takie. Jak spółka miałaby je zresztą uzyskać jak jest nikim w stosunku do nieruchomości? Na ten moment myślę, że wystarczą te rysunki co są albo nieco bardziej szczegółowe jako załączniki plus trochę szczegółowych warunków, które można wpisać z palca typu 70/30, dostępność dla „środowisk polonijnych”, terminy na pozyskanie określonych szczegółowych dokumentów lub ukończenie budowy, etc. (typu – pozwolenie na budowę 2 lata po podpisaniu umowy, – stadionu nie będzie 4 lata po zawarciu umowy dzierżawy, to wypad teren wraca do miasta, – równoległa budowa stadionu od początku albo stadion w całości w obecnym kształcie ma zostać do momentu ukończenia dwóch pierwszych budynków komercyjnych). Ważne jest tylko, żeby to co będzie zapisane w umowie dzierżawy odpowiadało realiom i miastu (jeżeli naprawę jest wola, w co trudno mi uwierzyć) i spółce i „inwestorowi”, żeby nie okazało się potem, że po uzyskaniu umowy dzierżawy okaże się, że tego czy tamtego nie da się zrobić i trzeba latać co chwila, żeby aneksować umowę dzierżawy. Mam nadzieję, że spółkę wspierać będą profesjonaliści.
Co by nie mówić o realności tego projektu (np. tego, że ma być w całości finansowany ze środków własnych „inwestora”) i wiarygodności Engela, to rozmowy z miastem, wywiady w TVP, artykuły na temat stadionu Polonii i tego terenu są dużą wartością. Moim zdaniem, teraz trzeba stwarzać presje na miasto (ale nie przez opowiadanie o nierealnych terminach…), jak się posypie to przypilnować, żeby powody były znane i później cisnąć kolejnego prezydenta o to samo albo modernizację z kasy miejskiej. Myślę, ze długofalowo dla miasta to, też jest problem, że taki teren w centrum miasta wygląda tak jak wygląda.
Dobrze, że zaznaczyłeś, że się nie znasz.
Realia wyglądają tak, że warunki zabudowy (do których potrzebna jest połowa z wymienionych dokumentów) nie są żadnym szczegółowym dokumentem procesu budowlanego, tylko zupełnie wstępnym, wyznaczającym podstawowe parametry zabudowy. Może je uzyskać każdy, nie trzeba mieć tytułu prawnego do nieruchomości. Pani Prezydent Kaznowska jasno oświadczyła, że nie ma takiej możliwości, żeby spółka dostała dzierżawę bez wcześniejszego uzyskania warunków.
Natomiast żeby uzyskać pozwolenie na budowę, trzeba mieć prawo dysponowania nieruchomością na cele budowlane. Czyli być właścicielem lub mieć od właściciela zgodę na prowadzenie w przyszłości budowy na tym terenie.
Czy modelowo byłoby, żeby najpierw była dzierżawa, potem inwestor, a na końcu pozwolenia architektoniczne? Nie sądzę. Gdyby miasto podpisało taką umowę w ciemno, prawdopodobnie ktoś poszedłby za to siedzieć. To najprostsza droga do wydymania miasta (a przy okazji nas wszystkich) i zbudowania tam czegoś zupełnie innego niż stadion. Pamiętaj, że mówimy do naprawdę dużej kasie.
Dlatego modelowo wygląda to właśnie tak:
1. Warunki zabudowy i zagospodarowania terenu (plus wszystkie uzgodnienia),
2. Umowa inwestorska (plus zabezpieczenia, gwarancje),
3. Dzierżawa,
4. Pozwolenie na budowę,
5. Wyłożenie kasy,
6. Budowa.
Niezależnie od tego, na ile uznasz powyższe dokumenty za szczegółowe, bez nich ani rusz. Zresztą stara prawda głosi, że żeby wyjąć, najpierw trzeba włożyć. Pieniądze oczywiście. Jak się jest golasem, nie startuje się z pomysłem budowy kompleksu sportowego plus 100 tysięcy metrów komercji. Nie ta liga po prostu.