Niewątpliwym pozytywem po zakończonym lekkim niedosytem starciu z Zagłębiem II Lubin, był pierwszy po kilkumiesięcznej rekonwalescencji występ Marcina Pieńkowskiego, który podzielił się z nami swoimi wrażeniami z tego spotkania. Zapraszamy do lektury!
Po serii 5 zwycięstw z rzędu, tym razem musimy podzielić się punktami w starciu z walczącymi o utrzymanie rezerwami Zagłębia Lubin. Jak z perspektywy kilku dni, gdy emocje już nieco opadły, oceniłbyś piątkową konfrontację?
– Po serii zwycięstw niestety musieliśmy podzielić się punktem z drugą drużyną Zagłębia, z czego nie jesteśmy zadowoleni, ponieważ wychodząc na to spotkanie chcieliśmy zgarnąć komplet punktów. Myślę, że zabrakło nam w tym meczu pazerności, gdy po pierwszej bramce powinniśmy jeszcze mocniej zaatakować przeciwnika i spróbować strzelić drugą bramkę, aby bardziej kontrolować spotkanie.
Z perspektywy trybun wydaje się, że mecz z kategorii tych do wygrania, gdzie w pierwszej połowie zabrakło pójścia za ciosem i postawienia „kropki nad i”. Czy po dość szybko strzelonej bramce, w Wasze poczynania mogło się wkraść lekkie rozprężenie, tudzież zbytnia pewność siebie?
– Dokładnie, powinniśmy pójść za ciosem i strzelić kolejną bramkę. Myślę, że w pierwszej połowie drużyna na boisku czuła, że ma kontrolę nad meczem, ale po przerwie wkradło się w nas lekkie rozprzężenie.
Znamienne, że już w swoim pierwszym kontakcie z piłką po wejściu na boisko mogłeś odwrócić losy spotkania, gdy po rajdzie prawym skrzydłem oddałeś strzał z ostrego kąta, ostatecznie zastopowany przez bramkarza rywali. Ja ta sytuacja wyglądała z Twojej perspektywy?
– Tak , był to mój pierwszy kontakt z piłką. Z mojej perspektywy, na samym początku widziałem, że na bardzo dobrą pozycję pokazał się Marcin Kluska, natomiast obrona szybko odbudowała ustawienie i spróbowałem uderzyć na bramkę.
Chcąc szukać pozytywów i odrobiny humoru, to poza Kotwicą Kołobrzeg wyniki spotkań naszych bezpośrednich rywali o awans sprawiają, że piątkowa strata punktów uszła Wam praktycznie „na sucho” … (uśmiech)
– Dla nas układ w tabeli się nie zmienił, jesteśmy na fotelu lidera i to od nas wszystko zależy.
Obserwując Twoją grę w rzeczonym spotkaniu z Zagłębiem II oraz w starciu polonijnych rezerw z Drukarzem Warszawa sprzed 1,5 tygodnia, wydaje się, że pomimo żmudnej rehabilitacji i rekonwalescencji nie straciłeś swoich głównych atutów, jakimi niewątpliwie są szybkość i drybling. Zatem rozumiemy, że po kontuzji nie ma już najmniejszego śladu, trenujesz na pełnych obciążeniach, a głód gry jest u Ciebie przeogromny?
– Była to bardzo długa przerwa od ostatniego meczu – prawie 8 miesięcy rehabilitacji i powrotu do pełni sił i zdrowia. W tym czasie pracowałem bardzo mocno, żeby nie stracić swoich atutów. Zakończyłem leczenie jakiś czas temu i od tamtego momentu czuję się dobrze i trenuję na pełnych obciążeniach. Powrót po takiej przerwie dał mi niesamowitego kopa, żeby dalej ciężko pracować i pomagać drużynie.
Marcin za bramę z Legionową zawsze w naszych sercach! I czekamy na cd.