Mieliśmy ten mecz wygrać i prawie żeśmy to zrobili. Prawie. Ale już się to lepiej oglądało. Nie będę opisywał samego meczu, bo zapewne wszyscy, albo znakomita większość go oglądała, skupię się na kilku spostrzeżeniach.
Wczoraj na boisku zobaczyliśmy zespół w pełnej odsłonie nowych graczy pozyskanych przed tym sezonem. Kuba Lemanowicz, Maciej Kowalski-Haberek, Jan Majsterek, Michał Bajdur, Mateusz Michalski, Kuba Wawszczyk, Michał Fidziukiewicz. Czyli nie było w wyjściówce tylko dwóch dobranych w ostatnich dniach. I od razu powiem – wyglądało to nieźle, choć widać jeszcze konieczność lepszego zgrania oraz ciekawszych schematów zagrywek.
Przez większa część meczu mieliśmy sporą przewagę, jednak totalnego zagrożenie pod bramka Znicza raczej nie stwarzaliśmy. W pierwszej połowie, kiedy Michał Fidziukiewicz był jeszcze w pełnym gazie, sporo strachu obrońcom napędzał. W drugiej on osłabł, Znicz ustawił w polu karnym autobus, a nasi z uporem dogrywali dosyć niskie wrzutki na Michała, zwykle otoczonego trzema, czterema obrońcami. To miało jakby mało sensu. Wejście Krystiana Pieczary w końcówce trochę tę stabilizację obronną naruszyło i pojawiły się efekty – bramka, kontrowersyjna poprzeczka i chyba jeszcze bardziej kontrowersyjna sytuacja Wojtka Fadeckiego. Sędzia zdecydowanie postanowił nam nie pomagać. Co do poprzeczki, to moim zdaniem słusznie bramki nie uznał, natomiast kartka dla Wojtka za symulkę to spora niepewność, bo z mojego miejsca wyglądało to na wycięcie. Ciekaw jestem co ma w tej sprawie do powiedzenia sam zawodnik.
Kolejna kwestia to praktycznie brak zagrań do skrzydła po którym biegał Adam Pazio. Gra, przynajmniej w pierwszej połowie, uporczywie forsowana był skrzydłem Kuby Wawszczyka, a Pazio zwykle miał hektary miejsca wokół siebie. Powodowało to dodatkowo zagrożenie na lewej flance, gdyż mocno starający się uczestniczyć w ofensywie Kuba w kilku przypadkach nie zdążył wrócić do obrony i to dawało szanse gościom.
Cofnijmy się jednak do bramki – Kuba zaliczył w poprzednim meczu incydent, który mógł mocno zachwiać jego psychiką. Wygląda na to, ze o sprawie zapomniał i bronił poprawnie. Strzał po którym padła bramka był trudny do obrony, bo niby z boku, ale precyzyjnie pod sama poprzeczkę. Poza tym „baboli” specjalnie nie było. To cieszy. Kilka naprawdę dobrych obron też.
No i idziemy do przodu, a tam kształtuje się żelazna, przynajmniej do powrotu Tomka Wełny, trójka – dwóch nowych plus młodzieżowy Eryk Mikołajewski. Wydawało się, ze wszystko było jak należy, no może z wyjątkiem okrutnej obcinki Janka pod koniec pierwszej części, która jednak naprawił ekwilibrystyczna interwencją, wybijając piłkę niechybnie zmierzającą do bramki ponad poprzeczkę. Na marginesie – Kuba zrobił w tej sytuacji praktycznie wszystko co mógł. Czyli ok? No nie do końca, bo jednak goście sporadycznie, ale jednak groźnie nam zagrażali, oddając kilka nieprzyjemnych strzałów, a w kilku innych sytuacjach zawstydzając samych siebie nieporadnymi próbami. Groźny był zwłaszcza ich cudzoziemiec oraz, przynajmniej na początku, gracz z numerem 17. Ten drugi hasał niestety po skrzydle Wawszczyka, a i Japończyk chętnie schodził do boku.
Teraz pomoc. Pracowity jak mrówka Piotr Marciniec oraz wcale mu nie ustępujący Michał Bajdur. Ten drugi to chyba numer jeden wczorajszego meczu w naszej ekipie. Obaj byli wszędzie, a Michał dodatkowo usiłował kilka razy nieźle strzelić. Obok nich Krzysio Koton, chyba powoli odzyskujący formę – dostrzegłem oznaki poprawy gry u niego. Nieco mnie natomiast rozczarował Mateusz Michalski, bo liczyłem na jego dominacje w formacji pomocy i wzięcie na siebie roli lidera pod nieobecność na boisku Łukasza Piątka. Tymczasem jego występ określił bym jako nieco dyskretny.
No i wreszcie nasze żądełko, Michał. W pierwszej połowie niezwykle groźny i aktywny w ataku. W drugiej części chyba był już podmęczony i jego efektywność i efektowność się zmniejszyły. Zwłaszcza przy schematycznych wrzutkach wyłapywanych przez osaczających go obrońców.
W meczu trener skorzystał ze wszystkich możliwości zmian. Weszli Piątek, Pieczara, Fadecki, Marcin Kluska i Marcin Pieńkowski i były to zmiany udane. Nie żeby byli od razu lepsi od tych zastępowanych, raczej wnieśli tzw. Powiew świeżości. Łukasz – piękna i jakże cenna bramka. Krystian – wzmocnienie linii ataku , rozłożenie akcentów na dwóch graczy, dobry, choć niestety bez gola strzał w poprzeczkę. Wojtek Fadecki wyraźnie lepszy i aktywniejszy niż w poprzednich grach, co mnie, jako jego zwolennika, niezwykle cieszy. Dwaj Marcinowie też swój wiatr z przodu dołożyli. Do obu mam jedna prośbę – chłopaki, jak już widzicie przed sobą bramkę to strzelajcie. Najwyżej nie wpadnie, ale przynajmniej będzie szansa. jednak prawdziwym plusem była płynna zmiana ustawienia drużyny, z przejściem na czterech obrońców i dwóch napastników.
Podsumowując – wynik uważam za taki sobie, osobiście przyszedłem na stadion mocno licząc na wygraną. Trudno, przynajmniej nie przegrali. I trochę powiało optymizmem w grze. Widać, że powoli nabieramy świeżości, że skład się dociera. Chciałbym też, może nie w najbliższym meczu, ale obejrzeć tych dwóch nowych młodych, a także młodego Bartosza Biedrzyckiego pewnie też. No i skuteczność! Panowie pracujcie nad tym i strzelajcie jak najwięcej. Ku naszemu zadowoleniu i marszowi w górę tabeli.