Wyjazd do Poznania na mecz z Wartą. Drużyną z podobną historią jak nasza, także beniaminkiem II ligi, także z kłopotami na początku sezonu. Liczyliśmy na wiele, chcieliśmy dopisać sobie 3 punkty, tymczasem wyszła kiszka…
Dziwić mógł wyjściowy skład z przemeblowaną obroną (brak Grzesia Wojdygi i Karola Woracha, za to Michał Oświęcimka wstawiony na prawe skrzydło, a Marcin Bochenek przesunięty na lewe), z optymistycznie dodanym drugim napastnikiem, Fabianem Pawelą.
Warta, w odpowiedzi, zaprezentowała ściągniętego dopiero na ten mecz bramkarza Tomasza Laskowskiego, który miał być zaporą nie do przejścia.
Mecz był rozgrywany w dosyć szybkim tempie, jednak ze strony Warty jakby nieco szybszym. W początkowych minutach to gospodarze prezentowali się lepiej, z wyjątkiem może 14 minuty, kiedy jeden z obrońców cofał piłkę do bramkarza tak niefortunnie, że mało go nie minął. Ale już minutę później sytuacja była wyklarowana. Warta ruszyła do kontrataku, jak zwykle w tym spotkaniu szybko i zdecydowanie. Pozornie wydawało się, że nasze linie defensywne są nawet dobrze ustawione i spokojnie dadzą sobie radę, jednak okazało się to być złudzeniem, bo Bochen dopuścił do dośrodkowania, a jeden ze stoperów dał się ubiec w polu karnym i aktywny w całym meczu Michał Ciarkowski wyszedł na pozycję, nie dając Dominikowi Puskowi specjalnych szans na obronę. Entuzjazm na trybunach, bo wreszcie Warta nie musiała gonić wyniku. Niestety Polonia znowu musiała. A mogło być gorzej i to szybko, bo trzy minuty później. Poznaniacy znowu rozklepali naszą obronę, doświadczony Artur Marciniak, podał do groźnego Jana Paczyńskiego, ten łatwo minął dwóch obrońców i Dominik musiał pokazać swoją dobrą klasę. Trzeba z żalem przyznać, że Warta przeważała przez pierwsze pół godziny, nasi grali statycznie i mieli problemy z przerywaniem dobrze wyprowadzanych akcji gospodarzy. Dowodem na to była kartka złapana przez Bochna w 40 minucie, kiedy musiał taktycznie zatrzymywać uciekającego mu z kontrą skrzydłowego. Chociaż w tym czasie mogło być już 1:1, bo doczekaliśmy się tego co lubimy najbardziej, czyli wolnego opodal bramki Warty. Tradycyjnie Mariusz Marczak, tradycyjnie do główki skoczył Daniel Choroś… tylko, że nowy bramkarz Warty potwierdził pokładane w nim nadzieje i w akrobatycznej paradzie wybił piłkę na róg.
Druga część meczu nie przyniosła specjalnej zmiany w grze, to gospodarze nadal mieli przewagę, to oni mieli więcej okazji do podwyższenia wyniku. Najlepszą w końcówce, kiedy mieliśmy serię strzałów z pola karnego, w tym ostatni odbity ekwilibrystycznie przez Piotrka Augustyniaka. Graliśmy już wtedy w dziesiątkę, bo Bochen został wykartkowany. Słusznie. Mieliśmy sędziego aptekarza, ale na moje oko kartki, które dał były uzasadnione.
Na koniec mieliśmy strzał rozpaczy Manola z wolnego już w doliczonym czasie sporo ponad poprzeczką i eksplozję radości miejscowych kibiców z pierwszej wygranej w sezonie. Należała się im, bo byli lepsi.
A co z naszymi? Wory ma zdaje się jakiś problem z nogą, co z Grzesiem – nie udało mi się dowiedzieć. Piotrek Kosiorowski przesiedział mecz na ławce. Zmiany dokonywane w miarę szybko niestety nie dawały rezultatów. Może szkoda, że tak późno wszedł Czarek Sauczek, bo naprawdę wolałbym go dłużej widzieć na boisku. Czarek wydaje się być ofiarą przepisu o tym, że czwartą zmianą może być tylko wprowadzenie młodzieżowca, co powoduje, że zwykle wchodzi na same końcówki. Zadałem pytanie w tej kwestii trenerom na konferencji prasowej, ale chyba nie zrozumieli jego sensu, bo obaj odpowiedzieli o przepisach z lig wyższych (?!).
Zagraliśmy dziś z dwoma napastnikami. Czy było lepiej i groźniej w ataku? Zdecydowanie NIE! Igor Gołaszewski wini za to słabo dogrywających pomocników, ale porównując grę naszych atakujących i ich odpowiedników z Warty widać wyraźną różnicę w ruchliwości i próbach pokazywania się i wychodzenia do takich podań. Odnosiłem wrażenie, że nasi napastnicy są jakby pochowani pomiędzy obrońcami i ten stan rzeczy im odpowiada. Krystian Pieczara mało produktywny, wspomniany już Fabian też mało przekonujący. Nie widać u nich tej pazerności na grę, woli walki do ostatniego tchu, tego co u gospodarzy pokazali choćby wymieniani przeze mnie Ciarkowski i Paczyński. Oni, podczas zmian, ledwo schodzili z boiska tak byli zmęczeni bezustanną walką. Ze zmienników coś próbował zrobić w ataku Michał Zapaśnik, u niego widziałem chęć wyjścia do jakiejś piłki od rozgrywających, niestety podań nie dostawał. W drugiej połowie jeszcze podejmował jakieś bardziej zdecydowane próby Marcin Kluska, raz nawet przedryblował dwóch obrońców w stylu prezentowanym przez graczy Warty, szkoda tylko, że strzał oddawał już w pozycji umożliwiającej jego zablokowanie przez kolejnego obrońcę.
To tych z przodu mamy omówionych, zajmijmy się więc środkiem pola. Manolo się starał, nie można mu odmówić chęci gry. Tyle, że chyba wszyscy w lidze już wiedzą, że wystarczy go pokryć i nasza gra siada. Był mocno blokowany, czasem przez dwóch defensorów miejscowych. Piotrek Ćwik i Donek Nakrošius to tylko obrona. Donek miał jeden ładny przerzut krosowy do skrzydła, ale jedno takie celne i udane zagranie to trochę na mecz za mało. Rozumiem – nie chcemy tracić bramek i gramy minimum sześcioma graczami o charakterystyce defensywnej, ale, na Boga, nie dawajmy sobie wbijać kolejnych bramek w kolejnych meczach i to już zaraz po ich rozpoczęciu. Taki beton z tyłu powinien nam dawać zawsze zero po stronie strat, zwłaszcza przy sprawnym bramkarzu, a takiego mamy! Donek i Piotrek byli wymanewrowywani, Bochen takoż, August rzucił mi się w oczy przy kilku udanych interwencjach w tym ten „szpagat” w końcówce, ale miał tez i kilka błędów. Chory mniej był dla mnie widoczny. Kto puścił napastnika Warty przy golu niestety nie dostrzegłem. Cimek na boku obrony. Rozumiem, że z konieczności. Ten chłopak walczy! Przez niego tak łatwo się nie przechodzi. W polu chyba najjaśniejszy punkt naszej drużyny.
Zmiennicy? O Zapasie już wspomniałem. Olek Tomaszewski nie odmienił losów meczu, ale chyba nie wypadł gorzej od schodzącego Fabiana. Mati Małek zmieniał zmęczonego Cimka i bok obrony to chyba nie był jego żywioł. Czarek, jak dla mnie, powinien dostać więcej czasu. Chciałbym go zobaczyć w grze wtedy kiedy skład jest jeszcze nie poszatkowany zmianami, a część zawodników zaczyna odczuwać zmęczenie, a w takich momentach pojawia się on. Może się mylę, ale on mógłby przy szczęśliwych wiatrach coś zmienić w naszej grze z przodu.
W sumie mecz zasłużenie przegrany. Warta to wcale nie jest słaba drużyna i jej miejsce na końcu tabeli może za chwile być tylko historia. My liczyliśmy na więcej. Trenerzy mówią, że to początek ligi, że zostało trzydzieści spotkań do końca. OK. Ale dlaczego mamy w tych pozostałych meczach gonić przeciwników, zamiast im uciekać w górnej połówce tabeli. Czy musimy obejrzeć się w strefie zaznaczonej na czerwono żeby coś drgnęło w naszej grze? Chyba nie o to chodzi. Nie możemy także zrzucić odpowiedzialności na płacenie tzw. frycowego, gdyż graliśmy głównie z takimi jak my beniaminkami tej ligi. Teraz pojawią się bardziej doświadczeni przeciwnicy, ale czy naprawdę mocniejsi? Przekonamy się o tym już niebawem.
Moim zdaniem problemem Polonii nie jest trener Gołaszewski (to tak trochę odnośnie komentarzy które są pod transmisją z meczu z Wartą) , owszem gramy dość prostą i mało widowiskową piłkę…za to teoretycznie ocenia się trenera. Ale trudno oczekiwać by nauczył grać piłkę niektórych którzy chyba nie powinni być po prostu piłkarzami.
Jednym z głównych problemów jest brak doświadczonych piłkarzy…nie ma komu przyśpieszyć gry, spowolnić..uruchomić kogoś jednym podaniem. Kto u nas ma takie doświadczenie? Petasz? Kosiorowski? to bardzo skromnie jak na taki klub jak Polonia…dziwne to że taki Bytom stać np. na obrońcę pokroju Szyndrowskiego…a ten na złość „ekspertom” nic nie robi sobie ze swojej metryki…(w meczu w Warszawie nawet zadyszki nie złapał) biega, ustawia obronę, asystuje.
Ale największym problemem Polonii to moim zdaniem transfery…trochę to smutne że jedyne 2 transfery które można odbierać na plus to 1) przypadkowy dość transfer Oświęcimki – transfer przypadkowy, gdyby nie ustawienie baraży raczej by u nas nie grał 2)Pusek – piłkarz szykowany na ławkę. Dwa transfery to zdecydowanie za mało jak na II ligę. Smutne jest to że Polonia wykazała się brakiem transferowego instynktu i próbą transferów jak najniższym kosztem….wystarczy pozdrowić w tym miejscu piłkarzy ofensywnych który mogli grać u nas – Daniel Mąka po 4 kolejkach 4 bramki (i to decydujące o punktach Widzewa) , innym przykładem piłkarza który miał być Polonii zaproponowany…to Marcin Krzywicki z GKS Bełchatów 4 kolejki , 3 bramki …. a ile bramek strzelili nasi napastnicy na tle tych dwóch ? To przykre i można odnieść wrażenie że w transferach Polonii chyba bardziej od formy i skuteczności decydują…układy,układziki i kto kogo zna a kogo nie zna. Miejmy tylko nadzieję że jakoś utrzymamy środek tabeli na koniec rundy a zimą podziękuje się niektórym nieskutecznym piłkarzom, i niektórym rozkojarzonym defensorom pokaże kierunek na III i IV ligę
będą jakieś transfery do ataku chociaż? wypożyczenie, trzeba Pieczarze albo kolegę albo konkurencje. wypożyczyć jakiegoś strzelca typu bramkostrzelny z niższych lig – Piotr Bylicki z LKS Bełk. pobiega do zimy i pomoże Pieczarze dość do formy.
miało być Bysiec 😉