W sumie nie mam jakiegoś dobrego pomysłu na ten lead. Napisanie jakichś górnolotnych słów na temat kolejnego kroku do powrotu na szczyt urastałoby do banału. Z drugiej strony po blisko rocznej nieobecności na stadionie czuję lekkie rozczarowanie zastanym stanem. Niemniej jednak zaznaczam – bardzo się cieszę z awansu i tego, że mogłem z czystą głową wrócić na K6.
Ostatni czas był dla mnie dość trudny z uwagi na stresy i realizację dużych planów zawodowych. Gdy już pozamykałem w większości te tematy, mogłem spokojnie wybrać się na mecz. Były oczywiście obawy. Polonia to dość specyficzny klub, który potrafi zaskoczyć… niestety częściej zaskakuje negatywnie.
Przed piłkarzami była duża presja. Brak wywalczenia awansu na własnym boisku byłby rozczarowujący nie tylko dla pionu sportowego, ale i dla fanów „Czarnych Koszul”. Trochę in minus był przed meczem stan kadry, tj. brak istotnego w środku pola Piotra Marcińca i chimerycznego Marcina Kluski. Ten pierwszy dawał wszakże potrzebny spokój, a drugi iskierkę szaleństwa. Jego uroda jest bowiem taka, że może grać piach i być niewidoczny, ale zawsze wstawi nogę tak, że golkiperzy rywali mają nie lada problemy. Można było mieć pewne obawy. Olimpia lubi grać na wyjazdach, a my u siebie… zaskoczyliśmy z Zagłębiem II Lubin…
Polonia na szczęście szukała okazji i je znalazła. Dobra gra w środku pola: Mateusza Michalskiego i powracającego po odstawieniu na półkę Łukasza Piątka dała pierwszą bramkę Pawła Tomczyka. Warto dodać, że Michalski poza asystą przy bramce Tomczyka sam odnotował trafienie, które jak się finalnie okazało, było zamykającym wynik.
Niestety fajna i dynamiczna pierwsza połowa nie miała swojego ciągu dalszego w drugich 45 minutach. Polonia zmieniła swoją taktykę – czaiła się na atakujących rywali z Elbląga i szukała kontr, co w moich oczach trochę zabiło to spotkanie. Nie twierdzę, że to zła taktyka, bo bronić się mądrze też trzeba umieć, ale ta jedna bramka w II połowie byłaby fajniejszym bodźcem choćby dla fanów z „Kamyka”, którzy do samego końca czekali z oprawą z okazji promocji. Jak w końcu wiadomo, wynik 2:0 to najbardziej niebezpieczny rezultat jaki może „ciążyć” na polskim zespole…
Piłkarsko można więc odetchnąć. Mimo miażdżącej liczby ohów i ahów jestem w mniejszości, która uważa, że trener Rafał Smalec i spółka wyśrubowali z tego zespołu 200% normy. W skali jesieni i częściowo wiosny dużo nie wskazywało, że możemy tak szybko zapewnić sobie awans i to z pierwszego miejsca. Bardziej prawdopodobne były dla mnie starania o tę nieszczęsną pozycję barażową. Na całe szczęście przewartościowanie transferowe Kotwicy i spora zadyszka KKS-u Kalisz, słabsza forma Motoru Lublin, Wisły Puławy, czy choćby Raduni Stężyca dały nam sposobność do budowania swojej wysokiej pozycji. Długo odrabialiśmy stratę do miejsc 1-2, ale się udało! Jak słusznie zauważył Muchomor – Polonii o awans gra się dużo lepiej, gdy muszą gonić rywali:
A recepta na sukces wydaje się być prosta – trzeba jesienią wypracować dobrą stratę do lidera. W szczytowym momencie w sezonie 2013/2014 wynosiła 5 pkt., 2015/2016 – 10 pkt, 2021/2022 – 8 pkt, 2022/2023 – 10 pkt.
— muchomor (@muchomorzasty) May 20, 2023
Większość sezonu 2022/23 widziałem na WP Pilocie / TVP Sport. Z poziomu kanapy brakowało mi tego luzu, który widziałem kilka lat temu u Radomiaka, gdy awansował do II ligi, ale nie psując wrażeń piłkarskich, powiem, że liczę, że z tą promocją do I ligi zespół zniweluje kolejne bolączki i będzie coraz lepszy (w końcu gole przeciwko nam w ostatnich minutach udało się wyeliminować)! Na dywagacje transferowe przyjdzie jeszcze czas, a więc trochę o trybunach, atmosferze i powrocie na sektor kibicowskich pikników…
Sektor C pozbawiony ultrasów i młyna bawił się dość dobrze, starając się pomagać w dopingu wspomnianej grupie, która tamtego wieczoru dawała z siebie wszystko na „Kamiennej”. Miło było znów uczestniczyć w dopingu na dwie strony i przede wszystkim widzieć prawie pełny „Kamyk”, który w bardzo dobry sposób wspierał głównych aktorów widowiska. Bardzo brakowało mi tego. Przed monitorem nie da się tego wszystkiego złapać i wczuć się właściwie w atmosferę widowiska.
Sama w sobie feta, a właściwie euforia była standardowo czymś fajnym. Kto nie uraczył takich emocji z poziomu trybun, nie wie, jak smakuje sukces w piłce. Mnie trochę zabrakło tego, co mieliśmy po awansie w 2016 r. Tej możliwości wbiegnięcia na murawę, cieszenia się z piłkarzami i kibicami. Podobnie było w sumie, gdy świętowaliśmy awans z zespołem Piotra Dziewickiego z IV do III ligi. Czuło się wspólnotę, a takie przeżywanie radości jest dużo przyjemniejsze! Bariera wzniesiona od czasów Grégoire’a Nitota mniej magicznie wpływa na moją radość. Mimo przeżywania awansu ze znajomymi w sobotę, chwila wyściskania Igora Gołaszewskiego na murawie czy przybicia „piątek” z piłkarzami, działała mocniej na wyobraźnię.
Wrócę do rozróżnienia, które zrobiłem na początku poprzedniego akapitu. Trochę boli mnie ten minimalizm klubu w kwestii tak budującej społeczność jak awans. W tym roku miałem wrażenie, jakbym bawił się dużo mniej niż po sukcesie z Legionovią. To odczucie jak się okazuje nie jest odosobnione. Kilka osób, z którymi miałem okazję dziś porozmawiać, ma podobnie. Trochę zaskakujące z uwagi na fakt, że tego awansu nikt nie zapowiadał przed sezonem, a szansa na niego (w postaci promocji bezpośredniej) pojawiła się w trakcie rundy wiosennej. Ludzie czekali w napięciu do końca, a gdy już się udało… było jakby zwyczajnie – tak jakbyśmy ograli rywala w 10. czy 15. kolejce.
Celebracja ograniczyła się znów do przygotowanych przez kibiców tradycji… O oprawie już wspominałem. Mieliśmy także kąpiel w fontannie i fajerwerki. Trochę mało! Nie jest to zarzut do fanów, a do klubu !!! Nie było podrzucania trenera Smalca (trochę dziwne!) ani strzelców bramek dających nam bezpośredni bilet do I ligi. Rok temu do góry latał Wojciech Fadecki. W tym roku piłkarze zatańczyli dla Głównej w rytm „Nunty”, znanej z filmików z szatni. Dość milusińsko odbieram także niespodziankę przygotowaną przez trenera Smalca z oddaniem fotela podczas konferencji prasowej trenerów swoim współpracownikom. To dla zwykłych kibiców doskonała okazja do zobaczenia tych osób i uzmysłowienia sobie, jak bardzo wielu fachowców potrzeba do profesjonalnego wykonywania zawodu piłkarza. Wracając do moich dąsów. Uważam, że klub powinien wycisnąć z siebie cokolwiek. Takie beztroskie zlekceważenie tematu nie cementuje kibiców w życiu klubu, a poza grupą zapaleńców warto byłoby zachęcić kolejnych, którzy pozostaną przy klubie na kolejne lata i będą decydować o jego obliczu.
Nie podobała mi się też sprawa jednego gościa. Smak na Głównej popsuła wizyta „Krokodyla”, który przyglądał się wiktorii swojej dawnej zabawki. Widziałem fanów, którzy obecność Józefa Wojciechowskiego także zauważyli i wytknęli to prezesowi. W sumie nie do końca umiem odczytać ten gest w stosunku do starego włodarza. Prezesa Nitota nie było na trybunie VIP, więc nie miał kto JW zachęcać do czegokolwiek… Inna rzecz, że nawet chęć zaproponowania mu miejsca na koszulkach, jest PR-owo słaba i wskazuje na desperację Polonii i brak szacunku do samego siebie. W końcu to on wespół z Ireneuszem Królem zabrali nam dekadę (tak, to już 10 lat bez Polonii w Ekstraklasie!). Wracając do braku prezesa, to ciekawi mnie, kto „zabawiał” włodarzy miejskich, u których właśnie w tym czasie należało mocniej lobbować za przyśpieszaniem procesu budowy stadionu. Jesteśmy coraz bliżej, a przez te 10 lat wymogi poszły w górę, a my nadal kibicujemy na stadionie, który nowszy się nie robi…
No, ale jesteśmy w I lidze. Trzymam gorąco kciuki za cały sztab szkoleniowy wraz z patronującym im dyrektorem sportowym Piotrem Kosiorowskim. Niech decyzje kadrowe, mimo swojej gorzkiej części, zaprowadzą nas na kolejny poziom, który będzie kolejnym krokiem do Ekstraklasy. Niech poszukiwania nowych wojowników przyniosą kolejne fajne osoby i wzmocnienia. Niech nasz „kopciuszek” pokaże krezusom, że w piłce kasa nie jest najważniejsza, a my na zmodernizowanym obiekcie znów będziemy cieszyć się z polskiego futbolu na najwyższym poziomie. Gregowi życzę wytrwałości, dystansu i… standardowo… więcej realizmu i otwartości. Wszyscy gramy do jednej bramki i czasem 500 zł nie jest warte zniszczeń i kwasów, które zostają na lata. Jesteśmy za blisko celu, żeby przez takie głupoty robić sobie pod górę!
Dodatkowo wspomnę o tym, co mnie ubodło z redakcyjnej strony. Słabe jest nadal dla mnie to, że niektórzy piłkarze po meczu nie są w stanie wyrzucić 3-4 zdań dla kibiców przez ludzi piszących o nich przez 10 lat. Byliśmy przy klubie, gdy inni się odwrócili. To trochę świadczy tylko o Was… Balonik ochronny jest świetny, ale w lidze „szóstek”…
Ps. Jako powracający pismak zesłany ograniczeniami na trybuny, bardzo doceniam każde miłe słowo usłyszane sobotniego wieczoru. Roczna rozłąka z K6 była trudna, ale jednak tymi gestami potwierdzacie, że czasem warto wysłuchać od żony tej zasłużonej wiązanki dotyczącej priorytetów! Pozdrawiam juniorów spod burgerowego food trucka!
Wszystkiego się nie zaplanuje mając ograniczoną liczbę osób. Było to widać, jak się sezon rozpoczynał i szybko okazało się, że praca wkładana w przygotowanie spotkań 3 ligi nie jest adekwatna do ligi 2. Ale rozumiem, że można było zrobić to lepiej. Klub ma ograniczoną liczbę pracowników, ale nie szkodzi pozyskać wolontariuszy
A tu dalej „gorzkie żale”
Odnosząc się do porównania z awansem sprzed roku to też miałem trochę takie wrażenie, jakby wtedy była większa radość niż teraz. Ale uważam, że to wynika z sytuacji w tabeli. Teraz ten awans był swojego rodzaju formalnością patrząc na naszą przewagę punktową. Żeby nie awansować z bezpośredniego musiałaby się stać katastrofa. Dlatego każdy tego bardziej się spodziewał niż tego, co się stało rok temu z Legionovią: bezpośredni mecz, tracimy do nich 1 czy 2 punkty (już nie pamiętam) i brama w ostatnich minutach. Radość była w pewnym sensie bardziej spontaniczna. A druga sprawa to taka, że z III ligi trudno jest awansować ze względu na to jedno miejsce premiujące i dodajmy jeszcze, że byliśmy po dekadzie (z roczną przerwą) na tym poziomie, więc i głód był większy i człowiek miał już dość tych mazowieckich wiosek. Awans do I ligi to po prostu kolejny krok, paradoksalnie mniej zauważalny. Ciekaw jestem jaka będzie feta po awansie do ekstraklasy, mam nadzieję (i uważam, że tak będzie), że będzie ona większa.
100% racji. Gdyby to był mecz o przebiegu jak ten z Radunią radość mogłaby być pewnie ciut większą 🙂
W sumie na C1 dwóch takich na gazomierzu zapraszało mnie do wbiegnięcia na murawe. Wyglądali na zdecydowanych przeskakiwać „płotek”. ale nie wyszło. To co sie działo po Radunii to było prawdziwie spontaniczne, te nasze śpiewy po wyjściu z trybun i na dziedzińcu,no euforia ! Po Olympii tego nie było. Rożnica jest też taka że na Radunii było alko a tu nie. Może część potrzebuje wsparcia % aby obudzić w sobie zew zwycięstwa? Nie wiem.
Apropos: „słabsza forma Motoru Lublin”
to chyba skrót myślowy Panie redaktorze, do meczu Polonii z Olimpią Motor był liderem rundy wiosennej. Rozumiem, że chodziło o mega słabą formę Motoru na jesieni.
Nie robiłem uściślenia, bo jakby nie patrzeć Radunia gra kiepsko cały sezon, a Motor tylko jesienią grał kiepsko. KKS miał fajną jesień, a wiosnę taką sobie. Ale niech będzie to skrót myślowy, który został dobrze odczytany 😉
@Kwikster
Tak czy inaczej czytam wnikliwie każde słowo Pana redaktora 😉
Fajny pomysł redakcji na felietony kolejnych osób nt. awansu w odstępie kilku dni – różny punkt widzenia. Pozwala też dłużej poprzeżywać awans.
Ciekawe wogóle mam odczucia czytając Twoją krytykę klubu, że… już się boję, że się właściciel obrazi co świadczy o chorym od początku układzie w tym klubie. Jednoosobowe właścicielstwo klubu jest ryzykowne. To wszystko jest bez fundamentów i zależy od decyzji jednej osoby. Teraz nie dziwię się, że możemy mieć nadzór finansowy ze względu na formę własności. Liczę, że Gregoire Nitot znajdzie kupca zanim zabraknie mu kasy o czym sam wspominał (że mu tej kasy kiedyś zabraknie). A właściwie kupców. Nawet inaczej – czekam na ten naturalny krok. Dopiero wtedy odetchnę z ulgą gdy klub przejmie grupa udziałowców. 20 mln skończy się na poziomie I ligi i co wtedy? G. Nitot nie będzie w nieskończoność dosypywać z zysków SII. Mnie ten awans oczywiście raduje, ale ciągle mam tyłu głowy co dalej z finansami i czy G. Nitot rozstanie się kiedyś z Polonią emocjonalnie czy racjonalnie. Wiele zależy od miasta i tej cholernej budowy stadionu. Klub z licencją na I ligę i rozpoczętą budową 16 tysięcznika w centrum stolicy jest łakomym kąskiem ale ten sam klub bez tej budowy jest już tylko studnią bez dna. Martwi mnie ta I liga. Brakuje po awansie komentarza ze strony właściciela nt. budżetu na I ligę. Czy to będzie budżet co najmniej na baraże o awans czy też walka o środek tabeli i utrzymanie. A jeżeli to drugie to co w kolejnym sezonie? ŁKS ma budżet 10 mln, ale Wisła już 18 mln. Nie każdy jest Ruchem by robić dobre wyniki budżetem w wysokości 4 mln. Żeby myśleć o awansie trzeba tych minimum 7 mln.
Mysle ze z tymi awansami to jak z glodem ..czyli po 9 latach posuchy glod byl wiekszy mimo nizszej ligi niz po roku oraz sytuacja w tabeli i przebieg meczu w sumie radosc byla duza i kibicow tez wiec potecjal jest tylko czy miasto tego po raz ktorys nie spieprzy bo jak ogladalem w cafe football fete z awnsu Poloni to niebardzo widzialem optymismu u prowadzacych program ze Polonia w koncu dostanie od miasta wsparcie i nalezny jej stadion i to troche mnie martwi tym bardziej jak uslyszalem w tym samym programie od nowego prezersa niby upadajacej finansowo Lechi ze beda mieli budrzet na 1 lige 22.5 miliona i w tym wsparcie od miasta ponad 8 milionowe …ok 8 minionow pochlonie im wynajm stadionu czyli teoretycznie wzruca ta kase miastu no ale ten stadion przy madrym zarzadzaniu moze wygenerowac kupe milionow a co my mamy stadion ala gruz bez lurz honorowych bez kibelkow i wspacie miasta symboliczne w poruwnaniu do innych klubow i tego sie boje zeby miasto znow nie zniechecilo nam sponsora ja to zrobilo z Wojciechowskim twu twu…
Nitot naprawde mi imponuje nie jest rozrzutny i widac ze ma pasje i kocha pilke jak na dzis nie przeplaca pilkarzy i chyba trzyma dystipline wiec jest idealnym Prezesem tylko ten Ratusz….finanse to tez jest nie wiadoma bo co roku slysze ze 1 liga jest coraz drozsza w utrzymaniu i ogladajac mecze w TV dostrzelem spora roznice w poziomie miedzy 2 liga a wiec i duzo wysze pensje dla dobrych zawodnikow ….mysle ze gdyby Nitot dogadal sie z miastem to by sobie poradzil i w niedlugim czasie awansowal do etraklasy ,natomiast jeseli nie bedzie mial wsparcia to patrzac na wydatki klubow 1 ligowych bedzie mogl miec chwile slabosci dlatego uwazam ze cala spolecznosc kibicowska powinna go wspierac dlatego ze jest dobrym czlowiekiem i ratuje nam Polonie i tylko dzieki niemu mozemy znow zyc nadziejami o wielkiej Poloni i o tym nowym stadionie bez ktorego nie bardzo mamy szase na dluzsza mete przetrwac na wysokim poziomie rozgrywkowym dlatego ci co maja jakis pomysl kontakty powinny robic wszystko zeby tu powstal ten nowy stadion a wtedy nawet utrata oby nie Presesa pozwoli nam na zainteresowanie kogos innego naszym klubem.
Dlatego zycze Prezesowi zdrowia i wytrwalosci w dzialaniu na rzecz Poloni a pionwi sportowemu dobrego nosa przy nowych transferach.
Też uważam, że Nitot to właściwy człowiek na właściwym miejscu. Dobrze napisałeś, że nie szasta pieniędzmi i w zarządzaniu zachowuje spokój. Gdybyśmy mieli zamiast niego w analogicznych okolicznościach Wojciechowskiego szastającego kasą, to pewnie wciąż bylibyśmy w 3 lub nawet 4 lidze, ze zmianą trenerów przynajmniej co runda i dyrektorów sportowych co rok.
Nitot zapewnił coś czego nie było od dawna – stabilizację i spokój. A że od czasu do czasu zdarzy mu się zbyt emocjonalne spięcie z kibicami … Kto sam jest bez winy, niech pierwszy rzuci kamieniem.
Skoro taka Lechia ma mieć budżet 22 mln zł, to my powinnismy miec około 8 mln zł . Na spokojne utrzymanie chyba wystarczy ?
Ja powiem tak – niech miasto nam wynajmuje stadion za darmo i nic więcej się nie dokłada a na resztę Pan Nitot znajdzie kasę. Za taki stadion to nic nie powinniśmy płacić, tylko za organizację dnia meczowego (ochrona, inne służby itp).
Ja już nie wierzę że w 2024 ruszy budowa. Nawet te wybory samorządowe niewiele pomogą . Zresztą zyjemy od wyborów do wyborów. W 2007 radni Warszawy dali 360 mln na stadion Legii, w 2008 ruszyła budowa a w 2010 gotowy był stadion. A my ? Żyjemy iluzjami od 10 lat . Szkoda pisac dalej.
https://www.rp.pl/pilka-nozna/art38517511-gregoire-nitot-marze-o-ekstraklasie-bo-pieniadze-moga-sie-szybko-skonczyc
Ciekawe
https://sportowefakty.wp.pl/pilka-nozna/1061891/ekscentryczny-milioner-blisko-glosnego-powrotu-do-pilki-noznej-niczego-nie-wyklu
Robimy awans w przyszłym sezonie