Kibice dosyć licznie zgromadzeni w sobotni wieczór na stadionie Polonii byli świadkami widowiska niezbyt wysokich lotów. Mimo to mogli wracać do domów w dobrych nastrojach. Po ciężkim, wyrównanym spotkaniu „Czarne Koszule” pokonały Unię Skierniewice 1:0, awansując na chwilę na pozycję lidera. To najlepszy początek sezonu naszych ulubieńców od wielu lat.
Unia Skierniewice wydawała się być rywalem ze wszech miar niewygodnym. Z jednej strony – beniaminek, w którego składzie próżno szukać znanych nazwisk, pozbawiony dodatkowo swojej największej gwiazdy (Kamil Sabiłło odszedł do I-ligowych Wigier Suwałki i radzi sobie tam całkiem nieźle), a więc drużyna, którą łatwo można zlekceważyć i nie podejść do spotkania z nią w pełni skoncentrowanym. Z drugiej jednak strony to zespół, który całkowicie zdominował IV ligę, a w tym sezonie zdążył już pokonać Legionovię. W związku z tym należało się spodziewać w sobotę dosyć ciężkiej przeprawy.
I faktycznie, od początku nie było łatwo. Piłkarze ze Skierniewic imponowali skuteczną i zdyscyplinowaną grą w obronie. Z przodu także potrafili stworzyć niemałe zagrożenie. Po pierwszej połowie mogliśmy wręcz cieszyć się, że nie przegrywamy. Szczególnie groźny był młody napastnik, Maciej Nalej, wypatrzony przez skautingowy program „Ty też masz szansę”. Najpierw po indywidualnej akcji, w której uciekł dwóm naszym obrońcom, trafił w boczną siatkę. Następnie jego strzał z dystansu wylądował na poprzeczce. Chwilę przed przerwą Unia stworzyła sobie jeszcze jedną sytuację, po której mogliśmy mówić o dużym szczęściu. Jeden z rywali przestrzelił w sytuacji „sam na sam”, podsumowując w ten sposób stojące na niskim poziomie pierwsze 45 minut.
W drugiej połowie, na szczęście, obraz gry się zmienił. Z każdą minutą Poloniści wypracowywali sobie coraz większą przewagę, a piłkarze Unii skupiali się już głównie na obronie korzystnego rezultatu. Przełomowym momentem było wejście na boisko Macieja Wilanowskiego, którego zmiana ożywiła grę naszej drużyny. Mimo tego nasze ataki długo przypominały bicie głową w mur. Od czego mamy jednak Krystiana Pieczarę? Nasz superstrzelec rozegrał piłkę z Cezarym Sauczkiem, po którego dograniu, pokonał bramkarza gości. „Pieczi” miał w sobotę może półtorej sytuacji, jednak w jego obecnej dyspozycji to wystarcza, by przesądzić o wyniku spotkania. Po pięciu kolejkach ma już na koncie osiem bramek, a więc dwa razy więcej od drugiego w klasyfikacji Dawida Cempy z Sokoła Aleksandrów Łódzki!
Kolejny raz udało nam się wygrać spotkanie, w którym wcale nie byliśmy lepszą drużyną. Można się zastanawiać, w jakim stopniu wynika to ze szczęścia, jednak wydaje mi się, że równie ważne jest doświadczenie. Mimo, że nasza drużyna jest najmłodsza od lat, potrafi być skuteczna i efektywna w najważniejszych momentach spotkań. Przed tygodniem po stracie bramki udało się jej odwrócić losy spotkania. Teraz słabsza dyspozycja i trudne warunki postawione przez rywali nie przeszkodziły w przechyleniu szali zwycięstwa na swoją stronę. Na pewno wpływ na to ma doświadczony szkielet drużyny, jednak młodzi zawodnicy także potrafią sobie poradzić w trudnych momentach.
W kwestii indywidualnych ocen warto wyróżnić, obok wspomnianego już Pieczary, Sebastiana Kobierę. Nasz nowy nabytek błyskawicznie zaadaptował się w Polonii i w pierwszej połowie był, moim zdaniem, najjaśniejszym punktem naszej drużyny – skuteczny w odbiorze, potrafiący zagrać także do przodu. Po przerwie dosyć szybko został zmieniony, ale, jak przyznał na konferencji trener Krzysztof Chrobak, wynikało to jedynie z jego zmęczenia. Bardzo dobrą zmianę dał także Maciek Wilanowski – młody rozgrywający rozruszał grę, a poza tym miał udział w akcji bramkowej.
Po spotkaniu na „zero” z tyłu pochwalić można także nasz blok defensywny. Czwórka defensorów ustrzegła się w meczu z Unią większych błędów, dobrze wyglądała też obrona przy stałych fragmentach gry. Jedynym aspektem, do którego można się przyczepić, jest wyprowadzenie piłki. Przemysław Szabat i Rafał Zembrowski kilkukrotnie próbowali wychodzić wyżej z piłką, jednak zazwyczaj takie próby kończyły się stratą i narażeniem na kontry rywali. Jan Balawejder był w sobotę pewny w grze na przedpolu. Niestety, ponownie dały o sobie znać jego problemy z koncentracją (lub może podejmowaniem decyzji). W niegroźnej, wydawałoby się, sytuacji nastrzelił jednego z piłkarzy Unii. Na szczęście ten błąd nie okazał się brzemienny w skutkach.
Wyjątkowo mało aktywni przez większość meczu byli nasi dwaj skrzydłowi – Mateusz Małek i Cezary Sauczek. Należy zadać sobie pytanie, ile jest w tym winy ich słabszej dyspozycji, a ile zasługi dobrze ustawionej taktycznie i zdyscyplinowanej defensywy Unii. W końcówce meczu szczególnie Sauczek zaczął się częściej pokazywać, czego efektem była jego asysta przy golu Pieczary. Chwilę później „Sauczi” dostał prezent od obrońców gości i mógł, a nawet powinien, podwyższyć rezultat spotkania. W przyszłości takie sytuacje trzeba wykorzystywać.
Po pięciu kolejkach układ sił w lidze powoli zaczyna się krystalizować. Jesteśmy w czubie tabeli. Obok nas są inne drużyny, które przed sezonem były wymieniane jako potencjalni faworyci. Rezerwiści pokazali się ze świetnej strony, gromiąc Bór Regut i zgłaszając gotowość do dostawania szans w pierwszym zespole (szczególnie Jakub Cesarek i Kacper Wasilewski). Wszyscy w drużynie są zdrowi. Rada miasta przegłosowała przekazanie środków na nowy stadion dla Polonii. Naprawdę mamy w tej chwili wiele powodów do optymizmu i nie zmieni tego nawet ewentualny słabszy rezultat w meczu na szczycie z Sokołem.
***
Na koniec krótki raport z innych boisk naszej ligi. Faworyci do awansu – Sokół Aleksandrów Łódzki i Legionovia – męczyli się w wyjazdowych spotkaniach z beniaminkami, ale ostatecznie wywieźli z nich komplet punktów. Dla naszego środowego rywala dwie bramki zdobył debiutujący Michał Miller (w tym jedną przepiękną – przewrotką), a dla „Novii” trafiali Daniel Choroś i Daniel Gołębiewski. W hicie kolejki także nie zabrakło emocji – Olimpia Zambrów zremisowała z Lechią 2:2. Świt rozbił na własnym boisku Huragan Morąg, a Znicz Biała Piska niespodziewanie pokonał Victorię Sulejówek. Z kryzysu nie mogą otrząsnąć się inne warszawskie kluby. Ursus przegrał w Łowiczu z Pelikanem 1:2, a nasi rywale zza miedzy jedynie zremisowali w Ostródzie z Sokołem.
Dołączam się do pochwał Kobiery. Bardzo podoba mi się to, że odbiera piłkę zazwyczaj bardzo czysto, z czym problem ma Olczak.
Co do Sauczka, w sytuacji na początku drugiej połowy mógł też się lepiej zachować. Na szczęście asystą zrehabilitował się
Do pełni szczęścia niestety brakuje dobroczyńców sypnących kasą
Zastanawiam się dlaczego Kobiera odszedł z Sokoła ? Naprawdę jest porządny. Martwi mnie kto zastąpi Pieczarę w razie kontuzji czy kartek? Wbrew pozorom musimy być w czubie tabeli. Ludzie zaczną przychodzić o ile będzie sukcesik – zwycięstwa w 3 lidze
Kobierze też podziękowano w Pelikanie, co mnie dziwi.
Panowie spokojnie… Krystka w razie kontuzji (ktora sie nie przytrafi) czy kartek (co jest mozliwe) spokojnie zastapi Wisnia jak bedzie na 100% zdrowy, albo sprobowac Janka z bramki 🙂 W zeszlym sezonie strzelal w rezerwach, az bylo milo ogladac 🙂