W zeszłym roku dostaliśmy w Otwocku baty 3:0, teraz liczyliśmy na znacznie lepszy wynik i nie zawiedliśmy się. Pewna wygrana 2:0, ani przez moment nie była zagrożona.
Wyszliśmy w zestawieniu: Mateusz Tobjasz – Marcin Bochenek, Karol Worach, Donek Nakrošius, Grzegorz Wojdyga – Mariusz Marczak, Rafał Kosiec, Piotr Kosiorowski, Michał Zapaśnik – Olek Tomaszewski – Krystian Pieczara.
Michałowi (podobnie jak bodajże Pindorowi) cofnięto otrzymana ostatnio żółtą kartkę, więc mógł zagrać. I zagrał – i to jak. Ale po kolei.
Zaczęło się niemrawo, na wzajemnym badaniu się obu drużyn. Do 25 minuty nie miałem czego zanotować. Wydawało się jednak, że nasi powoli zaczęli zyskiwać przewagę. Od tej 25 minuty zaczęło się już granie na poważnie. Sygnał dał Krystian ostrym rajdem po skrzydle. Obrońca interweniował wślizgiem już w polu karnym, ale zrobił to czysto. Po rzucie rożnym gospodarze wyprowadzili bardzo groźna kontrę. Na pozostawionego z tyłu Rafała ruszyło praktycznie aż trzech otwocczan. Rafał pokazał wielka klasę, spokojnie odbierając piłkę napastnikowi. Wysokie C! I od razu dodam, że poziom ten Rafał utrzymał do końca meczu. W 28 minucie mogliśmy otworzyć wynik. Olek pociągnął skrzydłem i dośrodkował na przedpole bramki OKS, a tam czyhał już Zapas, który niestety machnął się i piłki nie trafił. Goście usiłowali się zrewanżować w 32 minucie, lecz zyskali tylko rzut rożny. A potem był knock-out. Tradycyjnie w ostatnich meczach bardzo dobrze grający Bochen znowu zainicjował rajd bokiem boiska, lekko ściął do środka i podał. Tym razem Zapas już był precyzyjny i zrobiło się 0:1. Trzy minuty później sprawa była załatwiona. Oczywiście akcja Bochena, precyzyjna wrzutka w pole karne i strzał Krystian – lekko podbity prze obrońcę ale do bramki. Bramkę przypisano Krystianowi, choć część widzów widziała jeszcze dobitkę piłki przez Zapasa. W sumie to nie jest ważne kto, ważne że celnie! Mogliśmy podwyższyć jeszcze przed przerwą. Olek przerzucił na drugie skrzydło do Zapasa, ten dośrodkował, a Krystian strzelił, niestety nad poprzeczką.
Siedząca obok nas Justyna Zapaśnik stwierdziła, że ostatnio przewiduje celnie wyniki, na dokładkę wskazuje też strzelców. Do przerwy jej się zgadzało – było 2:0 i strzelcy się zgadzali. Czekaliśmy więc na II połowę, bo wg niej miała paść jeszcze jedna bramka w wykonaniu Seby Pindora.
Po przerwie Woriego zastąpił Piotr Augustyniak. Przyczyna nieznana. A zaczęło się podobnie jak z Pogonią, bo w 47 minucie potężnie huknął na bramkę znowu Zapas, tyle, że piłka przeszła minimalnie obok słupka. Kolejne minuty to napór naszych i strzały Manola i szalejącego Zapasa. W 62 minucie wydawało się, że będzie jeszcze łatwiej, bo za drugą żółtą (obie słuszne) boisko opuścił jeden z graczy Otwocka. Tymczasem gra nieco siadła. Widać nasi gracze wyszli z założenia, że nic im już nie grozi i spokojnie zaczęli klepać piłkę. „zaowocowało” to żółtą kartką dla Kosiora w 72 minucie, a w 70 musiał pokazać swoja klasę Tobjasz po rzucie wolnym bitym przez gospodarzy z narożnika pola karnego. Urozmaiceniem kolejnych minut były zmiany – weszli Pindor i Marcin Kluska (odpowiednio za Kosiora i podmęczonego już chyba trochę Zapasa), a „żółtko” zarobił jeszcze August za przytrzymywanie wychodzącego do kontry napastnika. Gra w tym okresie się zdecydowanie wyrównała i choć nasi kontrolowali sytuację, to gospodarze próbowali jednak coś ustrzelić. Nie udało im się,natomiast w końcówce musieli się mocno bronić, bo Polonia postanowiła zakończyć spotkanie jakimś mocnym akcentem. Wszedł jeszcze Zbyszek Obłuski, zastępując Krystiana. Teraz bramce Startu zagrażali Manolo, Kluska i Zbyszek. Popisywał się też bramkarz gospodarzy, broniąc już w doliczonym czasie gry bardzo groźne uderzenia Kluski i Marczaka. Wynik nie uległ już zmianie i pozostało to 0:2, ustalone przed przerwą.
Nasi zagrali dziś kolejny dobry mecz. Może za bardzo uspokoiła ich gra w przewadze i przez kilkanaście minut lekko odpuścili, ale końcówka to znowu było to, o co chodzi. Igor Gołaszewski z postawy swoich podopiecznych był dziś zadowolony.
Pooceniam więc i ja.
- Tobi w bramce coraz pewniejszy (zła wiadomość dla Kazika). Wychwytywał wszystko, trudny strzał obronił, a w II połowie miał trochę roboty podczas naszej „pauzy”.
- Obrona. Bochen bardzo, bardzo dobrze. W defensywie tylko jedna gorsza interwencja skutkująca wolnym dla gospodarzy, ale poza tym bez zarzutu, plus świetne wyjścia do przodu. Karol podobał mi się bardziej niż August, obaj zrobili jednak swoje. Donek i Grzesio bez zarzutów. Solidna gra.
- Pomoc. Rafał – jak dla mnie jego najlepszy mecz w naszych barwach. Gra, nie waham użyć określenia, profesorska. Absolutnie man of the day! Destrukcja bezbłędna, ale, o dziwo, również dobra gra do przodu. Rafał, prosimy o więcej takich meczów! Piotrek na dobrym poziomie.
- Ofensywa. Dziś zdecydowanie na plus. Zapas szalał po boisku, aktywny i stwarzający ciągłe zagrożenie bramki rywali. Pozostali z wielka wolą walki i mocnym parciem do przodu. Ruchliwi, wychodzący na pozycje. Dużo gry skrzydłami i niezłych dośrodkowań. Dotyczy to także rezerwowych.
Rozmawiałem po meczu z miejscowymi. Stwierdzili, że z drużyny Polonii, ogranej w zeszłym roku, praktycznie nikogo nie było, że to nowa ekipa, zdecydowanie mocniejsza i nie dająca im specjalnych szans. Różnica była widoczna.
Á propos miejscowych. Bardzo miłe przyjęcie przez władze klubu, mecz dobrze zorganizowany. Atmosferę zakłócała ekipa zgromadzona na samym końcu trybuny od strony sektora gości, złożona chyba raczej ze zwolenników Legii. Doping OKS średni, głównie koncentrowali się na przyśpiewkach sławiących Legię i znieważających nasza drużynę. Dużo lepiej próbowali dopingować swoich malcy z obdarowanej przed meczem drużyny dziecięcej OKS, którzy mieli w repertuarze całkiem zgrabne pioseneczki, w odróżnieniu od swoich starszych „kolegów”. Mnie utkwiła w pamięci jedna ze śpiewek tych starszych, której, wybaczcie, ale jednak nie przytoczę, choć była… hmmm, nietypowa i dotąd mi nieznana.
Dziś sędziowanie bez zarzutu. Zarówno główny, jak i liniowi. Wychwytywali sytuacje, właściwie je interpretując. Wszystkie kartki zasłużone, w tym obie żółte, więc czerwona , dla gracza z Otwocka. Miejscowi kibice tez nie mieli uwag.
Został nam więc do końca rundy jeden, ale jakże ważny mecz z Legią. Niestety nie będę miał szansy go obejrzeć, ale po grze zaprezentowanej przez nas w ostatnich grach jestem optymistą.
z cały opisem się zgodzę w 100%,
te żółte kartki cofnięte Michałowi Zapaśnikowi i Mateuszowi Tobjaszowi były Tricky 😉
Mi w tym meczu jeszcze podobała się gra Marczaka. Wreszcie nie był przywiązany do prawej strony, tylko niczym Juan Mata schodził do środka, zostawiając masę miejsca Bochenkowi.
Szkoda, że czołówka też wszystko wygrywa … wygrana z Legią pomogłaby zmniejszyć stratę, zwłaszcza że Lechia 11.11. gra z Sokołem.
„Ofensywa. Dziś zdecydowanie na plus.” – Fantazjujesz Tricky. Grając ostatnie pół godziny w przewadze z pogodzonym i zmęczonym przeciwnikiem nie stworzyliśmy praktycznie zagrożenia. Jak więc z tym zdecydowanym plusem ? Może propagandowym ?
I jeszcze na temat zmian. W środę duet Engel – Gołaszewski wpuścił na plac Jaroszewskiego na ostatnie cztery minuty. Przy wysokim prowadzeniu. Geniusz myśli szkoleniowej aż palce lizać.
W sobotę ten duet zaszedł jeszcze dalej: Pieczarę zmienia w ostatniej minucie na Obłuskiego. Jaki jest sens trzymać na boisku zawodnika, który ma już w nogach cały mecz ze środka tygodnia i w ostatniej pół godzinie z Otwockiem już mu nic nie wychodzi ? A dla Obłuskiego jaki jest zysk z ostatniej minuty ?
I Zapaśnik – czemu trzymać go na boisku aż do 82 minuty, kiedy mecz jest już wcześniej rozstrzygnięty, a sam Zapaśnik jest zagrożony kartkami i ryzykuje wyautowaniem przed arcyważnym meczem z Legią ? Świeży Kluska może więcej zdziałać niż zmęczony Zapaśnik, ale jak ma się pokazać w osiem minut ?
Z zagrożonym kartkami Koścem – to samo, gra do końca.
Może trenerzy widzą w tym sens – ja żadnego.
Olo – od drugiego akapitu – ok, ale pierwszy… Zaznaczyłem, że puścili około 15 minut właśnie w przewadze. Natomiast w końcówce znowu ostro szarpnęli. Nie po wszystkich akcjach musi wpadać – dla mnie z przodu na plus 🙂