Awans Polonii do II ligi wzbudził spore zainteresowanie świata polskiej piłki. Artykułów na temat tego długo oczekiwanego momentu zrobiło się sporo. Część celowo przemilczamy ze względu na ich wtórność lub odgrzewanie starych, oklepanych wersów. Staramy się więc publikować nowinki lub coś co wnosi dla czytelnika jakąś ciekawą nowinkę.
Za taką można uznać to co opublikowali na łamach portalu Goal.pl Leszek Milewski i Jakub Olkiewicz. Tekst zawiera sporo cytatów od ludzi związanych z K6. Zacznijmy jednak od ciekawej myśli zawartej we wstępie artykułu:
W sezonie 2015/16 Polonia Warszawa wygrała bardzo dziwaczny, prawdopodobnie możliwy jedynie w polskich warunkach wyścig. Wyścig liczył trzech zawodników – obok Polonii były to obie łódzkie drużyny, ŁKS i Widzew, które w bardzo podobnym okresie opuściły szczebel centralny z uwagi na problemy organizacyjne i finansowe. Trzech byłych mistrzów Polski, trzy głośne bankructwa. Mozolna odbudowa w Łodzi i na Muranowie rozpoczęła się niemal w tym samym czasie, wszystkie trzy ekipy zgrabnie i bez wątpliwości przemknęły przez IV ligę. Ale z III-ligowego piekła pierwsza wygrzebała się właśnie Polonia – ŁKS skończył wówczas ligę na odległym, szóstym miejscu, Widzew dopiero pieczętował awans z IV ligi do III.
Mogło się wydawać, że wszystko jest na dobrej drodze, że Polonia odbiła się od dna. Że szybki powrót to dowód na katharsis, że Czarne Koszule odrobiły lekcje z zarządzania. Że wyprzedzenie na ścieżce do poważnej piłki obu łódzkich firm potwierdza, że to w Warszawie najszybciej udało się pozbierać po klęskach. Parę lat później Widzew jest już w Ekstraklasie, ŁKS spędził w niej sezon, później bił się w barażach, nadal pozostaje na poziomie I ligi. Polonia? W pewnych momentach bardzo mocno wyczuwalny był stary, niestety znajomy zapach. Zapach IV ligi…
Niestety to gorzkie porównanie z łódzkimi firmami jest trafne. Odbudowa Polonii przechodziła sporo momentów. Od euforii (awans z IV ligi do III oraz awans z III do II po barażach z Górnikiem Wałbrzych) po momenty grozy (spadek z II ligi do III, kilkukrotne widmo bankructwa i prawie spadku do IV ligi w okresie pandemii).
Teraz jest względnie normalnie, co zauważa Emil Kot, który wraz z Piotrem Dziewickim dał nam awans z IV do III ligi. – Wydaje mi się, że to w końcu zmierza w dobrym kierunku ze względu na prezesa Grégoire’a Nitota. Wiadomo, że może nie jest krystalicznie cudownie, ale gdzie jest? W którym klubie? Fundamentem na ten moment na pewno jest to, że mamy zaangażowanego prezesa, mamy pracującego dłuższy czas dyrektora sportowego, mamy moim zdaniem bardzo perspektywicznego trenera.
Milewski i Olkiewicz wśród anomalii dostrzega problem przejścia wychowanków „Czarnych Koszul” do piłki seniorskiej. – Dwa polonijne podmioty to jeszcze pokłosie czasów, gdy Polonia była w ekstraklasie i nie bardzo interesowano się juniorami. Na pewno chcielibyśmy mieć akademię pod sobą, mieć wpływ na to, jak funkcjonuje. Natomiast mamy umowę o współpracę, te relacje są najlepsze od lat. Paweł Olczak jest także w naszych strukturach, sporo chłopców trafiło do nas z MKS-u. Radzimy sobie. Natomiast na pewno jesteśmy jedynym klubem szczebla centralnego w Polsce, który za swoich wychowanków musi zapłacić ekwiwalent tak, jak za kupionego z zewnątrz piłkarza, względnie kupujemy ze swojej akademii piłkarzy na zasadzie transferu definitywnego. Niektórych piłkarzy nie dajemy rady pozyskać, odchodzą gdzie indziej – mówi Piotr Kosiorowski, dyrektor sportowy Polonii Warszawa.
Ten problem jest widoczny, choć zdaniem skauta akademii Mateusza Sokołowskiego nie aż tak duży. – (…) Wychowankowie MKS-u płynnie przechodzą do 1 zespołu, nawet w tym sezonie: Eryk Mikołajewski, Krzysztof Koton. W trakcie sezonu na treningi pierwszego zespołu zapraszani byli nawet piłkarze z roczników 2005, 2006 – i dodaje: – Jak sprawić, by piłkarze nie uciekali do innych klubów, a zostawali w Polonii? Trzeba grać wyżej. Teraz jest już szczebel centralny, też będzie łatwiej zatrzymać graczy. II liga jest atrakcyjna. Wiadomo, że jak ktoś gra w młodzieżowych kadrach Polski, to interesuje się nim Ekstraklasa. Może nawet dostać ofertę z zagranicy. Czysto sportowo więc ciężko zatrzymać takiego chłopca w Polonii – puentuje szef skautingu w akademii.
Wracając jednak do tematów wpływających znacząco na odbiór klubu, czyli piłki seniorskiej autorzy tekstu bardzo komplementują trenera Rafała Smalca. – Trenera Smalca oceniam bardzo dobrze. Może to postać anonimowa na terenie kraju, ale na Mazowszu dał się poznać. Trochę podobny przypadek co Marek Papszun: też gra 3-5-2, z ważną rolą dla wahadłowych. Przebijał się przez niższe ligi, robił choćby dobrą robotę w Skierniewicach. Piłkarze wspominają też, że jeśli chodzi o mental jest też mocnym charakterem, potrafiącym być zerojedynkowym – tłumaczy portalowi Goal.pl Kot.
Awans mimo radości ma też swoją ciemną stronę, która w mediach objawia się zarzutami Legionovii. Chodzi o transparenty na stadionie w Legionowie i zarzuty odnośnie płacenia rywalom za odbieranie punktów. Sprawę dość dobrze w „Przeglądzie Sportowym” skwitował prezes Nitot, ale do narracji warto dodać wypowiedź dyrektora sportowego. – Kwestia motywowania rywali Legionovii – jetem zażenowany wypowiedziami prezesa Legionovii. Jeśli są jakieś dowody, proszę bardzo, proszę je pokazać. A tu słyszę, że to przez sędziów, że rywale motywowali i nie wiem co jeszcze przeszkodziło Legionovii. Trzeba było wygrać na Konwiktorskiej. I zapewniam – nie motywowaliśmy rywali Legionovii – mówi Kosiorowski.
Warto też przytoczyć wypowiedź trenera Dziewickiego: – Jako trener uważam, że w tym nie ma nic zdrożnego, że motywuje się inną do drużynę do zaangażowania. To nie jest przecież przekupienie, żeby mecz odpuścić. Ja chcę wam dać premię, jak wygracie i ok. Nie mam z tym problemu. Powstał raban, czy to jest etyczne czy nie – dla mnie to absolutnie zrozumiałe. Piłkarze mają ekstrabonus.
Cały materiał znajdziecie tutaj.