Paweł Wszołek, który niedawno powrócił do Polski nie przestaje zaskakiwać. Po tym jak związał się z Legią i po pewnym czasie zdołał zapoznać się z opinią jego nowej publiki o jego przeszłości stara się „elegancko” wkupić w ich łaski.
W rozmowie z „Gazetą Wyborczą” odniósł się do sytuacji, w której „Żyleta” zachęcała go do lżenia Polonii. – [czułem się] Skrępowany. Nie jestem głupi, wiem, jakie jest środowisko kibicowskie, wiedziałem, że mogę się czegoś takiego spodziewać. Z początku, w tym całym zamieszaniu, nie usłyszałem, co kibice do mnie krzyczą. Dopiero koledzy z zespołu podpowiedzieli mi na ucho… Myślę, że zachowałem się dobrze, stosownie, byłem bardzo spokojny. Nie przeszkadza mi to. Takie jest życie piłkarza. Nie wiesz, gdzie przyjdzie ci zagrać w przyszłości. Dlatego uważam, że musisz szanować każdy klub, w którym jesteś i ludzi z nim związanych. Kiedyś występowałem w Polonii. Teraz jestem w Legii. Dla niej chcę zostawiać serce na boisku, dumnie reprezentować jej barwy. To jest moim priorytetem – powiedział w „GW”.
Z kolei na łamach „Sportowych Faktów” o tej sytuacji powiedział: – Mam swoje zasady i wiedziałem, co mam w tym momencie zrobić. Nigdy nie mówiłem, że jestem z kimś mocno związany czy komuś kibicuję albo, że w jakimś klubie nigdy nie zagram. Jeśli ktoś tak mówi, to moim zdaniem jest lekkim szaleńcem, bo nie wiesz, co przyniesie życie.
Wszołek przyznał także, że w ramach powrotu do Polski w grę wchodziła tylko drużyna z Łazienkowskiej. – Od lat, praktycznie w każdym oknie transferowym, wydzwaniają do mnie znajomi: „Ty, słyszałem, że idziesz do Legii? Tak piszą u nas w mediach”. W większości to były tylko plotki. (…) Tym bardziej że tak naprawdę rozważałem tylko jedną. Właśnie Legię – powiedział „GW”.
Skrzydłowy odniósł się także do sprawy jego niedoszłego transferu do Hannoveru (rok 2013). – (…) Problem leżał gdzie indziej, a dokładnie w sprawach organizacyjnych w Polonii. W klubie panowało wówczas ogromne zamieszanie. Było kilku właścicieli, część zysku z mojego transferu poszłoby na jedno konto, kilka procent na kolejne, jeszcze do kogoś innego… Miałem wtedy 19 lat. I zwyczajnie się wystraszyłem, byłem przytłoczony zamieszaniem wokół mnie. Dopiero co wszedłem do dużej piłki, dopiero się uczyłem, jak stawiać w niej kroki, a już pojawiły się duże pieniądze, obietnice. Wtedy, zimą 2013 r., zamknąłem się w sobie. Miałem poczucie, że wszyscy wokół chcą mnie oszukać, zarobić na mnie. I podjąłem decyzję, że chcę zostać w Polonii, a odejdę dopiero latem. Dziś, z perspektywy siedmiu lat gry za granicą, patrzę na tę sytuację inaczej. I myślę, że pan Jarosław Kołakowski chciał dla mnie jak najlepiej. Dbał o mnie. Starał się, wysyłał filmiki z moimi zagraniami, dawał rady, co było dobre, a co należałoby poprawić. Doceniał mnie – wspomina po latach.
Wracając jednak do kwestii z nagłówka. W piątek w wielu sklepach organizowany był „black friday”. Swoje promocje ogłosił także sklepik CWKS-u. Swoich potencjalnych kontrahentów do zakupów zachęcać miał nowy nabytek „Wojskowych”.
Czas pozbyć się starych ubrań 😉
W tym roku w Legia FanStore promocje z okazji #BlackFriday będą na Was czekać przez cały tydzień! Zaczynamy już 25 listopada! 💥 pic.twitter.com/LRSQixY8bT
— Legia Warszawa (@LegiaWarszawa) November 22, 2019
Wyszło niestety mega niesmacznie. Wszołek pozbywa się z szafy czarnych koszulek. Na ich miejsce trafiają stroje białe. Aluzja? Raczej oczywista. Przykro się robi patrząc na upadek piłkarza, który był związany z trybunami przy K6 i podobnie jak wspomniany w tytule Tomasz Kiełbowicz był tu lubiany i ceniony dość łatwo pozwolił się wmanewrować w animozje… A Wy jak odbieracie postawę Wszołka?