Ostatni raz odwiedziłem Jurka 22 marca. Już wtedy było widać, że walka którą toczy, dobiega końca. Ostatecznie przegrał ją w Wielką Niedzielę. Nie mogło być inaczej bo nie może być w niej zwycięstwa. Każdy z nas ją przegra wcześniej czy później.
Jerzego Piekarzewskiego poznałem w połowie lat 90. kiedy za namową Pawiana wróciłem po wielu latach na K6. To nie był jeden moment, tylko pewien proces. Tak naprawdę to Pekin wyłuskiwał ludzi, którzy według niego mogli w jakiś sposób pomóc jego Polonii. Do dowodzonej przez niego szalupy ratunkowej werbował biznesmenów, polityków, artystów i każdego kto mógł wesprzeć „Czarne Koszule”. Jeśli byłeś „zwykłym” kibicem Polonii to również mogłeś liczyć na przychylność i atencję Prezesa. On doskonale wiedział, że każdy człowiek z czarnym sercem jest tutaj na wagę złota.
Na początku lat 2000. współpracowaliśmy we władzach K.S. Polonia Warszawa. On w zarządzie, ja w komisji rewizyjnej. Walczył do końca aby to historyczne stowarzyszenie nie upadło. Nie udało się. Podzieliło los innych takich organizacji sportowych w Warszawie, ale tylko Zarząd Polonii jako jedyny musiał spłacać solidarnie latami zaległości wobec Skarbu Państwa. Z niewielkiej emerytury Jurka przez wiele lat potrącano dużą jej część na długi klubu. To nie zniechęciło Jurka do dalszej pracy dla „Czarnych Koszul”.
Był pomysłodawcą, a od 2008 roku przez kilkanaście lat siłą napędową Turnieju o Puchar Pamięci Małego Powstańca. Miałem zaszczyt i wielką przyjemność być drobną częścią tego wydarzenia. Z bliska obserwowałem jak wielką radość i dumę daje Jurkowi możliwość obcowania z tymi bardzo młodymi piłkarzami i jak zależało mu aby Warszawa, którą tak bardzo kochał, miała imprezę upamiętniającą w wyjątkowy sposób walki z 1944 roku. Gdy zabrakło siły „Pekinowi” a jego fundacji funduszów, ta piękna wizytówka polonijnego patriotyzmu straciła niestety swój blask. Wielka szkoda, bo mogła stać się ważnym elementem promocji środowiska „Czarnych Koszul”.
Kilka lat temu, po wielu rozmowach z Jurkiem, jego przyjaciółmi i znajomymi doszedłem do wniosku, że takich ludzi jak „Pekin” jest już coraz mniej. Odchodzi pewne pokolenie a wraz z nimi ogromny fragment historii Warszawy. Blakną wspomnienia jak stare fotografie, na których po latach coraz trudniej rozpoznać twarze sportretowanych postaci. Nie chcę aby tak stało się z Jurkiem, Dlatego od trzech lat produkuję film o Honorowym Prezesie Polonii. Dokument „Jerzy Piekarzewski: całe życie dla klubu”” to moje podziękowanie dla niego, za wszystko czego w swoim życiu dokonał. Jestem mu za to bardzo wdzięczny, bo dzięki niemu mam cały bagaż własnych wspomnień związanych zarówno z klubem jak i Jurkiem osobiście.
Piotr Kubiaczyk