Na kanale TVP Sport pojawił się film dokumentalny o Irenie Kirszenstein-Szewińskiej. Młodsi fani mogą posłuchać historii „pierwszej damy” polskiej lekkoatletyki. Co ciekawe w materiale pojawiają się fotografie z Polonii…
Warto jeszcze przypomnieć tekst dr Roberta Gawkowskiego o naszej wychowance, który znalazł się w kultowym miesięczniku Polonia 'Ole, pt Królowa „królowej sportu”:
W „Sylwetkach Przeszłości” zamieszczałem wizerunki dawnych piłkarzy Polonii. Rok temu uczyniłem wyjątek, opisując sportowy żywot Władysława Komara. Ktoś namówi mnie aby w tym świątecznym numerze „Polonii 'Ole” znów uczynić wyjątek i przedstawić królową polskiej lekkoatletyki – Irenę Kirszenstein-Szewińską. Tak więc po raz pierwszy w „Sylwetkach przeszłości” gościmy kobietę, zawodniczkę, która przez 20 lat wierna była „Czarnym Koszulom”.
Urodzona w 1946 r. do szkół uczęszczała w śródmieściu Warszawy. Tu nauczyciele zapamiętali ją jako obowiązkową, grzeczną i dobrą uczennicę, która tym się wyróżniała, że wygrywała wszelkie szkolne sportowe spartakiady. Zapamiętano jej skok wzwyż z 1960 r. z wynikiem 137 cm. Długonogą, usportowioną 15-latkę namówiono do rozpoczęcia regularnych treningów lekkoatletycznych w Polonii. I tak panna Kirszenstein trafia na Konwiktorską, by pod okiem Jana Kopyty rozwijać swój talent. Tak jak w szkole była obowiązkowa, ambitna i pracowita, a że miała talent to wyniki przyszły błyskawicznie. Rok po wspomnianym pierwszym skoku wzwyż, skoczyła 20 cm wyżej! Zadziwiała wynikami na 100 m, 200 m. 400 m. i w dal. W 1962 r. biła już rekordy Polski młodziczek i awansowała do kadry juniorów. W 1964 r. na Olimpiadzie w Tokio zdobyła w sztafecie 4×100 złoty medal bijąc rekord świata. O Irenie Kirszenstein zaczęło być głośno. Gdy rok później warszawska Polonia obchodziła jubileusz młoda lekkoattetka stała w poczcie sztandarowym klubu. Zarząd klubu uznawał ją za najlepszą zawodniczkę „Czarnych Koszul”. W tym czasie lekkoatleci Polonii zajmowali czołowe miejsca w lekkoatletycznej I lidze, a największy w tym udział miała własne panna Kirszenstein. Śmiało można powiedzieć, że była tym dla ówczesnych lekkoatletów Polonii, czym dziś jest Adam Małysz dla polskich skoków narciarskich.
Polonia też coś swej lekkoatletce dała. Nie myślę tu tylko o warunkach treningowych, trenerach ani o działaczach, a o Januszu Szewińskim – lekkoatlecie „Czarnych Koszul”. Stadion przy Konwiktorskiej zbliżył ich i doprowadzi do ślubu. I tak kolejne medale i tytuły zdobywała już Irena Kirszenstein-Szewińska.
Rok po olimpiadzie w Meksyku (gdzie Szewińska zdobyła brąz i złoto) musiała odłożyć starty lekkoatletyczne by urodzić syna Andrzeja. Przerwa nie trwała długo i w 1970 r. znów Szewińską widzieliśmy na bieżni. Powoli odzyskiwała formę. Podczas olimpiady w Monachium w 1972 r. zdobyła „tylko” brąz, ale już w latach następnych znów była nie do pokonania Na Olimpiadzie w Montrealu na 400 m w wielkim stylu pobiła rekord świata Miała wówczas 30 lat i koniec kariery zbliżał się nieuchronnie. Ostatni raz startowała w 1980 r. Z Polonią warszawską uroczyście pożegnała się w 1982 r., gdy otwierano bieżnię tartanową wokół boiska. Potem przez wiele lat patronowała zawodom lekkoatletycznym na stadionie przy Konwiktorskiej (tak zwane „Czwartki lekkoatletyczne”).
Irena Kirszensiein Szewińska brała udział w 5 Olimpiadach, wypisanie jej rekordów, tytułów i medali zajęło by więcej miejsca niż ten artykuł. Niech więc Państwo mi darują, że tego nie uczynię, choć i bez tych tabel wszyscy wiemy, że Irena Szewińska była najwspanialszą polską sportsmenką wszechczasów, zawodniczką, która zawsze z dumą podkreślała, że sport uprawiała tylko w jednym klubie – w Naszej Polonii!