Stabilizacja – to słowo nasunęło mi się po obejrzeniu wczorajszego meczu z Bronią Radom. Spytacie dlaczego? Otóż jest to już seria wygranych w naszym wykonaniu, a w dodatku w ostatnich dwóch aplikujemy rywalom po cztery lufy. Milutko i trwaj chwilo aż do końca sezonu! I nie jest to przypadek – gra naszej drużyny może się podobać.
Idąc na stadion byłem w sumie pewien wygranej. Po laniu z poprzedniej kolejki nie chciało mi się wierzyć, że Broń, niespecjalnie mocna na początku ligi, będzie w stanie nam w zdobyciu trzech punktów przeszkodzić. Luk dokładnie opisał wydarzenia meczowe, więc nie ma sensu żebym tę robotę powielał. Skupię się wobec tego na poczynionych spostrzeżeniach i wypływających z tego wnioskach. A na koniec ocenki, na które jak mniemam nasi gracze czekają dzisiaj z dużym optymizmem.
Spostrzeżenie numer 1. Atakujemy od początku meczu, bez wyczekiwania na to, co zrobi przeciwnik. Pakujemy bramę i teraz możemy czekać. To bardzo dobra metoda.
2. Później dajemy rywalom pohasać, dając złudzenie na poprawienie wyniku. Wygląda to nawet na swoisty kryzys i ma miejsce tak między 25 a 35 minutą. Po tym czasie odzyskujemy inicjatywę. Wczoraj bez bramki, ale przewagę już było widać.
3. Szybka/szybkie lufy na początku drugiej części gry. No wczoraj to był nokaut! A następnie dobijanie. Gdyby nie konieczność pogrania w osłabieniu (a i tak mieliśmy więcej z gry), to czuję, że na 4 by się nie skończyło.
4. Czujne i efektywne zmiany. Wojciech Szymanek ma niezwykłego nosa do wprowadzania odpowiednich zmienników, w odpowiednim momencie. Na dokładkę zdejmuje tych graczy, na których my stawiamy jako gości do zejścia. Bo przecież czasem różni trenerzy potrafią posadzić na odpoczynek graczy wyróżniających się i gra wtedy siada. Nasz trener ma tutaj dużego nosa! Ktoś powie, że wczoraj z Marcinem Szymczakiem trafił jak kulą w płot. Nie do końca się z tym zgodzę, gdyż zmiana, w momencie jej dokonywania, wyglądała całkiem sensownie. Na początek Marcin, który chyba za wszelką cenę chciał się pokazać, miał pecha nie chowając ręki w polu karnym. To się zdarza, trochę pecha. I tu zonk, bo skoro już dostał żółtko, to powinien zacząć grać ostrożniej. Wjazd w rywala był zdecydowanie na kartkę i sędzia musiał go usunąć. Tu już Marcina trudno tłumaczyć.
5. Jeszcze o zmianach. Wczoraj zostałem nimi lekko zaskoczony, zwłaszcza tymi dokonanymi już w osłabieniu. Dodam – miło zaskoczony. Zwykle w takich sytuacjach trenerzy zdejmują zawodnika z ofensywy, zastępując go graczem defensywnym. A tu proszę, wszyscy trzej wchodzący nie osłabiali siły ataku, a może nawet ją wzmacniali. Może to świadczyć o zaufaniu trenera do możliwości własnej drużyny i przekonaniu, że w dowolnej konfiguracji dadzą sobie radę. I dali, bo byli bliżsi zdobycia piątego trafienia, niż goście drugiego.
Pisząc o wczorajszym spotkaniu chciałbym podkreślić dobrą, zwłaszcza przy tej pogodzie frekwencję, symbiozę z kibicami przyjezdnych, wreszcie, co jeśli mnie czytacie – nie jest takie oczywiste, pochwalić sędziego. Wczorajszy arbiter gwizdał kiedy trzeba i w dobra stronę. Okazuje się, że na tym poziomie są ludzie, którzy potrafią tę pracę należycie wykonywać i tłumaczenie „bo jak ma by dobry, skoro gwiżdże w tej klasie” jest zupełnie nieuprawnione. Dobry i uważny sędzia, to po prostu człowiek szanujący wykonywana przez siebie pracę.
6. Wreszcie, co po części wiąże się z punktem 5, zobaczcie ilu naszych graczy zaangażowanych jest w zdobywanie bramek. To już nie jest tak, że był Krystian Pieczara a później długo nic. teraz gole zalicza większość składu i to napawa optymizmem, gdyż ubytek jednego z graczy ofensywnych nie musi być od razu przyczyną braku trafień w meczu.
No dobra, czas na noty.
Dawid Leleń, kolejny dowód na stabilizację formy w drużynie. Wczoraj nie miał zbyt dużo do zademonstrowania, ale raz się wykazał, broniąc prawie setkę… tyle, że swojaka.
Obrona. Błysk Adama Pazio. Adam w poprzednich grach niezbyt często zapędzał się do ataku, a wczoraj zrobił to kilka razy i zdobył jakże ważną pierwszą bramkę po naprawdę doskonałym zagraniu. Środkowi jak zwykle, też ustabilizowani. Trzymamy ten poziom. Grzegorz Wojdyga nie hulał tak jak ma to w zwyczaju, co nie znaczy, że nie wykonał dobrze swojej roboty. Czyli sta… no dobra, dość już tego słówka.
Środek, czyli Łukasz Piątek – bardzo dobrze, Rafał Parobczyk, bardzo dobrze (był wszędzie i walczył!), Damian Mosiejko…. Ha, poprzednio wyrastał ponad poziom drużyny, wczoraj po prostu dobrze wykonał swoja robotę, ale bez takich fajerwerków jak w minionych meczach. Czyli co? Słabiej? Nie, też bardzo dobrze, tyle, że inni grali lepiej niż dotychczas.
Atak. Daniel Smuga, on mi się podoba od samego początku sezonu, Tomek Andrzejewski, po okresie nieco, hm, mniej wyrazistej gry, wczoraj pokazał się kilka razy i miał cudowna asystę. Patryk Paczuk to ciągłe zagrożenie dla przeciwnika, pojawia się w różnych miejscach, jest aktywny, no i dokłada swoją bramkę.
Zmiennicy. O Marcinie już napisałem. Trudno wystawić mu pozytywną notę. Na kolejna szanse będzie musiał chyba mocno zapracować. Ale nie skreślał bym go po jednym nieudanym meczu. Kuba Wyszkowski, mój cichy ulubieniec, to kandydat na dużej klasy pana piłkarza. On już teraz piękne rzeczy potrafi robić na boisku, a wczorajsza bramka palce lizać! Mariusz Wierzbowski. Już to pisałem, radykalnie bardziej mi się podoba jako zmiennik. Jego dynamika po wejściu mocno ciągnie drużynę. Junior Radziński, którego gry ogromnie byłem ciekawy wykonywał swoja pracę. Nie przytrafiło mu się jakieś zagranie, którym zapisał by się wczoraj w naszej pamięci, ale spokojnie – on nam jeszcze pokaże, tego jestem pewny. Wreszcie last but not least, człowiek na debiut którego chyba najbardziej czekaliśmy, czyli Rafał Kujawa. Miał 10 minut, malutko, ale w tym czasie dwa razy soczyście strzelił na bramkę Radomia i dwa razy popisał się bardzo przytomnymi interwencjami w defensywie, w tym raz wręcz akrobatycznie. To jest wzmocnienie!
No to się nachwaliłem, ale myślę, że chłopcy na to postawą w dwóch ostatnich grach zdecydowanie zasłużyli.
I proszę Państwa – zwróćcie uwagę, że jeśli w środę przywieziemy z zaległości 3 punkty, to zameldujemy się na poziomie lidera ligi. Spokojnie, powinno być dobrze!
Martwi mnie natomiast mecz z Jagiellonią II a konkretnie w jakim składzie zagrają z nami
Niestety w mocnym. Tutaj mamy pecha
Może i dobrze że tak się stanie. Drużyna sprawdzi się z prawie ekstraklasowym przeciwnikiem co pokaże jej rzeczywistą wartość
Ja tam wolałbym trochę łatwiej o 3 punkty
Skąd ta pewność, że Jaga zagra w mocnym składzie? Może trener będzie oszczędzał zawodników? Może im wystarczy, że rezerwy grają w 3 lidze? A u nas nie ma chłopaków z ekstra, z jedynki czy dwójki? Spokojnie to tylko sport.
Nie chodzi o to, że będą chcieli zdobyć koniecznie punkty a o to, że trener będzie starał się podtrzymać piłkarzom rytm meczowy.
Myślę, że tak będzie i wyjdą mocnym składem.
Druga rzecz, że przyjedzie do nich bądź co bądź uznana marka więc wizerunkowo nie będą chcieli przegrać
Ale czy zaryzykują grę z drużyną gdzie nie przeprowadzane są testy na koronowirusa
@kret dobrze napisał – jaki sens ma wystawianie wielu zawodników z pierwszego składu na mecz z III ligowcem bez testów. Poza tym Jagiellonia II nie ma parcia na awans, gdyby to przyjechała Cwks II to może inaczej by potraktowali. Obawiam się że to będzie 3 mecz co 3 dni, nikt nie jest przyzwyczajony do takiego wysiłku co na Zachodzie jest standardem.
Wygrajmy jutro a będziemy się martwić o mecz w sobotę . Poza tym mamy wreszcie pole manewru w pomocy i ataku. Wolałbym nie przyjeżdzać jako lider do Białegostoku (zresztą musimy wygrać różnicą trzech bramek z Ruchem Wysokie Mazowieckie to wcale nie musi się zdarzyć) . Na lidera każdy się spina.