Ten mecz jawił się jako łatwy, wręcz najłatwiejszy. Wszak Kotwica tonie zupełnie jakby była zardzewiałym kawałem żelastwa. Przez dłuższą chwilę była nawet pozbawiona licencji, nikt nikomu (zupełnie jak niesławny Ireneusz Król) za nic nie płaci, skład to zbieranina 13 zawodników czasem nieco przypadkowych. To kiedy wygrać będąc na dokładkę w dużym gazie jak nie w niedzielne południe z takimi „kelnerami”?
I tak to wszystko wyglądało przez pierwsze 15 minut. Goście bronili się wręcz rozpaczliwie, a nasi spokojnie parli do strzelenia bramki. I strzelili… i lekko popuścili. Wtedy zaczęliśmy się z licznym gronem przyjaciół na trybunie zastanawiać czemu nie pocisną, nie zatopią, choćby po to żeby w II połowie dać pograć młodym, w tym Antkowi Kapuście, który podobno jest świetny, ale którego nikt w akcji jeszcze nie zobaczył na K6. Może zastanawialiśmy się na tyle głośno, że zawodnicy to usłyszeli, bo w końcówce wzmocnili tempo i skończyło się 2:0 po karnym pewnie strzelonym przez „Zjawkę”.
Na drugą połowę drużyny wyszły bez zmian, co przynajmniej w przypadku gości wydawało się zupełnie oczywistym. Nasi znowu ruszyli z animuszem i nikt nie był w stanie pojąć dlaczego nic nie wpadło do kołobrzeskiej sieci. Później drużyna zaczęła grać kunktatorsko, system tysiąca podań, z czego ostatnie zawsze było albo do nikogo , albo niecelne, albo do najbliższego obrońcy. Nawet jak nasi mieli ewidentne wykładki do strzelenia gola, to i tak szukali lepiej ustawionego kolegi, w myśl zasady, że nawet jak się nie uda, to przyjezdni są tak słabi, stłamszeni i zastraszeni, że nawet wzorem pierwszej części gry nie będą próbowali nic zagrać do przodu. Szkoda, że nie powiedzieli tego przeciwnikom, gdyż tamtym udało się wyjść z własnej połowy i po dziwnej sytuacji strzelili „kontaktową” bramkę. Kontaktową ująłem w cudzysłów, bo zebrane na trybunach towarzystwo było w 100% przekonane, że goście obudzili bestię i teraz szybko stracą co najmniej dwa gole. A tu nic. Drużyna grała schematycznie, dokładnie WSZYSTKIE dogrania kierowane były do Łukasza Zjawińskiego (rozumiem, że sztab szkoleniowy zabrania strzelania innym graczom, a za podanie inaczej niż do naszego super strzelca dostaje się karę finansową, o tym żeby samemu próbować strzelić to już nie do pojęcia). No i tym sposobem czas płynął a wynik dalej był 2:1. I wtedy, cichutko, dało się słyszeć, że jeśli nie prowadzi się 6, 7, 8, 9, czy 10:1 (niepotrzebne skreślić) to może się na koniec zrobić nieprzyjemnie…
Stało się, goście w akcie desperacji wpuścili za któregoś z do cna wyczerpanych graczy rezerwowego bramkarza, który przyczynił się do swoistego cudu – w ostatniej minucie doliczonego czasu sędzia gwizdną karnego i goście skrzętnie go wykorzystali. Zaraz po tym sędzia mecz skończył.
Pojawiły się dywagacje czy karny był podyktowany słusznie, czy ręka nie była nabita ze zbyt bliska, czy VAR nas kiwnął itd. Itp. A sprawa jest prosta – goście w doliczonym czasie nie mieli nic do stracenia i widząc sytą, leniwą, niezbornie atakującą i pilnującą wyniku Polonię, rzucili się do przodu. No bo w sumie przegrać 3:1 lub osiągnąć nieziemski sukces w postaci sensacyjnego remisu, to było warte ryzyka.
Wydaje się, że sztab trenerski widział co się dzieje i obawiał się takiego obrotu sprawy , o czym może świadczyć fakt, że po wprowadzeniu, chyba słusznie, Marcela Predenkiewicza i Xaviego za Oliwiera Wojciechowskiego i Mateusza Młyńskiego nikogo nowego już nie wpuszczono. Ci podstawowi widać mieli ten wynik utrzymać, a rezerwowi mogli tego nie zagwarantować.
Uczciwie? Uczciwie to nic takiego się nie stało, szanse na dogonienie miejsc dających bezpośredni awans były kosmicznie małe, a baraże nadal są osiągalne… tyle, że z dzisiejszą grą nie mamy czego w ekstraklasie szukać, a narażanie się na takie kpiny jakie można znaleźć na portalach informacyjnych traktujących ten blamaż (nazywajmy rzeczy po imieniu!) jako coś ciekawszego od innych wydarzeń tego weekendu.
Nie mam zamiaru pastwić się nad poczynaniami poszczególnych zawodników, bo w moim odczuciu darował bym tylko oczywistemu „Zjawce” (mimo nieszczęsnej ręki), Daniemu Vedze oraz mojemu cichemu ostatnio ulubieńcowi Pawłowi Olszewskiemu, który chyba wykazywał największa ochotę żeby ten mecz wygrać.
Życie płynie dalej, mleko się wylało – braciom po szalu, którzy się obrazili i zarzekają się, że już w tym sezonie na stadion nie wrócą, proponuję schłodzić emocje… a i bez tego miłość do barw zwycięży 😊. Po prostu trzeba pozbyć się tytułowego minimalizmu, trzeba pokazywać swój profesjonalizm, wszak gra się dla publiki, która za swoje przywiązanie do klubu zostawia na stadionie pieniądze, w tym na wypłaty. Myślę, a przynajmniej mam nadzieję, że drużyna zrozumie, że mecze same się nie wygrają i już nikomu w tym sezonie nie popuści!
Napisane w punkt.
Nie poge jednak pojac czemu nasz lubiany i doceniany trener nie zrobil 5 zmian i fizycznie nie stlamsil Kotwicy ktora gral w 13 w tym dwoch brankarzy szkoda ze nie 3 bramkarzy moze wtedy by dowiezli …tylko co to da dla mnie ten mecz nie zawaliliti zawodnicy choc mogli to wziac jako punkt chonoru i dac serduch i ten mecz wygrac …no ale tego nie zrobili wiec w moim odczuciu ten mecz zawalil trener i tyle i niech on wyciaga wnioski na przyszlosc bo jak nie to bedzie przecietniakiem i extraklasy niestety nie doczeka na lawce jako trener czego mu oczywiscie nie zycze i chce zeby z Polonia na tej lawce zaistnial w tej extraklasie bo jak to sie mowi potecial to on ma tylko czasem dziwne zeczy robi i dzis byl tego przyklad ktorego wiecej nie chce ogladac…takze trenerze ten beladow nie robi co nic nie robi aby wnioski byly wyciagniete i sie takie mecze jusz wiecej na k6 taktycznie nie przytrafialy tego trenerowi zycze.
Kamyk, weź ty się lepiej za język ojczysty, bo to co i jak piszesz jest gorsze od gry naszych piłkarzy
Cóż, piłkarze zawalili, trener zawalił, jak na koniec rundy zabraknie punktu do baraży to nie wiem jak zareagujemy.
Na miejscu Nitot bym wymienił wówczas 3/4 składu.
Mój syn powiedział , że my sprzedaliśmy ten mecz ale Kotwica nie ma pieniędzy żeby go kupić.
A może to był prezent dla Tomasza Wełny ? Poważniej mówiąc zagrał dobry mecz .
A może piłkarze nie chcą awansu ?
Wiem sieję teorie spiskowe …… ale to co się działo w drugiej połowie przechodzi ludzkie pojęcie.
„Na miejscu Nitot bym wymienił wówczas 3/4 składu.”
XD
A kto inny ma strzelać jak nie Zjawka, nad Marcelem już się nie będę pastwić, Krzysiu mógł ładną bramę wsadzić ale prosto w bramkarza, Młyński w pierwszej połowie coś próbował (po jednym jego strzale karny)… Może trzeba by koło tego Krekovicia się zakręcić, żeby miał kto z dystansu próbować
Napisane w punkt. Od siebie dodam, że też napisałem mini-felieton z przemyśleniami gdzie tak naprawdę jesteśmy jako klub. Jak ktoś chętny do pozostawienia opinii to zapraszam.
Tutaj link do felietonu: https://medium.com/@paragonn.foto/na-co-tak-naprawdę-stać-polonię-62a01fc977e2
Artykuł przeczytałem i zgadzam się ze stwierdzeniem, że nie mamy drużyny na ekstraklasę. Trzeba budować silny zespół i awansować po to, by grać jak teraz Gieksa czy Motor. Trzeba się uzbroić w cierpliwość i ciężko trenować.
Już w sobotę szansa na rehabilitację i żeby nie było już minimalizmu. Warta Poznań to też ogony naszej ligi i właśnie zmienili trenera. ( były trener Kotwicy).