Na portalu „Weszło!” pojawiła się długa rozmowa z Martinsem Ekwueme, byłym defensywnym pomocnikiem „Czarnych Koszul”, bratem Emmanuela. Dowiecie się m.in. o początkach w Polonii, o reakcji na żurek i o przenosinach do Legii…
Ekwueme stwierdził, że do Polski przyjechał trochę przypadkowo, bo odwiedzał podczas wakacji „Tolka”. – Nie przyjechałem grać, tylko na wakacje. Mieliśmy przerwę w szkole, odwiedziłem Emmanuela. Akurat zdobywał mistrzostwo Polski z Polonią Warszawa. Trenowałem dla zabawy z chłopakami z Agrykoli Warszawa, tam zobaczył mnie świętej pamięci menadżer Ryszard Starzyński i powiedział, że ma dla mnie klub – Jeziorak Iława, wtedy grający w trzeciej lidze. Powiedział, że ma tam znajomego dyrektora sportowego – powiedział.
Zdecydował się na przeprowadzkę ze względu na obecność starszego brata. Nigeryjczyka zaskoczyła zima i obecność… zup, których w Afryce nie ma. W Iławie po raz pierwszy spróbował żurku.
Grając w Jezioraku miał okazję zmierzyć się z rezerwami Polonii. Po meczu dostał szansę przenosin do Warszawy. (…) Przeciwko Polonii strzeliłem dwa gole i po tym meczu działacze z Warszawy pytali Emmanuela: – Emmanuel, czemu wziąłeś swojego brata do Jezioraka, a nie do nas? – Jakbym wziął go do nas, to by mówili: a, brata ściągnął. On sam chciał udowodnić, że jest dobry. I tak mnie zaprosili. Grałem w rezerwach, które prowadził Jerzy Engel junior. Po pół roku trenowałem już z pierwszą drużyną Polonii, którą prowadził Verner Lička.
Dość szybko zadebiutował w pierwszej drużynie. Jako szesnastolatek zagrał z Wisłą Kraków. – Mecz z Wisłą Kraków na wyjeździe, pierwszy mój mecz przy sztucznych światłach, bo graliśmy o 20. Przegraliśmy 1:4, grałem 75 minut. Pamiętam, zaskoczyło mnie, że tak szybko wykonywane są auty. W 3 lidze, kiedy piłka wychodziła na aut, to trochę czekałeś aż znowu podali. A tutaj piłka wychodzi, zaraz znów grają. Miałem takie momenty, że przez to się spóźniałem. Ale w końcu załapałem i wypadłem nieźle, potem jeszcze zagrałem z GKS-em. Dla mnie to było wspaniałe – nigdy nie grałem w lidze nigeryjskiej, a tutaj tak szybko się wszytko toczyło – Lička później pomógł młodemu pomocnikowi przenieść się do czeskiej Sigmy Ołomuniec.
Dość ciekawym epizodem w życiu młodszego Ekwueme były próby jego polonizacji. Pojawił się temat gry w juniorskiej kadrze naszego kraju. – Jeszcze zanim zadebiutowałem w Polonii, były jakieś zdjęcia z koszulką, rozmowy, ale tu nie było żadnych konkretów – wspomina w rozmowie z Weszło!
Po nieudanej przygodzie z Sigmą wrócił do Polski. Trafił do krakowskiej Wisły. Po kilku latach spędzonych pod Wawelem wrócił na Konwiktorską. Wiosną, sezonu 2005/06, nie udało mu się uratować „Czarnych Koszul” przed spadkiem do II ligi. – Czułem, że potrzebuję regularnie grać. Za długo siedziałem na ławce. Polonia też była w Ekstraklasie, co prawda spadliśmy, ale po spadku cały czas mnie chcieli – zdecydowali się mnie wykupić. Czułem się tam jak w domu, w Polonii grał Emmanuel, Pascal, wszyscy mnie tam znali, to tu debiutowałem, Warszawę też znałem. Tu zacząłem regularnie grać – tak wspomina po czasie…
W tamtej drużynie grał razem z Markiem Citko. – Citek! Fajnie było z Maro. Mówiłem mu: – Maro, ja nie chcę być bohaterem, ty możesz być bohaterem. Ja będę ci podawał, ty graj. I tak się z nim grało. To był taki piłkarz, że podajesz mu piłkę, a on sobie zawsze poradzi. Technicznie wspaniały, nie ma tego z kim nawet porównać, a przecież był po operacjach. Niewiele nam wtedy brakło do awansu, w zasadzie jeden mecz, bodajże z Miedzią w Legnicy, gdzie Miedź już spadła – wyszliśmy chyba z za dużym rozluźnieniem.
W Polonii spotkał się także z trenerem Waldemarem Fornalikiem. Poświęcał mi czas, tłumaczył granie, swoją filozofię, niuanse taktyczne. Nie wszystkim trenerom chce się to robić. Niektórzy są tacy, że musisz się dostosować do ich grania, a jak nie potrafisz, to twój problem. Trener Fornalik w swoich piłkarzy wierzył, że mogą się dopasować.
Ekwueme wyjaśnił także w rozmowie sprawę transferu do Legii. Na pytanie czy był to błąd odparł: – Mówiłem, że to błąd z punktu widzenia piłkarskiego, bo mogłem iść do zespołów takich jak Arka, Zagłębie czy GKS Bełchatów, gdzie grałbym dużo w Ekstraklasie. Trener Orest Lenczyk przykładowo bardzo mnie chciał w Bełchatowie, byłem na rozmowach. To też radził mi trener Fornalik. Ale Legia to taki klub, o jakim się tak naprawdę marzy. Problem w tym, że trener Jacek Zieliński, który mnie bardzo chciał, oglądał, i stał za moimi przenosinami, został zwolniony zanim zdążyłem tu trafić. Urban mnie nie chciał. Kupił Piotra Gizę, był Vuko,Roger, Iwański, Burkhardt, wprowadzał też Ariela Borysiuka. To byli świetni piłkarze, było ich wtedy w Legii wielu, z Kamilem Grosickim byliśmy sąsiadami i czasem razem jeździliśmy na trening. Trzeba była walczyć, ale potem widziałem już, że marnuję czas. Głównie nie grałem. Oczekiwałem więcej. Ale może to ja byłem za słaby.
Całą rozmowę znajdziecie na portalu Weszło! [link]
mam mega sentyment do tej drużyny z czasów Fornalika.
Ładnie grali w lidze, w pucharze Polski też nie było się czego wstydzić.
Do tej pory był bym w stanie wymienić tamtą jedenastkę, to był na prawdę ciekawy zespół.
Ciekawe jak to było z tą Łomżą i Legnicą..