Daniel Sikorski zawodową karierę zaczynał w rezerwach Bayernu Monachium. Już w wieku 18 lat trafił do jednego z najlepszych klubów w Niemczech. Trenował pod okiem: Ottmara Hitzfelda, Jürgena Klinsmanna i Louisa van Gaala, lecz nie udało mu się zadebiutować w pierwszej drużynie Bayernu. Po pięcioletnim pobycie w stolicy Bawarii wrócił do Polski i latem 2011 roku podpisał kontrakt z Polonią, w której miał odbudować formę, która dałaby mu szansę występu na EURO 2012 w kadrze Franciszka Smudy.
Niestety zawodnik rodem z Warszawy nie sprostał oczekiwaniom. W kadrze nigdy nie zagrał, w Ekstraklasie zdobył zaledwie 7 bramek i po trzech latach opuścił naszą ligę. Obecnie 33-letni napastnik występuje na zapleczu ligi hiszpańskiej, w klubie CD Guijuelo.
Dziś w „Przeglądzie Sportowym” Sikorski opowiada o swojej karierze, wspomina grę w barwach „Czarnych Koszul” i współpracę z Józefem Wojciechowskim. – W Górniku miałem dobry okres. Trener często na mnie stawiał. Swoją grą oddawałem mu jego zaufanie. Potem zostałem kupiony przez Polonię. Wiadomo jak było. Nie było kolorowo. Nadal jednak twierdzę, że to duży klub, ze wspaniałą historią, z super kibicami, ale był źle prowadzony w tym czasie. Potoczyło się to na tyle niefortunnie, że spadli na czwarty poziom rozgrywkowy. Mam nadzieję, że się odbudują – komentuje Sikorski
Sikorski w Polonii spędził rok czasu. W 15 rozegranych spotkaniach nie zdobył bramki. W trakcie sezonu został odsunięty od pierwszego zespołu. Twierdzi jednak, że była to decyzja Wojciechowskiego, a nie trenera. – W „Klubie Kokosa” znalazłem się już po sezonie z całą drużyną, gdy właściciel chciał już odejść z Polonii. Nie wiem czym się kierował. Może był mocno wkurzony, dlatego musieliśmy wszyscy biegać po okolicznym parku, trenowaliśmy bez piłek. Odbywaliśmy kolejne godziny jak normalny pracownik. Wcześniej ćwiczyłem z pierwszym zespołem, ale występowałem w Młodej Ekstraklasie. Nie było ze mną rozmowy, że już nie zagram. Nie usłyszałem też tego od trenera. Dopiero jak do Polonii trafił trener Michniewicz to zaprosił mnie na rozmowę. Trener przyznał, że nie jestem brany pod uwagę przy ustalaniu składu przez odgórną decyzję. Pan Wojciechowski miał swoją wizję budowy klubu, w którą brnął. Nie wiem, czy w pełni się znał na piłce tak jak inni prezesi, czy właściciele. Wydaje mi się, że w tamtym okresie nie miał odpowiednich doradców, którzy w pewnych sprawach mogli wesprzeć go dobrym słowem. Wpompował ogromne pieniądze w klub jak na polskie realia. Akurat za to nie mam do niego żalu, ale szkoda mi po prostu Polonii, która teraz walczy o przeżycie – wspomina w „PS” Sikorski.
Dziennikarz „Przeglądu” dopytywał również czy Sikorski miał jakieś problemy z kibicami z łazienkowskiej z faktu, że jego ojciec występował tam przez kilka lat. – Nie miałem problemów. Wydaje mi się, że już w piłce się trochę zmieniło. To coś innego, gdy jednego dnia całujesz herb Polonii, a drugiego Legii. Nie miało to wielkiego znaczenia. – komentuje Sikorski, którego również zaskoczyła historia z obraźliwym transparentem wykonanym przez kibiców z łazienkowskiej wobec Jakuba Kisiela, który obecnie jest zawodnikiem „Wojskowych” a w poprzednim sezonie grał w młodzikach Polonii. – Jestem zdziwiony, bo obecnie w Legii gra Paweł Wszołek. Wcześniej był Tomasz Jodłowiec, Tomasz Brzyski. Myślałem, że ludzie zrozumieli już, że grając dla Polonii nie daję mniej występując dla Legii, Realu Madryt, czy Barcelony. W każdym meczu ryzykujesz zdrowiem – ocenia były napastnik Polonii.