Misja Wałbrzych została zwieńczona powodzeniem.Mająca po swojej stronie wszelkie atuty Polonia uzyskała na terenie rywala bardzo korzystny remis, który doda trochę pikanterii rewanżowemu spotkaniu w Warszawie.
Na mecz niestety nie udało nam się dotrzeć przed pierwszym gwizdkiem. Naszą wesołą karawanę zatrzymał pociąg… Potem panowie z ochrony, którzy bez specjalnych opasek nie chcieli wpuścić na trybunę… No cóż regulamin jest regulaminem… Transmisja niestety też nie chciała wypalić. W strefie prasowej internet niestety robił takie cuda, że pewnie ta liczba jobów, która na mnie spadła mogła być porównywalna do tej, którą sam wypowiadałem w myślach… ale o negatywach już wystarczy…
Górnicy mieli spory problem z Polonią. Nasi grają wiosną bardzo toporny futbol, szalenie ciężko rywalom znaleźć sposób na kontrujących na zabieganiu polonistów. Tym razem było podobnie. Igor Gołaszewski ustawił zespół w pierwszej połowie na ewidentne wyniszczenie zmęczonych Wałbrzyszan. Nasi przeciwnicy w przeciwieństwie do chłopaków „Konika” w nogach mają dwa ciężkie mecze więcej. Do końca w ich grupie trwała batalia z KS Polkowice o pozycję lidera. Ostatecznie jak dobrze pamiętamy wyścig zakończył odcinek specjalny (o zgrozo mam nadzieję, że tak to podczas wyścigów określają) w Trzebnicy. I to dało efekt…
Górnik ostro zaczął, starając przedrzeć się przez zasieki, w których bardzo dobrze radzili sobie obrońcy „Czarnych Koszul”. Moja największa obawa, a mianowicie Marcin Orłowski – ich strzelec wyborowy – został szybko spacyfikowany przez Piotra Augustyniaka. Jak sięgam pamięcią, to ciężko mi sobie przypomnieć jakąś klarowną sytuację z jego udziałem. Reszta też nie miała prosto, bo Polonia była czujna i twarda.
Nasi pod wodzą walecznego Piotra Kosiorowskiego i wtórującego mu bardzo dobrą grą Donatasa Nakrošiusa zapanowali w środku pola i spokojnie wyciskali soki z zawodników z Wałbrzycha. Tuż przed gwizdkiem kończącym pierwszą część spotkania u gospodarzy widoczne były objawy poważnego przemęczenia.
Po drugiej połowie obraz gry zmienił się. Świeżsi poloniści przystąpili do ataków. Do 70 minuty całkowicie zapanowali nad placem odcinając rywali od skutecznych szans na kontrę. To nasi za sprawą Mariusza Marczaka, Michała Zapaśnika i Marcina Bochenka nękali Kamila Jarosińskiego. Efektem tego zabójczego dla rywali tempa była bramka, która padła standardowo ze stałego fragmentu gry. „Manolo” w pole karne, a tam jak „prawdziwek po deszczu” wyrósł Krystian Pieczara i zrobiło się 1:0.
Byliśmy w piłkarskim raju, ale zastrzyk adrenaliny jaki w tym momencie doszedł do nóg Górników był niesamowity. Wrócili z dalekiej podróży i postanowili, że tego meczu nie przegrają. Polonię trochę zgubiła pewność siebie i próba utrzymania wyniku za wszelką cenę. Tym sposobem w 83 minucie Wałbrzyszanie zdołali wyrównać.
Wynik ewidentnie powinien nas cieszyć, bo spotkanie w Warszawie Górnicy muszą wygrać. Sił na pewno mają coraz mniej, a jeśli jeszcze wierzą w sukces, to muszą wyjść z inicjatywą. Polonia może spokojnie skopiować schemat z wczoraj. Póki co to ona rozdaje karty i jest bliżej upragnionego sukcesu.
Kto nie dowierza, ten może przebrnąć przez zapis lokalnej TV, która niestety nie pokusiła się o live:
I co ważne, pamiętajmy o środzie. Nikogo nie może przy K6 zabraknąć. Wesprzyjmy ultrasów, którzy chcą przygotować specjalną oprawę na ten mecz! Do II ligi jeden krok, jeden jedyny krok nic więcej. Moja Polonio jeden krok, trzeba go zrobić jak najprędzej…
100% racji. Tylko jedna uwaga: moim zdaniem wyrównujący gol był konsekwencją spoczenia na laurach i w efekcie stracenia koncentracji. Ot, prowadzimy 1:0, do końca parę minut, mamy przewagę, ch.. Nam zrobią i będzie git. Jakie to polskie, prawda?
Jesteśmy w bardzo dobrej sytuacji, więc piłkarze będą palantami jeśli nie wywalczą awansu. Muszą zagrać bez kunktatorstwa i zapomnieć, że leczy ich 0:0. Natrzeć od razu, strzelić dwa gole w 30 minut i kontrolować sytuację. Gramy u siebie.
Dokładnie, mecz z ŁKS-em pokazał jak się kończy gra na 0:0. Mamy bardziej wypoczęty skład, gramy u siebie i już w Wałbrzychu piłkarze pokazali, że potrafią przycisnąć Górnika. W środę trzeba wyjść z nastawieniem, że Polonia musi wygrać, nie bawić się w kalkukacje i będzie dobrze (mam nadzieję).
Muchomorze, a wiesz co się dzieje z Szabatem ? Moim zdaniem jego brak ( a właściwie brak dobrego zmiennika na środek defensywy ) przyczynił się do utraty gola. Nie było go nawet na ławce.
Wynik 2:2, 3:3 itd… też premiuje Górnika, ja jestem bardziej spokojny niż przed pierwszym meczem: Górnik ma ciągłość maratonu i musi jeszcze przez pół kraju przejechać, my mamy już to za sobą, już jesteśmy u siebie, oni muszą dojechać, presja publiczności, na pewno na trybunach będzie gorąco, mecz transmitowany w ogólnopolskiej telewizji ( pokaże je tvp regionalna wg. oficj. str. KSP ) i co by nie mówić presja z transmisją związana, dla większości to pierwsza taka sprawa, mogą mówić, że nie ma to znaczenia, ale tak naprawdę to ma, Polonia ma to za sobą.Ilość spotkań granych o życie, Polonia gra tak całą rundę, oni dopiero co tego posmakowali. Nic wielkiego w Wałbrzychu nie pokazali i raczej nie widzę przesłanek żeby w Warszawie było inaczej. Spompują się po pierwszej połowie, a w drugiej dokona się egzekucja Do boju Polonio, na drugą ligę nadszedł czas 🙂