Nie ma Polonia ostatnio szczęścia do prezesów. Kiedyś najgorętszym stanowiskiem w klubie była funkcja trenera pierwszego zespołu. Działania prezesa Józefa Wojciechowskiego przyzwyczaiły nas do tego, że czasem można nie dojść do domu, a przy K6 mamy nowego szkoleniowca. Tym razem karuzela rozkręciła się we władzach.
Ostatnio sprawy „Czarnych Koszul” przesunęły się na boczny tor. Kilka zawirowań osobistych nie pozwoliło mi na baczne obserwowanie tego co dzieje się przy K6. Temat Polonii, przy naszym sporym regresie, wymaga i zawsze będzie wymagał sporo uwagi i nerwów, a na takie nie mogłem sobie pozwolić. Tym sposobem, po raz pierwszy odkąd pamiętam, miałem pierwsze lato wolne od klubu. Transfery i sparingi śledziłem z doskoku. W sumie w ostatnim okresie medialną stroną DS kierował Muchomor za co jestem mu bardzo wdzięczny !!!
Szczątkowe dane jakie miałem nie nastrajały mnie optymistycznie. Podchodziłem do nich dość chłodno, bo od spadku z II ligi nie widzę innej filozofii niż ta, która zakłada utrzymanie klubu w III lidze jak najtańszym kosztem. Nie dostrzegam także od dawna planu zmiany na lepsze, czego efektem jest postępujący marazm. Nasz potencjał pokazała mobilizacja podczas meczu B-klasowego MKS-u z GKP Targówek. Wykorzystanie środowiska (jest w nim sporo bardzo uzdolnionych specjalistów i zakochanych wariatów, którzy mogą pomóc) do odbudowy, jest nadal moim zdaniem, możliwe. Potrzebne są do tego kompromisy, dystans, określenie wspólnego celu i ktoś z zewnątrz (albo ktoś stąd po głębokiej refleksji).
W tym miejscu można płynnie przejść do tematu głównego, czyli niusa, który pojawił się wczoraj wieczorem. Wiadomość mignęła mi na profilu Ultras Enigmy, kiedy siedząc nad pszenicznym Ciechanem, którego dostałem od włoskiego kolegi mojej lubej, szukałem jakiegoś filmu na wieczór. Zaskoczenie było tak ogromne, że kilkadziesiąt minut musiałem boksować się z serwerem DS, który dziwnym trafem odmówił posłuszeństwa przez co wiadomość przeczytaliście z dużym opóźnieniem.
Prezes Piotr „Peter” Kaluba był dla mnie sporą nadzieją. Przed jego przyjściem liczyłem na pojawienie się kogoś z zewnątrz, który mógłby pozbierać nasze środowisko do kupy. Dostaliśmy polonistę z Bydgoszczy, który sam przedstawiał się jako absolwent szkoły Realu Madryt i dość dobrze mówił (w sensie przekonująco). Niestety na pierwsze zgrzyty nie czekaliśmy długo. Rewolucje prezesa Kaluby dość szybko przysporzyły mu licznych adwersarzy. Tarcia powstawały na praktycznie każdym polu – kibice, akcjonariusze, potencjalni sponsorzy, dziennikarze, przedstawiciele Miasta.
Przeciwnicy prezesa nazywali go „mewą” (ich zdaniem przyglądał się, a nie pracował) lub okraszali jego imię i nazwisko komunikatami najczęściej powtarzanymi przez „kup karnet”, „kup pakiet” etc. Zarzucano mu brak zebrania budżetu i złe gospodarowanie. Kaluba w liście pożegnalnym stwierdził, że wypracował ponad 2,5 miliona złotych w formie: umów sponsoringowych, przychodów ze sprzedaży towarów, transmisji, wpłat gotówkowych i darowizn. Z obserwacji nie trudno dojść do wniosku, że przez cały okres jego panowania, była to kropla w morzu potrzeb. Klub zadłużony po rządach prezesa Jerzego Engela trochę udało mu się odciążyć. Niestety sposób nie był już dla mnie tak fajny. Pozbył się wszystkich „zbędnych” kosztów i udowodnił, że w III lidze możliwe jest prowadzenie drużyny dwuosobowo (wespół z Alexem Malczukiem). Nie było to może mocno odkrywcze, bo w IV lidze sam z zarządzaniem radził sobie Kamil Majewski, ale summa summarum udało się. Dzięki pomocy kibiców za czasów Kaluby udało się wymóc na Mieście obniżenie długu, pozyskanie pieniędzy z miejskich spółek (Biuro Sportu i Tramwaje Warszawskie) oraz decyzję o modernizacji K6. Tej ostatniej poświęcę jeden akapit, bo wylew żalów naszych rywali zza miedzy ostatnio zalał sieć i poczytne media. Temat sponsorów jest dość problematyczny. Niby byli, ale w większości to sympatycy klubu, którzy z zaciśniętymi zębami oddawali swoje pieniądze po dość długim dopraszaniu się o możliwość wsparcia Polonii.
Piłkarze? Tu też Kalubie udało się solidnie przewietrzyć szatnię. Z rozpoznawalnych nazwisk pozostali Krystian Pieczara i Grzegorz Wojdyga, którzy chyba tylko dzięki sympatii do K6 i niechęci do rezygnacji z życia w Warszawie nie zdecydowali się na zmianę barw klubowych. Zespół jakoś miło nie będzie wspominać swojego szefa, który najczęściej mówił o pieniądzach przyszłych. W rozmowach z naszymi zawodnikami często miałem wrażenie, że mam małe déjà vu z okresu panowania Ireneusza Króla. Trochę szkoda, bo patrząc na niedawny sukces Legionovii, która awansowała, wzmocniona zaciągiem z Polonii, można się tylko wkurzać!
Lista przewinień Kaluby jest długa. Najpoważniejszym był moim zdaniem konflikt na linii szef – zainteresowani. Przede wszystkim skupiłbym się na temperamencie Bydgoszczanina, który niestety przez upór nie był w stanie dość do porozumienia z zastaną na miejscu tkanką ludzką.
Czy Kaluba był najgorszym prezesem w ostatnich latach? Nie sądzę. Wydaje mi się, że dużo lepiej działałoby mu się gdyby miał trochę funduszy na działania. Kontakt z nim i jego poprzednikami nie był nigdy prosty. Poza czasem współpracy z MKS-em i Januszem Kopciem nie bywało łatwo. Kaluba poza letnim obcięciem DS liczby akredytacji nie zalazł nam specjalnie za skórę. Rozumiem, że po tym jak w ramach wsparcia wykupiliśmy za karnety nasze wejściówki prasowe mógł liczyć, że ten ukłon w kierunku klubu stanie się zwyczajem, ale niestety marazm i brak światełka w tunelu dopadł i nas. Nawet tak dużym polonijnym świrom przeszkadzał brak perspektyw rozwoju i powiedzieliśmy sprawdzamy. Efektem było to, że jesienią materiały związane z drużyną możecie śledzić za pośrednictwem mediów oficjalnych. Może nasze materiały nie były aż tak wspaniałe jakbyśmy chcieli, ale zawsze to była dla klubu darmowa reklama i szansa na to, że któreś z ogólnopolskich mediów wykorzysta je u siebie. Prezes nie próbował także mediować z drużyną, która uważała się za pokrzywdzoną krytyką z naszej strony. A mógł moim zdaniem. Zawiódł w tym miejscu brak doświadczenia sportowego Kaluby, który chyba nie był do końca gotowy na kierowanie klubem piłkarskim. W tej kwestii mogę mieć do niego pretensje.
Dlaczego nie o resztę? Miał swój pomysł i mógł polec. Zawiedziony brakiem krytyki poczynań Engela chciało mi się nawet cisnąć po złych ruchach Kaluby. Krytyka oczywiście się należała zarówno byłemu selekcjonerowi, jak i menedżerowi z Madrytu. Zaryzykował i przegrał. Odchodzi w ostatnim momencie i poniekąd zwycięski, bo „nie zgasił światła”…
***
Co do tematu stadionu, to trudno krytykować krytykę legionistów. Animozja między nimi, a nami bardziej kieruje tą narracją. My nie protestowaliśmy przeciwko „truskawkowej” arenie na Ł3. Oni nagle zaczynają nas liczyć i wyciągać argumenty słuszności. Problemem jest to, że nie będzie tu brania pod uwagę takich sugestii. Miasto powiedziało już „a” i musi to skończyć, bo kompromitacja byłaby dla obecnych rządów dość dużą medialną wtopą. Po odrzuceniu „publiczno-prywatnego” pomysłu Engela (też nie byłem jego fanem) położenie rozpoczętego procesu byłoby głupie. Pierwsze środki już wpłynęły, a na takie marnotrawstwo też nie powinno być miejsca. Jak z innymi często powtarzanymi argumentami?
Czy Polonię będzie stać na wypełnienie obiektu? Argument, że nie jest mało trafny w Polsce. Nawet kluby ekstraklasowe nie wypełniają swoich obiektów poza meczami, które z punktu widzenia kibica są ciekawe. Będąca w analogicznej sytuacji do nas Broń Radom nie miała takich problemów w Radomiu. Obiekt, który jest miejski i budowany za miejskie pieniądze ma służyć obywatelom Warszawy. Nie jest tak, że każdy mieszkaniec stolicy wychodząc do pracy zakłada smyczkę Legii. W tym mieście jest miejsce dla kilku innych klubów na poziomie.
W tym momencie powstaje problem, który pewnie boli bardzo Krzysztofa Stanowskiego z Weszło!. Szef KTS-u Weszło, który rozgrywa swoje mecze na obiekcie Marymontu, ma spory ból czterech liter o budowę naszego obiektu. Nie dostrzega tego, że w stolicy jest kilka obiektów do renowacji. Poza Polonią i Marymontem jest też i Skra, ale cóż… ważne żeby dopiec klubowi z K6. Polonia
Pozostaje mieć tylko nadzieję, że zawirowania w naszym małym „czarnym piekiełku” nie zakłócą procesu, a następca Kaluby (Krzysztof Dobosz sam nie może zarządzać klubem – przyp. autor) okaże się lepszym pośrednikiem między właścicielem, a kibicami!
Panu Kalubie życzę powodzenia i więcej spokoju w przyszłości! Umiejętność zadumy i słuchania też warto będzie doskonalić. W dzisiejszym świecie przydaje się i nie jest niczym złym!
Czy akcjonariusze mają zamiar jakkolwiek ustosunkować się publicznie do decyzji Kaluby?
Raczej nie, ich ta decyzje też nieco zaskoczyła.
Dla mnie Pan Kaluba po prostu nie rozumiał, że na Polonii 2+2 nie równa się 4. Tu naprawdę trzeba kogoś nietuzinkowego a nie osoby, która rozumiała Polonię jako kolejny projekt do zrobienia. No i opieranie budżetu w 80 % na kibicach to nie tędy droga.