Ufff, ledwie to przeżyłem, a zawał był blisko… Ale właśnie dla takich emocji kibicuje się i podziwia piłkę nożną. Byliśmy skazywani na porażkę, tymczasem dzięki konsekwencji, walce do upadłego, geniuszowi trenera oraz tytułowemu wagonowi szczęścia wygraliśmy i niespodziewanie nadal jesteśmy w samym czubie tabeli.
Początek to po prostu gra z marzeń. Kąśliwa, agresywna gra, niewiarygodny rajd Miłosza Przybeckiego, potwierdzający wszelkie opinie na jego temat, wreszcie niezwykle przytomny strzał Łukasza Piątka i goooooool!
Tego się chyba nikt nie spodziewał, a najmniej buńczuczny trener poznaniaków oraz ci dwaj, którzy woleli być tam niż walczyć dla „Czarnych Koszul”. W przedmeczowym studiu Canal+ mogliśmy posłuchać sobie wypowiedzi Łukasza Teodorczyka, wyraźnie przekonanego o doskonałości Lecha i pewnego wygranej. Jednocześnie „Teo” dosyć frywolnie wypowiadał się o tej ostatniej żółtej kartce z meczu z Ruchem. Planowa robota, lepiej ją było „zdobyć” tydzień temu, skoro i tak miało się nie grać dziś. A „Teo” przydał by się poznaniakom, oj, przydał.
„Kolejorze” byli wyraźnie zdumieni zdecydowaną postawą i grą naszej drużyny. Ta rozparcelowana Polonia zupełnie nie chciała paść przed wielkim Lechem na kolana, szybko strzeliła gola i skutecznie się broniła, czyhając na okazje z kontry.
Uczciwie trzeba przyznać, że Lech miał przewagę, z której, na szczęście dla nas, nic nie wynikało. Tak było do przerwy. Wtedy to spodobał mi się szybki mini wywiadzik przeprowadzony przez Bartka Ignacika z Łukaszem Trałką, który jest jakoby aktualnie dostarczycielem oprawy muzycznej w szatki Lecha. Pytanie czy zamiast czegoś skocznego puścił kolegom Bogurodzicę wyraźnie naszego ex gracza rozdrażniło. Śmiesznie.
Po przerwie Lech ostro wziął się do roboty, cisnęli coraz mocniej. W meczu oddali zastanawiającą liczbę strzałów, bo aż 25, czyli ponad dwa razy więcej od nas (12), ale oba zespoły miały po 6 celnych. Lechici marnowali dobre okazje, my graliśmy skutecznie i szczęśliwie. Mariusz Pawełek nie zrobił żadnego „kosztownego” błędu i doczekaliśmy się ligowej niespodzianki. A mogło być nawet 2:0, gdyby wprowadzony w końcówce Vytautas Lukša, nie zachował się w sposób absolutnie niezrozumiały, kiedy po podaniu na sytuację sam na sam z bramkarzem, praktycznie się zatrzymał i oddał piłkę obrońcom gospodarzy. Jak dla mnie, to takie coś go całkowicie dyskwalifikuje jako poważnego gracza.
Nasza drużyna zasługuje na gorące słowa uznania. W całości. Owszem były błędy, typu kiepskich wolnych bitych przez Igora Morozova, czy tradycyjnych kiksów Jakuba Tosika, czy wreszcie strat Tomasza Hołoty w centrum boiska – wszystko to przykrywała jednak niewiarygodnie ofiarna gra przez pełne 90 minut z doliczeniami.
Chciałbym podkreślić powrót do formy Pawła Wszołka, naprawdę dobrą grę Daniela Gołębiewskiego (nowa gwiazda w obronie?!), świetne zagrania i szybkość Miłosza Przybeckiego, czy też wyjątkowe zaangażowanie i walkę Łukasza Piątka. Ale tak naprawdę, to cała drużyna dała z siebie wszystko i zasłużyła na wielkie brawa! Toteż nie będę się rozwodzić nad tym nieszczęsnym Litwinem i niezauważalnym na boisku Pawłem Tarnowskim. Dodam tylko, że w prawdzie krótko, ale za to całkiem nieźle zaprezentował się młody Piotr Piekarski – może być z niego pożytek.
No i jesteśmy wiceliderem. W zaistniałej sytuacji to trochę szokujące, a pewnie pojutrze przeskoczy nas Górnik, ale za tydzień gramy z Wisłą, która też ma dołek, podczas gdy Lech zmierzy się z Górnikiem i ktoś tam punkty straci. Optymistycznie patrząc, może się nawet zbliżymy do Legii, bo dla nich mecz z Podbeskidziem z pewnością nie będzie spacerkiem.
Ale precz marzenia! Liczy się ambicja i walka. A Piotr Stokowiec niechaj nadal zaskakuje wszystkich swoimi pomysłami taktycznymi.
tricky: ja zupełnie inaczej odebrałem Teo. Moim zdaniem, serce miał rozdarte. Jego wypowiedź z przerwy nie pozostawiała wątpliwości. To jest człowiek, a nie robot!
Cyt: „Ufff, ledwie to przeżyłem, a zawał był blisko…”
Ja też. Ostatni raz tak się denerwowałem w 1979-tym… 3:-)
Ja po wczoraj mam tak miękkie łydki jak bokser, który został podłączony… :>
Kumplowi poradziłem, żeby śmiało stawiał na Lecha, bo Polonia (bez Kiełba) miała nie mieć szans. .. a tu taki „zonk”. Nerwowo było w II połowie, ale pierwszą zagraliśmy świetnie. Trzy punkty przyjeżdżają do Warszawy i to najważniejsze!!! :ok:
Prawdę mówiąc za każdym razem jak Pawełek skakał do piłki przeżywałem zawał, byłem przekonany, że przegramy, niesamowite zaskoczenie 🙂
Gołąbek Piszczkiem Polonii?
Boenisich może czuć się zagrożony w kadrze :p
Wszyscy na mecz z Wisłą :kamienna: