Tak moi mili Bracia po Szalu, na tym meczu trzeba było być! Takiego ładunku emocji już dawno nie pamiętam, było chyba ostrzej niż podczas gry z Legionovią i bramki Marcina Pieńkowskiego. Wychodząc ze stadionu słyszało się tylko o licznych stanach przedzawałowych.
Od razu napiszę – mecz ogólnie był do bani. Bo jakże to inaczej traktować skoro do lidera, z wielkimi ambicjami awansu, przyjeżdża drużyna z miejsca, o którym mało kto słyszał, plasująca się w tabeli ligi tylko kilka punktów nad strefą spadkową, po czym okazuje się, że ta drużyna praktycznie przez cały mecz dyktuje rozwój warunków gry na boisku. Na dokładkę, przy prowadzeniu gości, w doliczonym czasie pierwszej połowy, do kontry wyskakuje Paweł Tomczyk i widząc wysuniętego mocno do przodu bramkarza Raduni, pakuje piłkę do siatki prawie z połowy boiska. Biegająca po linii blondyneczka z chorągiewką sygnalizuje spalonego – bramka nieuznana. Siedziałem na A i patrzyłem pod sporym kątem, ale i mnie i sąsiadom wydawało się, że Paweł wybiegał zza obrońcy, nawet go lekko obiegając bokiem. W przerwie pytałem kolegów z C co oni widzieli. Nikt nie stwierdził , że spalony rzeczywiście był….
OK, byliśmy przekonani, że w drugiej odsłonie będzie już tak jak trzeba, czyli nasz walec rozjedzie przyjezdnych. A tu figa z makiem, gra wyglądała jak w pierwszej połowie. Po godzinie poszły pierwsze zmiany, od razu powiem – takie sobie… Ups, z wyjątkiem, bo wszedł PAN PIŁKARZ Marcin Kluska. Nie wiem dlaczego nie grał od początku, ale lepiej późno niż wcale. Marcin dosyć szybko, przy współpracy z Wojtkiem Fadeckim strzelił wyrównującego gola. No to teraz…. Nie, nic z tego. Jakaś wrzutka w nasze pole karne i dwóch naszych obrońców ruszyło do piłki, zderzyli się ze sobą, przy okazji któryś zagrał ręką i sędzia pokazał na wapno. Na marginesie – to już nie był sędzia Myszka, który sędziował od początku. Sędzia Mariusz Myszka zrobił sobie kuku w nogę i został zastąpiony przez technicznego, sędziego Radosława Trofimiuka. Bez względu na personalia sędziego karny był niestety podyktowany słusznie. Podszedł do niego najpierw nasz były gracz, Czarek Sauczek, ale mocno wybuczany odpuścił i na 2:1 dla Raduni strzelił ktoś inny. No i wynik dowieziony został przez gości do końca nominalnego czasu gry. Ale przecież zamiana sędziego, kilka śmierci klinicznych graczy z Pomorza, więc było oczywiste, że to jeszcze nie koniec. I rzeczywiście, trener w końcówce postawił wszystko na jedna kartę, na boisku pojawili się Michał Fidziukiewicz i Grzegorz Aftyka. Ten drugi nie jest naszym wielkim ulubieńcem, bo czasem trudno zrozumieć jego zagrania. Ale dziś miał udział w, nie wahajmy się użyć tego określenia, sportowym cudzie. Otóż pomiędzy 95 a 101 minutą dosyć mocno zablokowany strzałowo Michał strzelił dwa gole, a Grzegorz miał w tym swój udział. Po strzale na 3:2 stadion eksplodował, gracze pobiegli za boisko w stronę Konwiktorskiej, goście padli bez życia załamani na murawę, sędzia gwizdnął kończąc spotkanie, a część sympatyków czarnych Koszul chętnie zrobiłaby sobie EKG. Takie chwile nie zdarzają się zbyt często, ale za to długo się je później pamięta.
I tym sposobem obroniliśmy pozycję samodzielnego lidera, wykonując kolejny krok w kierunku awansu.
Coś o indywidualnych dokonaniach? Proszę, oczywiście całkowicie subiektywnym moim okiem.
Janek Lemanowicz stanął na wysokości zadania, co mógł to obronił, błędów dziś nie dostrzegłem.
Blok defensywny. Tutaj najchętniej bym zamilkł. Na poziomie zagrał tylko Tomek Wełna, reszta raczej raziła dziwnymi zagraniami (kuriozalna sytuacja przy karnym, ale nie tylko). Maciek Kowalski -Haberek też nie ustrzegł się błędów. Wreszcie to jego strata zakończyła się utratą pierwszej bramki.
Na wahadłach nie było źle. Wojtek zagrał, jak dla mnie, całkiem dobry mecz, w tym akcja z Marcinem na pierwszą bramkę dla nas. Bartek Biedrzycki też trzymał poziom.
Docieramy do pomocy. Oj, jak brakowało dziś Piotrka Marcińca. Dziwić mogła też absencja Łukasza Piątka, który mógłby przecież jakoś uspokoić grę w środku pola. Mateusz Michalski chyba idzie powoli w stronę odzyskania przyzwoitej dyspozycji, ale ja czekam na więcej. Krzysio Koton dużo włożył w mecz sił i też bym go nie piętnował. Niestety mecz zupełnie nie wyszedł Michałowi Bajdurowi, Kuba Wawszczyk też nic nie wniósł. Marcin Kluska już został uhonorowany! Grzegorz Aftyka „tradycyjnie” dokonywał niezbyt dobrych wyborów, ale jego centry w doliczonym czasie gry pozwoliły nam skończyć mecz z tarczą.
Napastnicy, czyli Paweł i Michał – jakby nie patrzeć zaliczyli trafienia (czy bramka Pawła była prawidłowa dowiemy się być może z powtórek). Natomiast dwa trafienia „Fidzia” to miód na moje skołatane tym meczem serducho!
Pod rozwagę trenera – czy musimy w ten sposób wyprowadzać piłkę, zwłaszcza dokładnie za każdym razem? Być może to było przyczyną, że gra w normalnym czasie gry toczyła się przeważnie na naszej połowie. I po drugie – czy nie można drużyny od startu ustawiać mocno agresywnie w ataku? Czy naprawdę musimy się czaić na własnym boisku grając z Radunia lub inną ekipą z dolnej części tabeli. Może jednak odważniej, może na dwóch napastników – zawsze , już po zdobyciu dwóch, trzech goli można wzmocnić defensywę, prawda ?
Ale nic nie zmienia faktu, że wynik dał nam finalnie masę radochy, tym większej, że jeszcze kilkanaście minut zupełnie niespodziewanej.
Deja vu. Chyba tylko Łukasz Piątek pamięta z ekstraklasy 3-2 ze Śląskiem Wrocław.
Ogólnie taktyka obrana na ten mecz przez trenera to tragedia. Czyżby kopiował Michniewicza ? Ważny wynik a nie styl ? Rozpaczliwa obrona nawet po stracie bramki, brak rozgrywającego, laga „na Kosmala” do przodu jak za dawnych lat. Oj, ciężko będzie w Kołobrzegu. A jeszcze jest Olimpia i Spartakus Szarowola….
Jak dobrze, że to nie kibice wybierają skład i taktykę.
Piszesz, że laga na Kosmala. Na konferencji prasowej pada pytanie do trenera od kibica, dlaczego próbujemy wyprowadzać piłkę, a nie gramy długiej piłki. To jak to w końcu jest? Gramy lagę czy nie?
Wynik super – ale coś nie gra.
Kolejny mecz, w którym zaczynamy od beznadziejnego poziomu. Dlaczego?
Niektórzy piszą że trener be, że drużyna gra po swojemu po przerwie.
Nie wiem jak jest naprawdę ale to się powinno zmienić. Fart nie trwa wiecznie, nawet jak się mu pomaga.
Na meczu nie byłem ale opisy są jednoznaczne.
Ani trener be, ani drużyna nie gra po swojemu w drugiej połowie.
W 2023 roku wygraliśmy 5 meczów, 2 zremisowaliśmy i 1 przegraliśmy. Jesteśmy liderem, a ciągle kibice Polonii piszą, że jesteśmy beznadziejni. Trochę strach pomyśleć co by było jak byśmy grali chociaż troszkę dobrze.
Przypomnę, że to 2 liga, a nie Liga Mistrzów.
Małe literówki do poprawienia – Kuba, a nie Janek Lemanowicz i sędzia Trochimiuk, nie Trofimiuk
To sztuka wygrać przegrany mecz! Tak było do 80 minuty. Nie układało się Poloni granie, masę niecelnych podań i brak jakości w ataku. No nic nie wychodziło. Tak bywa. Aż tu wszedł Marcin i dał tę jakość. Po jego znakomitej akcji padł gol. Później w końcówce Polonia przycisnęła i w efekcie Fidziukiewicz dołożył dwie bramki ! A kibice ze skandowania Polonia grać k… mać oszaleli z radości po bramkach i statnim gwizdu sędziego.
Obejrzałem powtórki i muszę przyznać się do błędu – przy nieuznanej bramce minimalny spalony jednak był… Celne oko pani sędziny z chorągiewką.
Wpierw Majsterek podaje długą na Michalskiego i tu Tomczyk jest na spalonym ale dopiero Michalski kopie na Tomczyka gdy już nie jest na spalonym. To niby gdzie ten spalony?
Poza tym kobita podniosła chorogiewkie dopiero jak Tomczyk oddał strzał, ludzie o co tu chodzi?