Który to już raz liczne grono sympatyków Czarnych Koszul, które postanowiło dopingować swoją drużynę w inauguracji sezonu ligowego 24/25, zostało brutalnie sprowadzone na ziemię? A przecież dokonano naprawdę poważnych i konkretnych wzmocnień… z małym wyjątkiem – pozostał wielki teoretyk, ulubieniec właściciela.
Nie jest moim zamiarem pastwienie się nad trenerem, bo koń jaki jest każdy widzi, jak to było opisane w pierwszym wydaniu polskiej encyklopedii. On z pewnością chciałby coś osiągnąć, daje z siebie wszystko, tylko, że… no właśnie, jest taką swoistą odwrotnością mitycznego króla Midasa, który wszystko czego się dotknął zamieniał w złoto.
Jednak dotąd aż oczywistej oczywistości nie dostrzeże zacny i szczodry pan Grzegorz, nadal będziemy musieli paść oczy widokiem dziwnych poczynań grupy naprawdę dobrych graczy na boisku. Wczoraj dostaliśmy przedsmak tego przygotowanego nam na ten sezon pasztetu. Zwycięzców się nie sądzi, więc przejdę do porządku nad faktem, że Znicz jest z góry skazywany na obsuwę, że raczej poniósł przed sezonem straty, w tym niezłego trenera, że w pełni tę opinię wczorajszą grą potwierdził. To my zagraliśmy tak, jak przez cały ubiegły sezon i nic nie dały dobre wejścia do drużyny Souleymane’a Cissé, Turka İlkaya Durmuşa, rokujące nadzieje debiuty Marcela Predenkiewicza, Erjona Hoxhallariego (mam nadzieję, że nic nie przekręciłem), Bartłomieja Poczobuta czy wreszcie Łukasza Zjawińskiego, który zebrał od publiki średnie oceny, a którego jak był ocieniał raczej pozytywnie, zwłaszcza w zestawieniu z wchodzącym z ławki Szymonem Kobusińskim. To muszą być gracze o określonej klasie skoro na boisku nie starczyło już miejsca dla Mateusza Michalskiego czy Ernesta Terpiłowskiego, którzy byli naszymi głównymi „strzelbami” w meczach kontrolnych. A może to była taka zmyłka taktyczna – Znicz spodziewa się atakujących w postaciach dwóch wymienionych, a tu figa – ich nie ma w składzie i teraz się martwcie! Nie wiem, ale czy wie to trener, czy proste rzeczy dostrzega właściciel.
OK, wylałem swoją frustrację (a na kolejne mecze i tak będę przychodzić wierząc, że wreszcie zaskoczy), a zapewne przytłaczająca większość wczoraj słusznie rozjuszonych kibiców też. Miłość jest ślepa i wszystko wybacza.
Przyjrzyjmy się poszczególnym graczom… i pamiętajcie, to są moje subiektywne oceny, które nie musza wcale by miarodajne, choć skoro za wielkiego speca uważa się na K6 jednego pana… dość!
Mateusz Kuchta w bramce, na poziomie, choć nie był aż tak pewny w chwytaniu piłki jak przed kontuzją. Składamy to na karb tremy inauguracyjnej.
Obrona Cissé, Michał Grudniewski, Albańczyk prezentowała się całkiem, całkiem. Potwierdziła to niestety zmiana Janka na Maćka dwojga nazwisk, który już takim pewniakiem nie był. Cisse zapamiętałem z zeszłego sezonu i nadal jestem pod wrażeniem jego gry. Doniesienia o zabiegach na pozyskanie gracza Ruchu, są OK, bo przyda się mocno czwarty do obronnej formacji.
W pomocy Krzysztof Koton i Poczobut. Zadania mieli wyraźnie defensywne (?!), bo nic w grze do przodu nie wnieśli. Trochę to może dziwić, biorąc pod uwagę z kim się zmagaliśmy. Trudno mi ich ocenić.
Wahadła to Predenkiewicz i Zawistowski. Bardziej podobał mi się młodzian z Arki, waleczny, nie unikający walki – i w ataku i w obronie. W drugiej połowie nieco osłabł lub też ciężar gry został przeniesiony na drugie skrzydło, na którym pojawili się Michał Bajdur i Durmuş. Zawistowski bez wyrazu.
Z przodu Marcin Kluska, Xabi Auzamendi i Zjawiński. Marcinowi nie mogę odmówić chęci do gry, ale czegoś mu brakuje, może szybkości, może szybkiego podejmowania decyzji. Z żalem stwierdzam, że wczoraj wszedł w rolę kozła ofiarnego… może nie do końca zasłużenie. Xavi, jak to on – czasem błysk, czasem nieoczekiwany babol. Myślę, że dla tych nieoczekiwanych podań do przodu warto go mieć na boisku. Musi poprawić skuteczność – miał 100 przed sama bramką i się… przewrócił (kto pamięta Jakuba Wawrzyniaka, to wie o co chodzi). Wreszcie Zjawiński. Trzeba w niego inwestować, bo moim zdaniem warto. Zainteresowany grą, pojawiający się w różnych sektorach boiska, jak się zgra, to powinien dać nam radość.
Zmiennicy. O Bajdurze i Durmuşie już napisałem – to były dobre zmiany, choć „Bajdurek” czasem się pomylił, ale wiatr robili. Wojciechowski niewidoczny, tyle, że gra szła cały czas drugą strona pola. Kobusiński… no i co tu napisać, sam nie wiem. Nie dał się dostrzec z czym do zapamiętania.
No dobrze, pierwsze koty za płoty, może zaskoczą. Oby, bo układ gier jest niezbyt przyjazny (Wisła i Arka). Z moich ocen wynika, że jest kim grać, ale trzeba to robić z sensem.
Z tego Smalcu chleba nie będzie. Zmarnowany czas przygotowań przedsezonowych odbije się na wynikach i miejscu w tabeli. Ciekawe kto oprócz nas jest murowanym kandydatem do spadku…
O kurcze… To były jakieś przygotowania przedsezonowe? Chyba przy browarze w Czarnej Koszuli.
A Smalec przeszedł kolejny level w EA SPORTS FC 24. Miszcz, po prostu miszcz.
Widziałem kawałki wczorajszego meczu Stal Stalowa Wola – Górnik Łęczna. Poziom podobny do naszego ale było chłodniej , trochę szybciej grali. Górnik Łęczna sprzedał nam chyba odrzutki bo obniżenia poziomu u nich nie zauważyłem.
Gorzej grać się da, ale kto będzie słabszy od nas ?
“Smalec nightmare from konwiktorska street “ taki powinien być nagłówek .
Jeszcze mi wkurw nie opadł po ostatnim meczu, ale coraz bliżej mi do przekonania, że jedynie bojkot może zmusić Grega do zmiany… przepraszam do ZATRUDNIENIA trenera, bo aktualnego figuranta trenerem bym nie nazwał.
Przy takiej żałosnej frekwencji? I po pierwszym meczu? Naprawdę?
Koszmarnych to ma Polonia kibiców.
Pokaż mi drugi klub w PL który przez rok grałby taka padake, dalej trzymał trenera, a kibice w spokoju tłumnie przychodziliby na mecze.
A ty co? Masz dyżur przy Ł3?
Prawidłowy artykuł i właściwe przemyślenia. Smalec dostał znacznie lepszych piłkarzy, a i tak przegrał. Czas na zatrudnienie trenera. Tylko jak to wytłumaczyć Grzesiowi? Ja niestety nie znam francuskiego
Ogólnie to zgodnie z planem, tylko nie wiem dlaczego Władek nam nie strzelił.
miał trudniej, bo ustawili go w obronie.
Nie wiem o co Wam chodzi.
Na boisko wyszły dwie drużyny.
Jedna chciała wygrać mecz, co było widać i to był Znicz. Chcieli, potrafili i wygrali.
Druga wyszła żeby pograć w piłkę, trochę pobiegać, podać do boku, do tyłu, czasem nawet do przodu. A jak się uda to nawet bramkę strzelić. Pograli, mało brakowało a i bramkę strzelili.
Wiecie my tu możemy sobie pisać a Greg zrobi co będzie uważał , najbardziej boli brak taktyki bo drugi rok gramy to sami , skrzydła plus wrzutki. Z całym szacunkiem gdyby to funkcjonowało inaczej gdyby był zarząd a nie jedno osobowa prezesura to wtedy Smalec by poleciał a tak będziemy się męczyć , chyba że zdarzy się cud. A co do kibiców Tomku to pokaż mi drugi taki kluby który ma ciągle tak pod górę ? Ja osobiście mam nadzieję że uda się zacząć budowę obiektu bo to napewno nam pomoże.