Nowy sezon, czas na zmiany, których jednak brak…

Ostatnimi laty najmilsze okresy w kibicowaniu Polonii przypada na przerwy wakacyjne. Wtedy łapie się tą małą chęć i optymizm, że kolejna runda, kolejny sezon przyniesie coś wielkiego. Znów będzie przepięknie, tak jak czułem na przełomie millenium. 

Niestety ten czas natchnięty przez patrzenie na dwa plakaty mistrzów Polski z sezonu 1999/00 mija szybko. Ostatnie lata dowodzą tego, że rozłam z piłką nie powinien być długi. Federacje dążą do tego, żeby przerwy międzysezonowe skracać, żeby fani mogli się cieszyć rozgrywkami jak najdłużej.

Po obecnym okienku transferowym człowiek oczekiwał… W sumie nie wiem czy nazwałbym to bardzo optymistycznie – czegoś więcej. Niby deklaracja Grégoire’a Nitota o zwiększeniu środków na pion sportowych, co cicho zapowiadała wzmocnienie kadry i byłaby fajna, ale z drugiej strony mroziła obawą przed ewentualnym podbiciem cen za potencjalnych nowych piłkarzy. Żyjemy w końcu w czasach, gdy taka zapowiedź pojawienia się na rynku nowych środków prowadzi do  błyskawicznej podwyżki cen. Tak było z kredytem 2% na mieszkania. I tak deklaracja Francuza zadziałała na menadżerów.

Z tego co zasłyszałem w lecie kilka nazwisk odpadło, gdy okazało się, że Polonia nie zamierza jednak przepłacać w związku z tym, że jej właściciel zapowiedział zwiększenie finansowania. To bardzo dobrze, że w klubie jednak rozsądniej podchodzą do wydatków. Mam cichą nadzieję, że kolejne letnie okienko transferowe (wtedy robi się większość transferów) będzie ogarniane z większym rozsądkiem.

Ze zwiększonymi środkami na pion sportowy to też nie jest tak, że wszystko jest sfokusowane na transfery. Z zapowiedzi prezesa jasno wynikało, że przedłużający się serial pod tytułem „Spółka przejmuje MKS” zbliża się do końca. Oznaczałoby to, że w „skarbcu” musiały zostać przeznaczone konkretne fundusze na tą transakcję. Taka operacja znacznie ograniczała więc możliwości dyrektora sportowego Piotra Kosiorowskiego, który i tak znów potrafił zaskoczyć ciekawymi wyborami kadrowymi.

W okienku letnim pozyskaliśmy dość ciekawych środkowych obrońców (Souleymane Cissé i Erjon Hoxhallari), ciekawych wahadłowych (İlkay Durmuş i Marcel Predenkiewicz) i doświadczonego Bartłomieja Poczobuta do środka pola, czy ambitnego Łukasza Zjawińskiego. Zapowiadało się więc dość optymistycznie. Nie ma się co oszukiwać – zeszłoroczna kadra Polonii, choć już nieźle zgrana nie była doświadczona na polu I ligi i w wielu meczach zdecydowanie odstawała od ligowych rywali. „Wietrzenie szatni” było więc absolutnie konieczne…

Niestety przyszedł mecz ze Zniczem Pruszków, który po letnich przemeblowaniach miał być dla naszych rywali łatwą konfrontacją. Znicz pozbawiony trenera Mariusza Misiury i kilku kluczowych graczy nie wydawał się trudnym przeciwnikiem. Dostrzegał to także nasz prezes, który w swoim środowym stand upie (a może i roastcie) określił podwarszawski klub jako jeden z tych, które nie powinny nam psuć humorów. Było jednak inaczej albo tak jak zwykle, bo od 2020 r. nasze letnie inauguracje kończą się tak samo – przegraną.

Widocznie nasi piątkowi rywale postanowili wyprowadzić właściciela „Czarnych Koszul” z błędu i pokazać, że nie są takimi frajerami za jakich chce ich widzieć większość ligi. Wyszli bez kompleksów i mimo tego, że do spotkania podeszli z osłabioną linią defensywną, nie dali polonistom zbyt wielu okazji do zdobycia gola. To trochę przykre, ale niestety nowe otwarcie udowodniło, że zmiany obowiązującego status quo nie powinniśmy się szybko spodziewać.

Bardzo lubię cytat z księcia Fabrizio Salina, bohatera powieści „Lampart” Giuseppe Tomasiego di Lampedusy, który we wspomnianej książce powiedział: Trzeba wiele zmienić, żeby wszystko zostało po staremu. Tak też odbieram to co zaserwował nam mistrz Rafał Smalec. Po ironicznej wymianie zdań z redaktorem „Przeglądu Sportowego” Michałem Głuszniewskim odnośnie tego co mogliśmy przeczytać w skarbie kibica sportowego dziennika, a mianowicie tego kogo uznali za postać drużyny (Marcin Kluska), nie spodziewałem się, że „Klucha” zagości w wyjściowej jedenastce na mecz ze Zniczem. O ile Kluskę cenię za to, że jako junior przebił się do seniorów Polonii nie był meteorytem. Szanuję go także za wytrwałość – to w końcu gość, który ma już na liczniku w klubie ponad 200 gier – tak nie uważam, że po letnich ruchach kadrowych powinien odgrywać jakąś większą rolę.

Niestety moją hipotezę trener Smalec raczył podważyć i jakby groźną miną widoczną w transmisji TVP Sport pragnął mi powiedzieć: Nie znasz się! Tym sposobem nie bardzo byłem w stanie zrozumieć logikę tej decyzji. Skoro wyżej w hierarchii byli zarówno Michał Bajdur jak i Mateusz Michalski, to skąd nagle Kluska. Moja pierwsza myśl była taka, że trener wstawia „Kluchę” na podobną minę na jaką wstawił w zeszłym sezonie Piotra Marcińca, który stał się „kozłem ofiarnym” i musiał mierzyć się z uzasadnioną krytyką fanów. Niezbyt fajna perspektywa dla Kluski…

Wracając jednak na właściwe tory rozważań, związane z brakiem zmian, to tak odczytuje atakowanie „słabego” Znicza zza podwójnej gardy, obciążone nadal siermiężnymi rozwiązaniami taktycznymi.

O ile postawa bloku defensywnego ogólnie mnie cieszyła, bo Mateusz Kuchta z kapitańską opaską zagrał fajne spotkanie i nieźle w blok wkomponowali się Cissé i Hoxhallari. Mam nadzieję, że w przypadku Albańczyka będzie lepiej gdy zapozna się z polskimi komendami boiskowymi. Na razie widać, że jest pewniejszy w bronieniu niż Maciej Kowalski-Haberek i ma fajne depnięcie, które kilka razy zaprowadziło go pod bramkę rywali. Szkoda mi go z uwagi, że wraz z Szymonem Kobusińskim doprowadzili do utraty gola, ale w końcu koncentracja w końcowej fazie gry nie była naszym mocnym punktem.

Nie czułem też dużego obniżenia lotów przez Predenkiewicza. Nie zgodziłbym się też ze stwierdzeniem, że jest dużo słabszym piłkarzem niż Bartosz Biedrzycki. To porównywalni piłkarze, z tą różnicą, że były pomocnik Arki Gdynia ma moim zdaniem większą lekkość w dryblingu i jest chyba szybszy od „Biedrony”.

Wspominam o tych indywidualnościach celowo, bo mam dziwne wrażenie, że z każdym kolejnym oglądanym spotkaniem Polonii trenera Smalca widzę tą nieznośną tendencję do utrzymywania tej żelaznej dyscypliny taktycznej, która ani nie daje spokoju z tyłu, ani nie przekłada się na okazje strzeleckie. Zatrważająco wyglądają statystyki, które mówią o tym, że nie dochodzimy do okazji, a w ciągu 90 minut dość rzadko oddajemy celne strzały na bramkę rywali. Za to mimo tej taktyki rywalom nie przeszkadza by zrobić nam „kuku”.

Momentami da się też wyczuć ten strach zawodników przed jakąkolwiek formą nieszablonowości. Nie rozumiem tego. Spotkania często wygrywają indywidualności, a u nas? Przegrywa się taktycznie i mentalnie. To jednak trochę przykre, że po przyjściu lepszych zawodników przegrywamy z chłopakami ściągniętymi prosto „z plaży” pod dowództwem już leciwego Radosława Majewskiego. Rozmowę Tomka z Majewskim polecam, bo pokazuje jak luźnie można podchodzić do gry i tego, że „pan piłkarz” nie musi być brązowym pomnikiem, a czasem może też porozmawiać z dziennikarzem z piwkiem w ręku, dostarczając kibicowi kilku fajnych minut.

Porażka z zespołem z Pruszkowa mega irytuje. To miał być mecz, który przywróci zespołowi wiarę w siebie i da podwaliny pod tą nową, obiecywaną nam jakość. Było niestety inaczej. Polonia nie zmieniła swojego oblicza udowadniając, że pojawienie się lepszych zawodników nie musi skutkować zmianą naszej siły. Nadal tutaj jest jak jest… Po prostu ciężko i momentami niestrawnie.

Terminarz jest dla Polonii znów dość srogi. Porażka ze Zniczem może znów skutkować tym, że na pierwsze punkty poczekamy do meczu z Kotwicą Kołobrzeg lub Wartą Poznań. Rzecz jasna mogą przyjść wcześniej np. z Wisłą Kraków, ale na razie trudno widzieć optymistycznie losy zespołu, który nadal nie bardzo chce wyjść z fazy gry w szachy i zacząć grać w piłkę.

Dość znamienne w tym miejscu zaczynają być słowa Jacka Góralskiego z Wieczystej Kraków, który dość mocno skrytykował filozofię szkoły (link – między 24, a 32 minutą), do której zalicza się też i nasz sztab szkoleniowy (pewnie nie trudno będzie Wam złapać o kim mowa). Ambitna realizacja teorii w warunkach ligowych rozbija się o proste aspekty piłkarskiego rzemiosła. Znów jak czkawka powracają flash backi z trenerem Jarosławem Kotasem, który kilka lat temu prostymi środkami stopował „engelową” Polonię. Obecnie jest też jakby podobnie. „Czarne Koszule” są mega schematyczne i łatwe do rozczytania dla ligowych rywali, którzy nie starają się nawet krygować i wprost twierdzą, że byli gotowi na to co Polonia zaprezentuje, przez co nie czują się zaskoczeni. Wynika to też z tego, że piłkarze mogą mieć problem ze zrozumieniem nowomowy obecnej w naszych realiach i tym, że gaszona jest każda najmniejsza możliwość rozmowy o tym co może usprawnić grę…

Z taką perspektywą transfery nawet najlepszych zawodników będą odbijały się o ścianę, bo każda odrębność i indywidualność będzie skazana na ławkę lub trybuny. Bez tej małej iskierki, jakiegoś szczegółu, który zapewni nam ten skromny element zaskoczenia może być nadal trudno o zdobycze punktowe. Pisząc wprost, jeśli coś się nie zmieni, to przy większym budżecie skazani będziemy nadal na walkę o utrzymanie.

Polonia nie powinna sama się stopować. Posiadając walczaków takich jak Jakub Piątek (jakby nie jego odważne wejście w doliczonym czasie gry w meczu z Resovią w zeszłym sezonie, to nie wiadomo czy byśmy tamten wynik dowieźli do końca) czy Durmuş wychodzimy nastawieni defensywni. Nie byłoby to złe przy założeniu, że czekamy na kanonadę do II połowy. No, ale skoro przystępujemy do niej ok. 70 minuty, to musimy się przyzwyczaić do tego, że ewentualny błąd będzie kosztował bramkę dla rywali i konieczność odrabiania w samej końcówce.

Dziwi więc tak kurczowe trzymanie się tego planu. Jak i przesadna ostrożność w grze Polonii. Skoro trener Znicza, Grzegorz Szoka, nie obawia się wyjść na zespół aspirujący do gry w barażach zawodnikami, którzy nie są zgrani z zespołem oraz juniorami, to dlaczego nasz trener woli trzymać w lamusie Durmuşa, który po wejściu na boisko zaczął wespół z Bajdurem rozkręcać naszą ofensywę. Tyle, że za późno…

Nie wiem czy oczekiwać w ogóle uelastycznienia planu na grę Polonii. Ten system widzimy od kilku lat i nadal nie potrafimy go rozegrać tak aby był efektywny. Skoro nie sprawdza się od dłuższego czasu, to przydałaby się jego rewizja. Pytanie czy ten sezon ową zmianę przyniesie…

Author: Kwikster

Barwy moro, ciemny kaptur, Kwik to dziwny bywa stwór, o swej Polonii marzy dzień i noc i w Gwiezdnych Wojen wierzy moc [wierszyk z czasów ogólniaka... niezmiennie na czasie ;)]

5 thoughts on “Nowy sezon, czas na zmiany, których jednak brak…

  1. Smalec wchodzi w 4 sezon z tym samym systemem gry
    na jedno kopyto działało do czasu teraz jest po prostu do bólu przewidywalne.
    budowanie akcji, ustawienie, zmiany, rywale już chyba nawet wiedzą w których fragmentach meczu przycisnąć żeby to nasi biegali po całej szerokości boiska, dalej przegrywamy 3/4 przebitek, a na dodatek nie wykorzystujmy zamieszania pod bramką rywala przecież w każdej połowie była taka szansa byle mocno wkopnąć piłkę w światło bramki. albo zmarnowana albo kluska był myślami gdzie indziej.
    oni już w pierwszej połowie wyglądali jakby mieli naście meczów w nogach i liczyli na przerwę reprezentacyjną.

  2. Hm ..awans z 3 ligi to umowmny sie zawodowi zawodnicy sami zrobili awans na tle amatorow i to dzieki fartowi….po awansie na szczescie nie bylo czasu na przygotowania co zaowocowalo awansem ale gral byla toporna i nie porywajaca dla oka …no ale to byl awans…pocztek przygotowan i wygrana z Jagielonia i potem zaczely sie te wlasiwe pelne przygotowania i wszystko poszlo nie w ta strone co potrzeba …no ale wina zostala zwalona na zawodnikow i sie upieklo dla trenera i dyrektora sportowego…
    Nowi zawodnicy i znow pocztek dobry tzn wyniki sparingow dobre i znow zaczol sie okres przygotowawczy i w generalnym sparingu przed sezonem sie okazalo ze nie ma druzyny a Znicz widzac to zagral odwaznie bez konpleksow i wygral zasluzenie niestety …dwie grozne sytuacje znicza do pszerwy i zero strzalow Poloni a w drugiej polowie niby lepiej ale dalej bojazliwie az do gonga ….
    Wniosek:
    Nie robic zadnych pszygotowan tylko grac lige po urlopach z marszu zeby zawodnicy nie pszesiakneli zajebista ociezala bojazliwa taktyka …ktory to jusz sezon mimo awasow jeszcze nie widzialem meczu porywajacego Poloni zeby rece skladaly sie do oklaskow takiego z zangazowaniem odwaznego do pszodu takiego jak gral lks czy ruch mimo przegranych w extraklasie i pewnego spadku..a wogle i chyba najlepiej
    Czy by sie nie dalo zamienic tej kadry z calym sztabem tak rozbudowanym na skromy sztab znicza i skromna kadre …
    Panie Prezesie proponuje jusz nie robic 2 godz przemowy przedsezonowej o wyciagnietych wnioskach bo jak pan teraz wygladasz po takim meczu z druzyna ktora sie prawie rozpadla…czyli zniczu.
    Poczekaj pan ze 3 mecze i wtedy zacznij przemawiac bo cos mi sie zdaje ze kibicow bedzie jeszcze mniej niz w zeszlym sezonie…no ale ktos tu robi chyba pod gorke i ktos to firmuje.

    1. 100% racji?
      Serio chciał byś zamienić się ze Zniczem na kadrę?
      Bo ja absolutnie nie.

Dodaj komentarz