Według „Przeglądu Sportowego” w każdej chwili część piłkarzy „Czarnych Koszul” może opuścić zgrupowanie w tureckiej Antalyi. Prezes Ireneusz Król wciąż nie przelał zawodnikom zaległych pieniędzy.
Według relacji sportowego dziennika od dwóch dni sytuacja na tureckim obozie jest napięta. Piłkarze nie otrzymali zaległych pensji. Chodzi o Władimira Dwaliszwilego, Sebastiana Przyrowskiego, Łukasza Piątka, Đorđe Čotrę, Aleksandara Todorovskiego i Adama Kokoszkę. To na ich konta miały trafić przelewy. Zaległości Króla wobec całej drużyny sięgają 1,5 mln zł. Dwaliszwili przelewu od prezesa nie widział od blisko pięciu miesięcy. Przy jego zarobkach – ok. 140 tys. zł miesięcznie – uzbierała się pokaźna kwota.
– Już wiele razy mówiłem, co planujemy. Nie chcę już komentować. Najpierw muszę wykonać swoją pracę – powiedział „PS” Dwaliszwili. Obok niego stał Čotra. Obaj nie wyglądali na szczęśliwych.
Według „Przeglądu” sytuacja jest na tyle poważna, że sztab szkoleniowy od dwóch dni zastanawia się, jak powstrzymać zawodników przed podjęciem tak drastycznych kroków. Większość rozmów nie polega na przyjemnym spędzaniu czasu, tylko na próbach wybrnięcia z bardzo nieciekawej sytuacji. Trenerzy mają jednak problem nie do przejścia. Trudno im znaleźć argumenty, które przekonałyby zawodnicy do pozostania. Tych argumentów po prostu nie ma. Za długo byli i nadal są wodzeni za nos przez swojego prezesa.
– Pan prezes Król maił graniczny termin do 6 lutego, by uregulować zaległości wobec pracowników, którymi są piłkarze Polonii. Nie wywiązał się – mówi „Super Expressowi” przedstawicielka piłkarzy, mecenas Agata Wantuch i dodaje – Wierzę, że pan Król wywiąże się ostatecznie ze swoich zobowiązań, ale nie zmienia to faktu, że podjęliśmy działania w celu rozwiązania umów. Czekamy na decyzję izby do spraw rozwiązywania sporów sportowych przy PZPN. Sprawa wydaje się prosta.
O swoim debiucie w karze w „Przeglądzie Sportowym” opowiedział Łukasz Teodorczyk. Jest bardzo zadowolony, ale podkreśla, że tylko ciężką pracą może wywalczyć sobie miejsce w reprezentacji. „Teo” uważa, że wraz z lepszą grą poza splendorem przyjdą także pieniądze. – Jesteśmy profesjonalistami. Mnie jako młodemu piłkarzowi nie wypada mówić o pieniądzach, niech do tego ustosunkują się ci starsi, którzy mają na utrzymaniu rodziny. Wychodzę z założenia: trenować, grać, a kasa przyjdzie z czasem – twierdzi i zapowiada, że jeśli kilku zawodników opuści zgrupowanie Polonii, to on zostanie i będzie trenował. Nie jest w stanie nic zmienić. Wszystko zależy od prezesa, to on musi sięgnąć do kieszeni.
Teodorczyk ma lekkie pretensje do Króla za nieprzedłużenie kontraktu z „Czarnymi Koszulami”. – Mogę powiedzieć tyle, że wszyscy wiedzieli o moim wygasającym kontrakcie. Byłem nawet zdziwiony, że nikt nie wyszedł z inicjatywą jego przedłużenia. Tym bardziej że wszystkie warunki nowej umowy były ustalone jeszcze za prezesury Józefa Wojciechowskiego. Wystarczyła chęć jej przedłużenia ze strony Polonii i moja zgoda. Nie byłoby żadnego tematu. Nie rozumiem więc, jak niektórzy mogą opowiadać, że chciałem oszukać Polonię. To jakiś żart – powiedział w „PS” napastnik Polonii i dodał, że nie odchodzi do Lecha ze względu na pieniądze. – Istnieją wobec mnie pewne zaległości z sezonu 2011/12 – to fakt. Nie skierowałem sprawy do FIFA. Może to jest odpowiedź na zarzuty, że odchodząc do Lecha, oszukałem Polonię. Nie odchodzę dla kasy. To bzdura. Proszę znaleźć w lidze zawodnika, który z uśmiechem na twarzy przyjmuje opóźnienia w wypłatach. Nie ma takiego. Oczywiście, Polonii zawdzięczam bardzo dużo, ale niestety nasze drogi w końcu musiały się rozejść.
Teodorczyk nigdy źle nie mówił o Edgarze Çanim. Tak po czasie wspomina Albańczyka. – Może nie wypadało inaczej, może dlatego, że to był mój rywal z ataku? W sumie miał specyficzny charakter. Oczywiście każdego trochę irytowało, że kiedy my spaliśmy na materacach, biegaliśmy po lesie, on sobie wyjechał, poczekał, aż zmieni się właściciel i dojdzie do stabilizacji. Podsumowując: na boisku łączyła nas wspólna sprawa. A po treningu czy meczu nie musiałem przecież chodzić z nim na kawę.
„Przegląd” szerzej opisuje sprawę Michaela Chidiego Alozie. Sprawa czarnoskórego napastnika z Ukrainy okazała się dość ciekawie. Nigeryjczyka zniechęciła do Polonii sprawa niewypłacania pensji. – Drugiego dnia treningów dowiedziałem się o sytuacji z niepłaceniem pensji w drużynie. Cały entuzjazm zszedł ze mnie momentalnie – mówi zawodnik.
Alozie to ukraiński odpowiednik Daniela Kokosińskiego. Zarabia na Ukrainie – tak uważają władze klubu – za dużo. Dlatego szukał nowego pracodawcy. – Zmienił się trener, nowy przyprowadził ze sobą swoich zawodników. Dodatkowo jest dyrektorem sportowym, więc chyba nie muszę tłumaczyć, jakie są moje szansę na grę w Sewastopolu – mówi Alozie.
Do klubu polecił go Mariusz Lewandowski. – Powiedział, że mogę spróbować tutaj sił, że Polonia Warszawa to dobra drużyna. I rzeczywiście, zawodnicy tego klubu prezentują solidny poziom. Lewandowski zapomniał jednak wspomnieć o pewnych problemach finansowych. Chyba sam nie wiedział – mówi w „PS” Alazie.
O tym, że z kasą w Polonii jest krucho opowiada „Fakt”. Zawodnicy stołecznego zespołu przekazali na turniej kibiców… 60 złotych. Wysokość kwoty, jaką członkowie zespołu Piotra Stokowca przekazali fanom, ujawnił Michał Listkiewicz. – Sam od kilku lat często pojawiam się na turniejach organizowanych przez kibiców Polonii. Zazwyczaj po prostu im sędziuję. Atmosfera jest naprawdę sympatyczna. Zachowania piłkarzy chyba nie ma sensu komentować. Kwota 60 złotych mówi sama za siebie – powiedział w rozmowie z „Faktem” były prezes PZPN.
Turniej kibiców Polonii zostanie rozegrany w najbliższą sobotę, 9 lutego, w hali przy ul. Konwiktorskiej. W zawodach wystartuje 20 zespołów. Wpisowe od każdej drużyny wynosiło 350 złotych. Honorowy patronat nad imprezą objął burmistrz dzielnicy Śródmieście, Wojciech Bartelski.
Nienawidze takich „byznesmenow”. Przyznalby sie ze nie ma pieniedzy,nie robilby takiejkrzywdy nam,pilkarzom I wizerunkowi klubu.