Portal Weszło! porusza temat piłkarzy reprezentacji, którzy mimo debiutów w kadrze nie odegrali w niej większej roli. Na tapet idą przede wszystkim zawodnicy z tzw. zgrupowań zimowych (m.in. Puchar Króla Tajlandii). Wśród nich byli poloniści.
W jedenastce „legend” na bramce zagościł Michał Gliwa, który zagrał 16 grudnia 2011 r. z Bośnią i Hercegowiną (1:0). Gliwa może być zresztą jak najbardziej dumny ze swojego występu – spędził na boisku 90 minut, zachował czyste konto, a Polacy pokonali młodzieżowy skład Bośniaków 1:0 po trafieniu Waldemara Soboty. Cenny triumf! Aż trudno uwierzyć, że tak klasowy debiut nie przełożył się na kolejne występy Gliwy w narodowych barwach. Trochę więcej w tej kwestii wyjaśnia jednak rzut oka na jego klubową karierę. 35-letni obecnie bramkarz tak naprawdę nigdy nie ustabilizował bowiem choćby przyzwoitej formy na poziomie Ekstraklasy, a za jego największy sukces należy uznać awans na najwyższy szczebel rozgrywek, wywalczony w 2019 roku z Rakowem Częstochowa. Wcześniej, choćby za czasów gry w Zagłębiu Lubin, Gliwa kojarzył się głównie z kuriozalnymi pomyłkami, które seryjnie popełniał.
W linii obrony Weszło! wybrało do „pierwszej” jedenastki legend Jacka Kowalczyka, ale ten występ miał miejsce w czasie gdy obrońca nie występował w barwach Polonii. Na ławce rezerwowych swoje miejsce otrzymał Tomasz Ciesielski (prawdopodobnie za mecz z 2002 r. z Wyspami Owczymi (2:1)).
W drugiej linii odnajdujemy także niegdyś związanego z Polonią: Jakuba Tosika i Antoniego Łukasiewicza.
Skoro selekcjonerowi marzy się powrót meczów z rezerwami Bośni i Hercegowiny na bocznym boisku w Antalyi, postanowiłem sporządzić jedenastkę legend zimowych zgrupowań reprezentacji Polski.
Opaska kapitańska ląduje na ramieniu Jacka Kowalczyka, który… pic.twitter.com/zS022VrzNo
— Michał Kołkowski (@michukolek) November 23, 2023