Po krótkiej przerwie od wizyt na K6 spowodowanej sprawami prywatnymi wreszcie udało mi się zawitać na trybunach. Mecz zapowiadał się ciekawie bo gościliśmy przedostatnią drużynę ligi, która do tej pory straciła najwięcej bramek.
Piątkowy wieczór przy obecnej sytuacji finansowo-organizacyjnej w klubie przyciągnął dość małą liczbę kibiców. Jednak wszyscy, podobnie jak i ja nastawili się raczej na dość jednostronne spotkanie i nabranie wiatru w żagle przez polonistów. Przy okazji fajnie było popatrzeć na znajome twarze w ekipie Pogoni tj. Sebastiana Przyrowskiego, Damiana Jaronia i Michała Strzałkowskiego.
Początek meczu ułożył się idealnie i po kilku minutach naporu na bramkę gości z najbliższej odległości Kacper Wasilewski nie dał szans Przyrosiowi. Zdawać by się mogło że teraz to już z górki i worek z kolejnymi bramkami się właśnie rozwiązał. Niestety nic bardziej mylnego. Poloniści z nieznanych powodów cofnęli się, a drużyna z Grodziska całkowicie przejęła inicjatywę i z minuty na minutę zaczęła stwarzać sobie kolejne groźne okazje. W bramce pełne ręce roboty miał krytykowany ostatnio przeze mnie Bartosz Kowalczyk, ale ku mojemu zaskoczeniu spisywał się bardzo dobrze. Raz co prawda wyręczył go Eryk Rakowski, ale w jego interwencji było więcej szczęścia niż umiejętności. Rakowski poślizgnął się i przewrócił w polu karnym. Na szczęście dla niego i Polonii, napastnik Pogoni strzelając z kilku metrów, trafił w leżącego obrońcę, zamiast skierować piłkę do bramki. Więcej „udanych” zagrań Eryka niestety nie potrafię przytoczyć i jego obecność w składzie na kolejnych pozycjach coraz bardziej mnie dziwi. Nie widać w jego grze ani szybkości, ani pewności siebie, ani dryblingu, ani odbioru, nie ma też wybitnych warunków fizycznych. Wolał bym zamiast niego ogrywać jakiegoś juniora, a może za chwilę urośnie nam drugi Arkadiusz Zajączkowski? W reszcie udało mi się zobaczyć na własne oczy w akcji Jana Golińskiego. Widać, że chłopak to rasowy środkowy obrońca, do tego z cechami przywódczymi, bo pokrzykiwał i ustawiał co i raz kolegów z bloku defensywnego. Dziwne, że trener Krzysztof Chrobak woli na środku obrony stawiać na cofniętych defensywnych pomocników, zamiast dać grać zawodnikom na swoich nominalnych pozycjach. Żeby nie było zbyt słodko, to ewidentnym mankamentem Golińskiego jest szybkość, przez co miał czasami kłopoty z ruchliwym i sprytnym Strzałkowskim. Przesunięcie na swoją nominalną pozycję również posłużyło Sebastianowi Kobierze, gdzie czuł się pewniej, a w ostatnich minutach gry zaliczył asystę przy decydującej bramce. Bardzo miłym akcentem było też wejście w drugiej połowie Tomasza Andrzejewskiego. Myślę, że jak koledzy z drużyny złapią z nim lepsze zgranie i częściej będą do niego posyłać piłki to ten młodzieniec może nam dać dużo radości. Bardzo szybki, dużo pokazuje się do gry, szuka wolnych pozycji i gry na „klepkę”. Dla mnie zmiana na plus. W pięć minut po wejściu zrobił więcej zagrożenia niż Patryk Zych przez całą pierwszą połowę.
Nad resztą meczu i grą poszczególnych zawodników dłużej rozwodzić się nie planuję, gdyż nie za bardzo jest co chwalić. Nadmienię tylko, że z przebiegu meczu to Pogoń w pełni zasługiwała na wywiezienie co najmniej 1 punktu z Konwiktorskiej. Gdyby wywieźli komplet, to patrząc na dzisiejszą grę też nie można by mieć o taki wynik zbyt dużej pretensji. Mówiąc wprost to odnieśliśmy dziś bardzo szczęśliwe i niezasłużone zwycięstwo. Z tego meczu cieszą mnie tak na prawdę tylko 3 punkty, bo patrząc prawdzie w oczy to zdominował nas beniaminek ligi, drużyna z najsłabszą obroną w lidze, zajmująca przedostatnie miejsce. Słabo to wróży na przyszłość, mając w pamięci porażkę na K6 z KS Wasilków. Niestety w grze Polonii, szczególnie tej ofensywnej, szwankowało praktycznie wszystko. Brak pomysłu, brak szybkości, brak zgrania, brak sytuacji strzeleckich. Jeśli nie ma tego w meczach z ogonem tabeli, to co będzie dalej?
Co do Eryka Rakowskiego mała poprawka, to po jego dośrodkowaniu i odegraniu przez Kobierę, Krystian strzelił bramkę. Ale generalnie się zgadzam z tą surową oceną bo na tle Piotra Maślanki wypada blado, b. blado. Co do Golińskiego, widziałem go w meczu rezerw i z Pogonią. Przed nim jeszcze długa droga i wiele pracy, ewidentnie zawalił bramkę dla Pogoni. Czekam niecierpliwie na powrót Grzegorza Wojdygi.