Polonia nie przegrała 6 meczu z rzędu, ale ciężko o dobre humory. Warszawianie 4 raz z rzędu zremisowali. Dzisiaj nasi zawodnicy nie byli w stanie pokonać Warty Sieradz, znajdującej się w strefie spadkowej. Warszawianie byli lepsi, ale zmarnowali kilka niezłych sytuacji. Dodatkowo po stracie bramki grali bardzo niemrawo.
Pierwsze 5 minut było nerwowe w wykonaniu obydwu zespołów. Obie drużyny szybko traciły piłkę. W 6 minucie pierwszy raz wykazać musiał się Maciej Mielcarz. Z wolnego dośrodkowywał Mariusz Marczak, ale golkiper odważnie wypiąstkował piłkę. Chwilę później rywale ruszyli z groźną kontrą, na szczęście podanie rywala w polu karnym Polonii przechwycił jeden z obrońców. W 10 minucie gospodarze wykonywali rzut rożny, jednak Tobjasz nie miał problemu z wybiciem piłki. W pierwszych 10 minutach żadna drużyna nie potrafiła zbudować przewagi. W 14 minucie poloniści sprytnie rozegrali rzut rożny, ostatecznie główkował Daniel Choroś. Niestety Mielcarz zdołał obronić. W 17 minucie po przebijance rywal znalazł się sam przed Mateuszem Tobjaszem, ale fatalnie uderzył z woleja, piłka nawet nie wyszła za linię boczną. W następnych minutach gra się uspokoiła. „Czarne Koszule” próbowały spokojnie konstruować ataki, ale wysoko ustawiona drużyna Warty zmuszały naszych graczy do dalekich niecelnych podań. Spod pressingu udało się wyjść dopiero w 27 minucie. Poloniści wymienili kilka podań, ale Marcin Gawron niecelnie uderzył głową. 30 minucie goście byli najbliżej gola. Z wolnego dośrodkował Marczak, sytuacyjnie uderzył Grzegorz Wojdyga, ale piłka minimalnie minęła słupek. Minutę później Polonia wreszcie dopięła swego i strzeliła gola. „Czarne Koszule” przejęły w środku piłkę, Marczak posłał świetne podanie do Gawrona, który zdecydował się na strzał z ostrego kąta. Piłką odbiła się od słupka i wpadła do bramki. Chwilę później mogło być 2:0. Z granicy pola karnego uderzył Marczak, ale Mielcarz końcówkami palców wybił futbolówkę. Potem inicjatywę starali się przejąć piłkarzy Warty, ale poloniści kontrolowali przebieg wydarzeń. W 42 minucie poloniści rozegrali jedną z najpiękniejszych akcji w sezonie. Do Bochenka z pierwszej piłki pięknie podał Tomasz Chałas. Boczny obrońca znalazł się w sytuacji sam na sam, ale wystawił piłkę Gawronowi. Pomocnik przyjął piłkę, ale z 11 metrów fatalnie spudłował, marnując 100% sytuację. Chwilę później sędzia zakończył pierwszą połowę. Polonia zasłużenie prowadzi, ale warszawianie powinni schodzić na przerwę z przewagą dwóch bramek.
Druga połowa rozpoczęła się od groźnej sytuacji rywali. Piłkarz Warty był bliski oddania strzału z niedużej odległości,
ale w ostatniej chwili Wojdyga wygarnął piłkę. W 50 minucie Polonia odpowiedziała. Z piłką przedarł się Chałas, futbolówka dotarła do Bartosza Wiśniewskiego. Uderzał on z dystansu, ale piłka minimalnie minęła słupek. Chwilę później w sytuacji sam na sam znalazł się Chałas, niestety strzelił prosto w Mielcarza. W 52 minucie dośrodkowanie Marcina Kluski prawie wpadło do bramki, zabrakło centymetrów. W 56 minucie świetną okazję miał Wiśniewski. Znalazł się sam przed bramkarzem, ale zamiast strzelać, obrócił się z piłką i dał dogonić obrońcom. Niestety niewykorzystane sytuacje się zemściły. Ponownie zawiodła gra obronna przy stałych fragmentach. Rywale w 66 minucie dobrze wykonali rzut rożny, jeden z gospodarzy skierował piłkę głową do bramki. W 70 minucie było blisko bramki dla Warty. Strzał z dystansu fatalnie wypluł Tobjasz, ale Gawron zdołał wybić piłkę na rzut rożny, który nie przyniósł zagrożenia. Po golu gospodarzy sytuacja na boisku wyrównała się. W 83 minucie doczekaliśmy się wreszcie akcji polonistów. W pole karne rywali przebojem wdarł się Marczak, ale jego strzał obronił Mielcarz. W 89 minucie to rywale blisko byli gola. Na szczęście w ostatniej chwili rywalowi piłkę wyłuskał Tobjasz. W doliczonym czasie poloniści starali się jeszcze strzelić gola, ale byli bardzo niedokładni.
21.10.2017 Sieradz
Warta Sieradz – Polonia Warszawa 1:1 (0:1)
bramki: Marcin Gawron 31
Polonia: Mateusz Tobjasz – Marcin Bochenek, Daniel Choroś Ż, Rafał Zembrowski, Grzegorz Wojdyga – Bartosz Wiśniewski, Marcin Gawron, Mariusz Marczak, Marcin Kluska, Mateusz Małek (66. Cezary Sauczek) – Tomasz Chałas
Sędzia: Jakub Rutkowski (Białystok)
takiej relacji na żywo jeszcze nie widziałem ale ta 100 % sytuacja ….. tam Gawron naprawdę nie trafił do pustej bramki ! Dobrze że wcześniej trafił.
Słaba jakość?
chodzi o relajcje „telewizyjną” z jakiejś strony wsporcie24. Nie o Twoją tekstową !
Muchomorze siedzę na uczelni i powiem Ci, że relacja bajka. Czuję się jakbym prawie oglądał ten mecz. Nie masz się więc co martwić jakością, bo jest świetnie 😉
tracimy bramkę oczywiście po rogu. Kompletnie nie kryty zwodnik Warty strzelił chyba z 3 mertów nad ziemią
Dramatycznie słabo nasza gra po przerwie a już zwłaszcza po utracie bramki. Jeżeli nie strzela się kilku dobrych sytuacji wówczas rywal może strzelić jedną. Jeszcze jeden taki remis i mamy dolną cześć tabeli.
Trener Chrobak kontynuuje serię – tym razem kolejny czwarty mecz bez porażki. Że bez porażki bo z ogórkami to trzeba też dodać.
@olo jak rozumiem nadal gramy o awans? 😛
Teraz to już tylko o awans do …. no …. no …. a niech tam. Gramy o awans do górnej połówki tabeli 🙂
10 bramek straconych, z czego aż 7 ze stałych fragmentów gry. Boli kolejna strata punktów w ten sam sposób.
Boli, boli. Dziś Widzew grając w przewadze jednego zawodnika wbija gola na 2-1 w 98 minucie. Mają jaja i walczą do ostatniego gwizdka. My nie. My tak jak Legia II – coś się wygra, coś zremisuje, czasem przegra – środek tabeli, coś tam zapłacą, presja żadna i sezon mija.
Zremisować z przedprzedostatnim zespołem to sztuka. Strzelić mu tylko jednego gola to też sztuka.
Ten zespół ma tylko dwie porażki – zresztą na własne życzenie. Z taką ilością porażek winniśmy być w czubie. A nie jesteśmy bo królujemy w remisach. Inni mają w najlepszym przypadku ledwie połowę tego co my, czyli po trzy remisy. Naszym oprócz wielu rzeczy brakuje genu zwycięstwa. Nie brakuje tylko pecha, może zostaną gwiazdami internetu i zawalczą na tym polu z pechowcem Brianem.
A dlaczego tak było tyle doliczone? Rywale zrozumieli, że będą grać ten mecz aż Widzew nie wygra, więc dla świętego spokoju dali sobie wbić w 8 minucie? Z poparciem Bońka takie rzeczy wydają się mocno podejrzane…
Ja bym jednak nie szedł w teorie spiskowe. Tak samo pisał ŁKS, jak strzelaliśmy w końcówce ;).
Ja do dziś mam duże wątpliwości co do tamtego sezonu. Zwłaszcza, że wyższa liga brutalnie zweryfikowała jakość sportową tych piłkarzy 🙂
Czy ja wiem. Przy takim bałaganie i braku prawdziwego trenera, walczyli do końca o utrzymanie.
Nie zgadzam się Muchomorze z obiegową opinią o Igorze Gołaszewskim, jako trenerze do luftu.
Spójrzmy na losy piłkarzy, jakich miał do dyspozycji.
Dyzia długo nikt nie chciał przygarnąć, a gdy już trafił do Widzewa to gra ogony, a strzelił tylko jednego gola Turowi. I jeszcze ze dwa w Pucharze słabeuszom z okręgówki i ze dwa w II drużynie. Wyczyn żaden.
Donek ze swym Kluczborkiem jest w strefie spadkowej i tylko idzie na rekord ligi w kolekcjonowaniu kartek, w czym jest lepszy niż w Polonii.
Pieczara w ŁKS -ie nie strzelił w tej rundzie ani razu.
Pawela przepadł bez wieści.
Petasz z Zapaśnikiem promują się gdzieś pod Warszawą w IV lidze.
Nic dziwnego, że Gołaszewski z nimi nic nie zwojował.
Ci, którzy zostali nie odpalili pod batutą nowego trenera – Pana Chrobaka.
Gołaszewski oczywiście odpowiada za blamaż z zeszłego sezonu, ale Engelowie i piłkarze mu nie pomogli.
Nawet nie chodziło mi o Gołaszewskiego, a o Szymanka. On sam przyznawał, że bycie trenerem to zupełnie coś innego niż gra na boisku i potrzebuje czasu na naukę.