Mamy dla Was jeszcze jedną rozmowę po spotkaniu Polonia – GKS Tychy. Tym razem możecie przeczytać o pomeczowych odczuciach Michała Bajdura.
Na początku gratulacje za piękną bramkę. To ostrzeżenie dla I ligowców?
– Ostrzeżenie nie, ale mam nadzieję, że gole z rzutów wolnych będą padały częściej. Od wielu sezonów je ćwiczę na treningach i tych bramek wpada dużo. Wierzę, że przełoży się to na spotkania ligowe.
Stale fragmenty dały Wam 2:0. Niestety mecz skończyliście porażką? Dlaczego tak się skończyło? Zgubiła Was pewność siebie czy to konieczne do zapłacenia frycowe?
– Uważam, że nic z tych rzeczy natomiast bardzo szkoda, że nie zamknęliśmy tego meczu wcześniej mimo wielu dobrych sytuacji. Myślę, że strzelając gola na 3-0 GKS już by się nie podniósł. Najgorszym momentem była strata bramki kontaktowej do szatni. To dało im wiatr w żagle a my za bardzo się cofnęliśmy.
Goście poczuli krew przed przerwą. Po szybko wyrównali. Z trybun wyglądało to tak jakbyście po stracie drugiej bramki przestali wierzyć w pozytywny finał…
– Na pewno jest to trudna sytuacja kiedy prowadzisz 2-0, a przeciwnik jest w stanie odwrócić losy meczu, natomiast uważam, że nikt nie zwiesił głowy walczyliśmy do końca i przy naszej skuteczności wynik mógłby być też na naszą korzyść.
Słyszałem, że po końcowym gwizdku mieliście poważna rozmowę w szatni. Padły bardzo mocne słowa?
– Nie, nic takiego nie miało miejsca. Mamy świadomość, że nie spełniliśmy oczekiwań! Trener podkreślił, że teraz jeszcze bardziej musimy być drużyną i tyle. Na pewno nie zwiesimy głów! Pracujemy dalej i wierzymy, że przyniesie to efekty.
Nie pozostaje nic innego jak życzyć przełamania z Wisłą. Dziękuję za rozmowę!
– Dziękuje, pozdrawiam!
Niejedno już widział to wie co mówi. Na Wiśle fajnie jakby całki mecz mógł grać. Oby wpadały takie okienka ,życzę z całych sił .