Po bardzo emocjonującym spotkaniu, Polonia Warszawa zremisowała z Pogonią Grodzisk Mazowiecki 3:3. Pierwsze minuty meczu, to dynamiczne tempo gry z obu stron, ale brakowało konkretów w postaci strzałów na bramkę.
W 7 minucie pierwszą groźną akcję przeprowadziła Pogoń. Po dalekim wykopie Sebastiana Przyrowskiego piłkę przed naszym polem karnym przejął rozpędzony Bartłomiej Urbański, który będąc już w naszej szesnastce próbował odegrać futbolówkę do dobrze ustawionego pomocnika Pogoni, ale równie dobrze interweniujący w powietrzu Eryk Mikołajewski, wybił piłkę na rzut rożny. W 19 minucie groźny kontratak zainicjował Łukasz Piątek, który podaniem z głębi pola uruchomił Marcinho, jednak dośrodkowanie Brazylijczyka z prawego skrzydła na pole karne gospodarzy, wybił jeden z defensorów Pogoni. W 23 minucie gospodarze wyszli na prowadzenie, kiedy to po dośrodkowaniu z rzutu rożnego, o piłkę z Adamem Pazio skutecznie powalczył nasz były pomocnik Sebastian Kobiera, umieszczając ją z bliskiej odległości w siatce. Kolejne minuty, to dalsze ataki gospodarzy, których efektem był m.in. groźny strzał zza pola karnego, który jednak obronił Kowalczyk. W 41 minucie meczu na strzał z około 25 metrów zdecydował się Marcinho, jednak piłka przeszła wysoko nad bramką Przyrowskiego. W jednej z ostatnich akcji pierwszej połowy dośrodkowywać w pole karne Pogoni próbował Kamil Słoma, ale piłkę zmierzającą do Wiktora Niewiarowskiego wybili defensorzy Pogoni.
Początek drugiej połowy nie obfitował w groźne akcje bramkowe, aż do 51 minuty, kiedy to na strzał około 15 metrów dystansu zdecydował się Damian Jaroń, ale trafił w słupek. Niestety szczęście opuściło polonistów 56 minucie. Mocny strzał z rzutu wolnego egzekwowany zza linii pola karnego obronił Kowalczyk, odbijając piłkę prosto przed siebie, ale niestety wobec dobitki jednego z piłkarzy Pogoni był już bezradny. W 71 minucie mogło być już 3:0 dla Pogoni, jednak strzał jednego z piłkarzy gospodarzy z naszego pola karnego, po wcześniejszym ograniu Eryka Mikołajewskiego, był minimalnie niecelny. Niestety w 74 minucie bardziej precyzyjny był Damian Jaroń, który po równie precyzyjnym dośrodkowaniu z lewego skrzydła pokonał Kowalczyka. Wydawało się, że ta bramka zupełnie podłamie polonistów, a tymczasem stało się zupełnie inaczej i od tego momentu Polonia praktycznie przejęła kontrolę nad spotkaniem. W 80 minucie piłkę przed polem karnym Pogoni przejął Łukasz Piątek i mocnym strzałem z około 16 metrów pokonał Przyrowskiego. Na tym jednak podopieczni trenera Wojciecha Szymanka nie poprzestali. Po akcji lewą stroną boiska Grzegorz Wojdyga oddał futbolówkę do Jakuba Wyszkowskiego, który z bliska pokonał Przyrowskiego. Kiedy wydawało się, że idziemy za ciosem, Pogoń mogła podwyższyć na 4:2, kiedy to po stracie Tomasza Wełny pojedynek sam na sam z jednym z piłkarzy Pogoni wygrał Kowalczyk. Tymczasem w doliczonym czasie gry, to poloniści odrobili straty, kiedy po dośrodkowaniu z lewej strony boiska piłka dotarła do Piątka, który strzałem z bliska wyrównał stan rywalizacji. Polonia nadal nie odpuszczała i w ostatniej akcji meczu mogła go rozstrzygnąć na swoją korzyść, jednak pomimo olbrzymiego zamieszania w polu karnym Pogoni nie udało się wywieść z Grodziska 3 punktów.
03.04.2021, Grodzisk Mazowiecki
Pogoń Grodzisk Mazowiecki – Polonia Warszawa 3:3 (1:0)
bramki: Łukasz Piątek 79 i 90, Jakub Wyszkowski 81,
Polonia: Bartosz Kowalczyk – Adam Pazio, Eryk Mikołajewski, Tomasz Wełna, Grzegorz Wojdyga Ż – Kamil Słoma (58. Patryk Paczuk), Łukasz Piątek, Damian Mosiejko Ż (67. Piotr Marciniec), Wiktor Niewiarowski (46. Jakub Wyszkowski Ż) – Rafał Parobczyk (67. Rafał Kujawa) – Marcinho.
Sędziował: Kamil Krasnopolski (Łódź)
A tymczasem przymierzający się do drugoligowych klimatów Chrobak ma już tylko pięć punktów przewagi nad drugą Legionovią.
Tymi drugimi to teraz my powinniśmy być. Szkoda !
1. Brawo za ambicję. Lider w ostatnich minutach nie istniał.
2. Lider w ostatnich minutach nie istniał bo taki to lider i taka to liga. Trzeba myśleć jak Polonia i jak klub milionera także… nie jeden punkt zdobyty, ale jednak dwa stracone. Szkoda awansu w tym sezonie jak cholera bo ekipy słabe.
3. Najlepszy strzelec Polonii to defensywny pomocnik – to coś mówi o ofensywie, napastnikach, chaosie na boisku.
I wielkie brawa dla Piony. 7 bramek to chyba jego rekord a jeszcze liga się nie skończyła. Będą jaja jak skończy sezon z 10 bramkami.
Dlaczego Polonię atakująca z ogromną pasją i chęcią zdobycia bramki mogliśmy oglądać dopiero od 78 minuty czwartego meczu w tym roku? Zawodnicy pokazali, że nasze oczekiwania awansu nie były w żaden sposób przesadzone.
Ano dlatego że starszyzna drużyny, czyli Piątek, Wojdyga, Pazio i Wełna powiedzieli DOŚĆ. Dość pseudotaktyce i założeniom gry w poprzek boiska nieudacznika Szymanka. Gramy SWOJE najlepiej jak potrafimy. Intuicyjnie czy na logikę, bez żadnych kombinacji, kiwka, celne podanie za plecy obrońców czy dośrodkowanie ze skrzydła i CELNY strzał na bramkę. I tempo, biegamy i się nie oszczędzamy, nie ma straconych piłek.. Można? Okazało się że można .I tak niewiele zabrakło do zwycięstwa. Mam nadzieję że to początek lepszej gry Czarnych Koszul pod wodzą starszyzny drużyny.
Starszyzna powiedziała dość i wzięła grę w swoje ręce ….
Moim zdaniem to zła diagnoza. Ta starszyzna od początku sezonu ma na swym koncie wiele indywidualnych wpadek nie wynikających z trenerskiej ingerencji, za to wpadek decydujących o stracie punktów. Zresztą dziś także nie byli wolni od tego – za wyjątkiem pana Łukasza, który zagrał swój najlepszy mecz w tym sezonie.
Oczywiście nie da się wygrywać ustawiając zespół defensywnie – ustawić zasieki, a z przodu może coś wpadnie. Każdy mecz tak graliśmy i zawsze zdarzał się jeden babol obrony, po którym szczególnie na wiosnę drużyna nie potrafiła się podnieść.
Do tego dziś trener przemeblował zespół – do bramki wstawił Kowalczyka, który nie jest gwarantem jakości gry na przedpolu, a takie dziś bramki traciliśmy. Za to już Eryk Mikołajewski lepiej i pewniej wypadł na stoperze niż etatowy Goliński. Ale to nie oni byli przyczyną zwyczajowego dziadostwa przez 75 minut. Trener zawierzył Słomie i Niewiarowskiemu na skrzydłach z Marcinho na szpicy, co przy tradycyjnie robiącym wiatr Parobczyku nie mogło dać, oprócz frustracji żadnych efektów.
Padały bramki, a nasi grali jakby nic się nie działo.
Dopiero wymienienie praktycznie całej ofensywy przyniosło skutek. Oczywiście wypoczęci zawodnicy biegali szybciej i celniej podawali niż wymęczeni gospodarze. To normalne. Poza tym wiemy, że mecze wygrywa i przygrywa się w głowach, a tu najpierw gospodarze wygłupiali się po zdobytych golach, a potem z każdą traconą bramką panika zaglądała im do oczu.
Zatem żadna starszyzna nie wygrała meczu w opozycji do trenera, ani nie jego pokerowa zagrywka z wymianą całej ofensywy.
Myślę, że wynik meczu leży przede wszystkim w głowach piłkarzy. Najważniejsze jest nastawienie psychiczne do gry. Albo wyjdziesz jak wojownik, albo masz pełne gacie i lepiej zostań w szatni.
To bardzo ważna rola trenera – Szymanek póki co tego jeszcze nie opanował.
Jestem ciekawy jak sa przygotowani wydolnościowo, bo wyglądało to tak jakby bali sie szybciej grać od początku z obawy czy starczy im sił.
W skrócie meczu jest informacja, ze pierwszą bramkę zaliczono jako samobój Adama Pazio
Powiem że po pierwszej połowie wyłączyłem relację, a przy 0;3 pomyślałem, ze to już koniec Szymanka.
Nie wiem co się stało, czy Pogoń przestała grac, czy nasi zaczęli grać po prostu dla siebie. Nasza obrona w tej chwili to katastrofa, po raz kolejny tracimy samobója, SFG kryminał. Z kolei to co widziałem w 95 minucie – nie mogę pojąć, że nie wpadło, trudno było podnieść piłkę . Ale czy ręki nie było to nie byłbym taki pewny. Za duży gąszcz piłkarzy (jak na podwórku).
Trener jest absolutnie do wymiany, nie panuje nad piłkarzami, którzy grają co chcą (jak im wyjdzie).
Następny mecz może być 0;3 w plecy jak i 3;0 (jak obrona dojedzie a atak będzie grał wbrew trenerowi). Oby Nitot się nie wycofał.
Po 3 bramce fajna reakcja naszych (może wyszły nerwy , napięcie). Głowa , głowa, głowa musi byc a nie tylko płuca i nogi.
Brazylijczyk musi grać, musi się uczyć.