Sebastian Przyrowski w rozmowie z portalem „Łączy nas pasja” opowiada o swojej przygodzie z warszawską Polonią i o prezesie Józefie Wojciechowskim.
„Przyroś” wspomina o dwóch „dziwnych” sytuacjach, które spotkały go w czasie pobytu przy Konwiktorskiej. – czyli te nieszczęsne szafki [wieszając je dorobił się dwóch wielkich krwiaków – przyp. DS] i ząb miały miejsce, jak grałem w Polonii Warszawa. Prezes Wojciechowski bardzo wściekał się z tego powodu, że nie mogę grać. Bardzo zależało mu na wyniku w każdym meczu. Ktoś za słabsze wyniki burę zawsze musiał dostać i bardzo często tym kimś byłem ja – zdradza bramkarz Pilicy Białobrzegi.
A co sądzi o Wojciechowskim? – Szczerze mówiąc, to ja go bardzo pozytywnie odbierałem i do dzisiaj tak o nim myślę. Prywatnie jest to bardzo dobry człowiek i naprawdę doceniam to, co zrobił dla nas jako piłkarzy i całego klubu. Każdy ma swoje oczekiwania i wymagania. On jako prawdziwy biznesmen frustrował się tym, że bardzo dużo inwestuje w piłkarzy, a my jako zawodnicy nie potrafiliśmy zrobić z tego wyniku. Presja wyniku była tak ogromna, że musiała się w końcu na kimś odbić. Wszystko wówczas szło na trenerów. Pamiętam, że przez okres 5 lat, to mieliśmy chyba z 10 trenerów. Jako pracodawcę wspominam go bardzo miło.
Jeśli przy „Krokodylu” jesteśmy, to portal Weszło! twierdzi, że były prezes Polonii rozważa start w wyborach na prezesa PZPN-u. Dziś zaplanował spotkanie z piłkarskimi działaczami, podczas którego będzie się ich starał przekonać, że jest lepszą opcją niż Zbigniew Boniek. Do tej pory start w wyborach poza prezesem Bońkiem potwierdził Zdzisław Kręcina.
Ziutek wróć!