No to mamy za sobą starcie z Widzewem, jakby nie patrzeć aktualnym liderem naszej ligi. To był piękny wieczór mimo upiornej pogody, bo dobra gra, pełne trybuny, świetny doping, zaangażowanie wszystkich – zawodników i kibiców. Czy tak mogło by być co tydzień czy dwa? Warto by się nad tym zastanowić.
Mecz pewnie wszyscy zainteresowani oglądali, a jeśli nie, to z pewnością nie czekają z wypiekami na twarzy akurat na moja relację. Nie ma się więc co rozwodzić nad poszczególnymi akcjami. Raczej wole napisać o moich przemyśleniach w związku z tym prawdziwym wydarzeniem sportowym.
Zacznijmy od tego, że kiedy grają dwie dobre marki, to jakby mniej ważnym jest gdzie się one na dzień dzisiejszy znajdują. Ten mecz mógł być rozegrany w ekstraklasie i też pewnie nikt by się specjalnie nie zorientował, że grają drużyny z dalekiego jej zaplecza. Przynajmniej jeśli chodzi o całość widowiska, choć i z poziomem sportowym najgorzej nie było. No i frekwencja. Okazało się, że jednak Polonia ma chętnych do odwiedzania stadionu, tylko trzeba tym ludziom zapewnić właściwy spektakl. Wiem także o wielu osobach specjalnie nie pasjonujących się piłką, które na wieść o telewizyjnej transmisji sobotnie popołudnie spędziły oglądając stację TVP 3. To są sygnały świadczące o zapotrzebowaniu w Warszawie na odrodzoną Polonię, których władzom miasta ignorować nie wolno! Miasto zamiast w sposób lichwiarski doić biedny klub z każdej możliwej złotówki mogłoby coś wreszcie dla tej zasłużonej firmy zrobić. I nie mam tutaj na myśli obniżki stawki za dzień treningowy z 4.000 PLN na 3.800 – nie tędy droga. Miasto powinno zadbać o własny wizerunek, a z pewnością będzie on znacznie lepszy z dwoma klasowymi drużynami grającymi o najwyższe cele. Nijak nie mogę pojąć dlaczego akurat pcha się miliony w Legię, zupełnie lekceważąc starszą siostrę – Polonię. Jakieś postkomunistyczne atawizmy?! Bo teksty jakie usłyszałem od pań zarządzających miastem na spotkaniu dotyczącym tzw. planów inwestycyjnych, typu „zobaczcie gdzie jesteście wy, a gdzie oni” świadczą tylko o starym porzekadle – „nie pchaj się na afisz, jak nie potrafisz” – skoro pani Prezydent nie posiada wiedzy o historii warszawskiego sportu sprzed lat kilku, to niech się autorytatywnie na ten temat nie wypowiada. Wystarczy spojrzeć na casus łódzki, gdzie oba kluby są przez miasto wspierane, bo stanowią tego miasta wizytówki!
Ale dosyć żalów, na które nasi stołeczni decydenci mało zważają gdyż ich uwagę przykuwają wprawdzie zagadnienia związane ze sprawami dotyczącymi spraw terenowych, ale jakby o nieco innym zabarwieniu.
Wróćmy do meczu. Okazało się, że obok siebie, wręcz wymieszani, mogą koegzystować kibice obu stron i nie dochodzi do zamieszek (ktoś może sobie wyobrazić taką sytuację na słynnej arenie przy Łazienkowskiej, na którą prewencyjnie nie wpuszcza się mieszkańców Mazowsza kiedy pojawia się tam np. Cracovia, bo inaczej doszłoby do rozruchów i zagrożenia bezpieczeństwa w całym mieście?). Poza krótkim wyrażeniem własnych antypatii do tradycyjnych rywali, kibice obu drużyn poświęcili gros czasu na gorący doping własnych drużyn. Mieliśmy oprawy, nawet zakazaną, ale stosowaną z umiarem pirotechnikę – była atmosfera sportowego święta. Chciałbym takie obrazki oglądać co dwa tygodnie na wszystkich meczach rozgrywanych przy Konwiktorskiej. Widzieliśmy jak walczą nasi gracze, więc czy nie warto ich swoją obecnością i gorącym dopingiem częściej wspierać? Nie każdy przeciwnik to Widzew, ale inne mecze też warte są aby im asystować.
A sam mecz? Gra mogła się podobać. Może nie było finezji wielkich drużyn, ale zaangażowanie i waleczność prezentowana przez obie ekipy były niewątpliwe. Widzew był u bukmacherów faworytem, oni grali o przodownictwo w tabeli, my tylko o honor i bezpieczne miejsce. Tej różnicy na boisku widać nie było. Wydaje się, że zwłaszcza w drugiej połowie, goście prezentowali się nieco lepiej, ale prawdę mówiąc specjalnie nam strachu nie napędzili. Wielka w tym zasługa krytykowanej przeze mnie ostatnio formacji obronnej. Właściwie poza sprokurowaniem rzutu karnego, goście mieli tak naprawdę jeden groźny strzał w II połowie, który trafił w boczna siatkę. A sam karny? Są na jego temat różne opinie. Osobiście sam nie wiem, mimo że sytuację widziałem, no może pod słabym kątem. Gracz Widzewa padł ewidentnie w polu karnym, miał przewagę pozycji nad spóźnionym Przemkiem Szabatem, ale czy był zahaczany?… Potrzebne byłby precyzyjne powtórki, których nie ma. Stało się. Wynik w sumie, biorąc lekką przewagę w polu Widzewa jest raczej sprawiedliwy. Nasi pokazali, że są w stanie napędzić skutecznie strachu potentatowi tej ligi w bieżącym sezonie. Dali z siebie wszystko i za to im chwała.
A ja oceniłbym poszczególnych graczy?
Mateusz Tobjasz bronił to co powinien, był aktywny. Karnego dostał w środek, ale jak wiadomo bramkarze praktycznie zawsze ryzykują przewrót w jeden z boków.
Obrona, jak już napisałem, zagrała dobrze, nie dając widzewiakom specjalnego pola do popisu. W ostatnich minutach, kiedy zaczęliśmy jako cała drużyna lekko odczuwać zmęczenie, może byli mniej skuteczni, ale ograć się nie dali.
Pomoc. Rafał Zembrowski rósł na środku w upływem czasu, bo początek miał nerwowy. Później dobrze walczył o górne piłki. Nie wiem jaki jest zamysł w wystawianiu go jako defmida, ale może ma to sens. Marcin Gawron z meczu na mecz coraz bardziej mi się podoba, staje się ważnym punktem drużyny. Proszę o dalszy progres w grze! Mateusz Małek bardzo waleczny, póki ma siłę nie odpuszcza. Coraz lepsze wrażenie robi na mnie też Tomek Chałas. On dosyć długo wchodził w drużynę, obawiałem się, że nie odniesiemy pożytku z jego gry. Teraz stał się ważnym ogniwem drużyny. Podobał mi się już w poprzednim meczu, teraz też, a dołożył do tego bardzo piękną bramkę. Miałem nadzieję, że na tym nie poprzestanie i mało brakowało, ale jeszcze nie teraz, jeszcze ma trochę zbyt gorącą głowę. Jednak widzę u niego duży postęp i wcale się nie zdziwię jeśli stanie się naszą podstawową strzelbą. No i dochodzimy do dwóch dotychczas nie wymienionych. Bartek Wiśniewski był wszędzie, miał swój udział także w golu. Niepotrzebnie tylko złapał na sam koniec kartkę. Chyba ma teraz przerwę, a może o to chodziło…Wreszcie last but not least – Mariusz Marczak, nasz maestro. On rządzi na boisku, a jak biega! Sprinterem nigdy nie był, ale daje ile może. Dobrze postrzelał, szkoda tej poprzeczki. Jeśli mam narzekać to nie bardzo mu wychodziły wrzutki, sporo lądowało na pierwszych obrońcach. Patryk Zych chyba zaczyna pewniej się czuć na boisku i bardzo dobrze, a ja osobiście cieszę się z powrotu do gry Piotra Maślanki.
Ogólnie mecz na plus.
Słowo o sędziowaniu. Mecz prowadził, o ile się nie mylę, prawie debiutant, pan Łukasz Małaszewski. Na trybunie prasowej słyszałem nawet zdania, że na taki mecz należało zawołać sędziego z I ligi. Tymczasem uważam, że pan sędzia dźwignął ciężar zadania i mecz poprowadził poprawnie. Pozostaje kontrowersyjny karny, ale jak już wspomniałem, nie umiem jednoznacznie ocenić czy się należał, czy nie. Sędzia był bliżej, więc muszę mu wierzyć, że miał rację.
Moi mili, proszę poświęcajcie więcej czasu na odwiedziny na naszych meczach. Przy większej frekwencji i żwawszym dopingu nasi zwyczajnie grają lepiej!
Kibice w tym wczorajszym przedstawianiu zrobili wręcz operowy ukłon w stronę rządzących miastem i spółką pokazali że potrafią się zmobilizować, że jest dla kogo budować i zespół i stadion, a i „neutralnych” kibiców da się przyjąć w stylu rzadko spotykanym w kraju nad Wisłą.
Piłkarze zawalczyli porwali kilkukrotnie publikę i o to chodzi. Pokazali że mogą zapunktować mimo że to enty remis, a jeśli to punkt zwrotny i teraz zaczną inkasować po 3 oczka tak by w zimie można było z optymizmem spojrzeć na rundę rewanżową.
Dobra gra w defensywie, boki jak uskrzydlone, coś wciąż niektóre podania anemia totalna środek i ofensywnie chyba więcej wycisnąć się nie dało Marczak zapylał za siebie i za Oświęcimkę po raz kolejny. Kilka ciekawych prób poprzeczka, minimalnie przestrzelony wolny z drugiej strony jednak rożne które nie przechodziły pierwszego obrońcy :/ może ktoś inny by spróbował bić piłkę w pole karne.
Trzeba uważając żeby nie wykartkować się przed ważnym meczem z cska.
Tak, te wolne to jedyny mankament wczoraj. Za każdy razem w pierwszego obrońcę, sporo rożnych podobnie. Gdyby nie to, właściwie nie byłoby się czego czepiać.
Wiadomo że Manolo jest w tej drużynie niezastąpiony, ale może warto by było raz na jakiś czas dać mu odsapnąć, a dośrodkowanie w pole karne z rzutu rożnego przydzielić komuś innemu. Nikt mi nie wmówi, że w tej drużynie nie ma drugiego zawodnika, który potrafi w miarę celnie dograć piłkę z rogu!
Luk przecież dowcipkowaliście z Tricky’m, że Kluska jest padawanem Manola… No to jak się wyleczy będzie prał za niego 😛
Chyba taki sam problem był Mierzejewskim jak już Bakero go uruchomił grał/rozgrywał/strzelał/bił rożne i wolne …
Jak już lata za dwóch po tym boisku, rozgrywa i uderza z wolnego to i tak dużo, wydaje mi się ze ktoś ktoś inny powinien z narożnika futbolówkę wrzucać w pole karne, Marczak niech sępi wybijaną piłkę gdzieś na szesnastce ma p****cie w dodatku potrafi przymierzyć w okolice bramkarza, a nie szczytu piłkochwytów.
Piękny komentarz do meczu napisany tak na spokojnie. Jestem przekonany, iż gdybyśmy nie musieli grać w środę – w drugiej połowie nasza gra byłaby tak dynamiczna i agresywna jak w pierwszej. Może byśmy wcisnęli tę drugą bramkę i Widzew by się nie podniósł (dwa karne by im nie dali). Tomasz Chałas miał piłkę meczową gdy po minęciu obrońcy w polu karnym był na wprost bramki ale strzelał do boku a nie w środek . To i tak jego najlepszy mecz w Polonii. A dlaczego tak nie gramy w każdym meczu ? Bo może piłkarze nie mają uregulowanych pewnych spraw, bo Trener ich tak zmotywował, bo może ktoś ich będzie oglądał i weźmie do innego zespołu. No i czemu Manolo boega wiecej niż reszta zespołu ? To młodzi nie maja już siły ?