Minęły dwie kolejki od ostatniego felietonu. Wtedy to napisałem, że jest „Blisko, ale wciąż daleko”. I miałem rację. Już, już wszyscy inkasowali przed majówką 3 punkty z rezerwami Zagłębia Lubin a tu cyk. Remis i to wcale nie jakiś niesprawiedliwy…
Zabrakło pokory. Wszystkim. Kibice przed meczem na wszelakich socjalach obstawiali czy feta z okazji awansu będzie już w Krakowie czy może na meczu z Olimpią? Piłkarze? Po wywiadzie pomeczowym z Maćkiem Kowalskim-Haberkiem miałem wrażenie, że też jak kibice zaksięgowali trzy punkty przynajmniej w przerwie meczu z Zagłębiem II.
Nie tędy droga… Jak w tytule. Pewność siebie – TAK. Pycha – NIE.
Nie wiem jak Wam, ale mi przez cały tydzień przysłowiowa „karkówka z grilla” nie smakowała tak jak powinna była smakować. Albo tak jakbym sobie życzył by smakowała. Gdzieś tam nerwowo wyczekiwałem kolejnego meczu. Z jednej strony wierzyłem, że to Zagłębie to wypadek przy pracy. Że za szybko już wszyscy księgowali awans i teraz znowu w drużynie wróci pokora. Przecież w sztabie mamy naprawdę dobrych fachowców a czuwa jeszcze nad wszystkim Piotrek Kosiorowski i on nie pozwoli bujać dalej w chmurach. Wiedziałem też, że GKS Jastrzębie to żadni wirtuozi. Ale z drugiej strony miałem przed oczami jesienny mecz z nimi na K6 i Zaharczenkę, który wysyła na ortopedię „Fadiego” i Adama Pazio. Brrr. Do tego bure 1-1 na K6 z 2 października.
Dobrze, że człowiek na urlopie, to mógł sobie w takiej sytuacji pociągnąć łyk czegoś mocniejszego, żeby odgonić złe myśli. Wiele razy gapiłem się tępo w tabelę. Co będzie jak nie wygramy. Może chociaż Stomil, Kotwica czy Znicz się potknie?
Jak ten mecz wyglądał i jakim wynikiem się zakończył zapewne każdy wie. Było skupienie, ale czy widzieliśmy grę i pewność siebie naszych chłopaków? Oj nie… I nie chodzi, że posiadanie piłki było na poziomie 60-40 dla miejscowych. Nie chodzi, że od pierwszej minuty niewiele nam wychodziło mimo, że na trybunach niósł się doping tylko naszych kibiców.
Na szczęście była ciężka tytaniczna praca wszystkich i w odpowiednich sytuacjach błysk geniuszu Michała Bajdura.
Chłopaka, który rok temu doprowadzał mnie do szału i wkurwu każdą kolejną asystą dla zespołu z Legionowa, wiosną tego roku odkupia swoje wszystkie „winy” z ubiegłego sezonu.
Brawo Michał, Brawo Drużyna. Gdyby któryś z Was chociaż na chwilę zgubił koncentrację pod koniec meczu. Gdyby któryś z Was pękł w starciach z Wyrwidębem Zaharczenką i jego kolegami to nie byłoby tych 3 punktów. Daliście radę. Brawo dla Was i dziękuję.
A teraz APELUJĘ do WSZYSTKICH. Kolejna stacja Kraków. Piękne miasto, piękne wspomnienia. Jednak jedziemy nie na fajny stadion na Reymonta czy do naszych znajomych z Kałuży. Jedziemy na krakowskie osiedle gdzie znowu atmosfera nie będzie super piłkarska. Dlatego nie może zabraknąć KONCENTRACJI, PEWNOŚCI I WIARY W SWOJE UMIEJĘTNOŚCI. Ale absolutnie nie wolno nam popełnić grzechu PYCHY. To nie będzie łatwy mecz. NIKT W TEJ LIDZE POLONII NIE ODDA PUNKTÓW ZA DARMO. POLONIA TO ABSOLUTNIE UZNANA MARKA NA PIŁKARSKIEJ MAPIE POLSKI I KAŻDY KTO GRA PRZECIWKO NAM CHCE SIĘ POKAZAĆ Z JAK NAJLEPSZEJ STRONY.
Dumo Stolicy! Wracaj z Krakowa z trzema punktami. Żebyśmy 20.05 mogli zaśpiewać przed meczem „do I ligi jeden krok, jeden jedyny i nic więcej”. A po meczu? Dobra… Lodu w gacie i wiadro zimnej wody na łeb. Najpierw ograjmy Garbarnię…P
Nic dodać , nic ująć .
Dodam od siebie, iż wygrywamy bo co mecz jakiś inny zawodnik ma dzień konia.
Czasem nie idzie drużynie ale ktoś ma chwilę błysku i jest zwycięstwo.
Oczywiście na takim farcie nie wygramy do końca sezonu ale właśnie drobna różnica decyduje o takim czy innym wyniku końcowym.
Musimy jeszcze wygrać 2 mecze i powinno styknąć .
Super felieton.