Po dokładnie czterech miesiącach oczekiwania rozgrywki wznowiła trzecia liga, dlatego z wielką ochotą i pełny nadziei wybrałem się na wyjazd do Sulejówka.
Pogoda do gry idealna, odległość do przebycia praktycznie żadna, więc z niecierpliwością zacierałem ręce by zobaczyć Polonię w walce o ligowe punkty po tak długiej przerwie. Niestety już po samym dotarciu pod stadion okazało się, że warunki do oglądania będą dość ekstremalne. Gospodarze wraz ze stróżami prawa ustawili naszą grupkę za płotem okalającym boisko i otoczyli podwójnym szeregiem, więc widoczność była mocno ograniczona.
To teraz o piłce. Wieści napływające z klubu niekoniecznie nastrajały optymistycznie. Kilka urazów, trudna sytuacja finansowa i praktycznie brak transferów do klubu to nie to co kibic chciałby usłyszeć przed startem rundy. Iskierką nadziei jest fakt przedłużenia kontraktu Krystiana Pieczary, ogłoszony w dniu meczu.
Poloniści od pierwszych minut ruszyli z dużym animuszem na rywali. W pierwszych dwudziestu minutach przeprowadzili co najmniej pięć akcji mogących skutkować golem. Bardzo dobrze funkcjonowała współpraca naszych skrzydłowych z Bartoszem Wiśniewskim, niestety szwankowały skuteczność i ostatnie podanie. Kolejne minuty to również nasza dominacja, a bramka wisiała w powietrzu. Wystarczy wymienić tylko sam na sam Pieczary, strzały Cezarego Sauczka i Wiśniewskiego. Pilnujący bramki Victorii nasz były golkiper Dominik Pusek miał pełne ręce roboty, a goście ukryci za podwójną gardą sporadycznie wyprowadzali słabo wyglądające kontry. Niestety do przerwy nie potrafiliśmy udokumentować przewagi, a mi po głowie zaczęło chodzić stare futbolowe porzekadło o niewykorzystanych okazjach. Co jeszcze bardziej to uprawdopodabniał fakt, że w szeregach gospodarzy występuje jeden z najlepszych strzelców ligi Wojciech Wocial.
W drugiej połowie poloniści atakowali bramkę za którą ustawiona była nasza grupka kibiców, więc mieliśmy nadzieję zobaczyć w końcu piłkę wpadającą do siatki rywali z najbliższej odległości. Niestety okazałem się jednak złym prorokiem, a demony które nawiedziły mnie w przerwie postanowiły się urzeczywistnić. Po dwóch naszych akcjach z 46 i 50 minuty, do głosu doszli gospodarze i wspomniany wcześniej Wocial władował głową piłkę do bramki Jana Balawejdera. Pięć minut później otrzymaliśmy kolejny cios i po zamieszaniu w polu karnym najlepiej odnalazł się gracz Victorii zdobywając bramkę z najbliższej odległości. Wydawać by się mogło, że na drugą połowę wyszła zupełnie inna Polonia. Tak prawdę mówiąc już do przerwy powinniśmy prowadzić co najmniej trzema golami, a tu nagle 2:0 i trzeba gonić. Zadanie nie okazało się łatwe bo dwie stracone bramki dość mocno podcięły nam skrzydła, a rywale wrócili do głębokiej obrony. Dopiero w okolicach osiemdziesiątej minuty udało nam się stworzyć dość groźne okazje, a więcej opcji w ataku dawał też wprowadzony kilkanaście minut wcześniej najskuteczniejszy w sparingach Kacper Wasilewski. Niestety jak na złość nic nie chciał wpaść do bramki rywali. Gdy praktycznie wszyscy pogodzili się już z porażką do głosu doszedł wreszcie podwajany, a czasem nawet potrajany Pieczara. Idealnie przełożył pilnującego go obrońce i na 3 minuty przed końcem zdobył bramkę kontaktową. Gospodarze byli chyba w lekkim szoku, gdyż już po minucie Krystian miał na koncie dwa gole, a Sauczek zaliczył drugą asystę. Jak przewrotna potrafi być piłka pokazała sytuacja z 92 minuty bo po strzale Arkadiusza Zajączkowskiego piłka trafiła w poprzeczkę, a na prawdę tak niewiele zabrakło by niewątpliwie lepsza dzisiejszego dnia Polonia wywiozła z Sulejówka 3 zamiast 1 punktu.
Po wczorajszym spotkaniu na pewno możemy z optymizmem patrzeć w przyszłość, choć trener Krzysztof Chrobak ma kilka elementów do poprawy w swojej układance. Cieszyć mogą podtrzymana z jesieni skuteczność Pieczary, aktywni skrzydłowi, duża ilość dośrodkowań i stworzonych okazji, całkiem solidny występ naszej obrony w dość eksperymentalnym co jak co zestawieniu. Po stronie minusów zapisać możemy brak dokładnego ostatniego podania i skuteczności, oraz momenty nieuwagi w obronie. Tak na prawdę rywal miał dwie okazje na gola i obie wykorzystał. Mnie osobiście martwi również dość krótka ławka rezerwowych, bo we wczorajszym spotkaniu zobaczyliśmy tylko jedną zmianę. Na szczęście liderujący Sokół również zremisował, więc strata punktowa nie uległa zmianie. Tłoczno natomiast zrobiło się za naszymi plecami za sprawą Unii Skierniewice, która ograła Legionovię, więc walka o czołowe lokaty zapowiada się w dość ekscytująco.