Kto dzisiaj nie przyszedł na stadion niech żałuje. Polonia wreszcie zagrała tak , jak tego oczekujemy. No i stadion wreszcie był pełny.
Wyszliśmy w dosyć eksperymentalnym składzie, bo z Mateuszem Tobjaszem na bramce, za to bez Zbyszka Obłuskiego i Marcina Kluski. Od początku grał na bocznej obronie dobry w Białobrzegach Marcin Bochenek, co pozwoliło Michałowi Zapaśnikowi pobiegać po skrzydle.
Polonia miała przez cały mecz przewagę. Strzelanie zainaugurował w 4 minucie Mariusz Marczak, tyle że mocno niecelnie. Skrzydła mocno pracowały – i Bochenek i Zapaśnik dawali się we znaki obronie ŁKS i dobrze dośrodkowywali, dając okazje do wykazywania się dobremu bramkarzowi gości. U nas pod bramka zrobiło się groźniej dopiero w 24 minucie, ale wyblokowany przez Bochenka strzał wyłapał Tobjasz. W 27 minucie Krystian Pieczara oddał dobry strzał, lecz bramkarzowi udało się go sparować na róg. Później była obroniona główka Karola Woracha i ciągła dobra gra Bochenka. Przykładem niech będzie zainicjowana przez niego akcja z 42 minuty, podanie do Olka Tomaszewskiego, ten do Manola, którego strzał zablokowali obrońcy. Minutę później już wpadło. Zapas poszedł na przebitkę, wdarł się w pole karne, spokojnie zgubił obrońcę i pewnie trafił do siatki. Jeszcze przed przerwą mieliśmy 2:0. Manolo dobrze wypuścił Olka, który został wycięty w polu karnym. Dobrze prowadzący zawody sędzia nie miał wątpliwości – dla nas karny, a dla obrońcy czerwona kartka. Karnego pewnie zamienił na gola nasz kapitan, Piotr Kosiorowski. Tak skończyła się I część gry.
Na drugą połówkę wyszliśmy bez zmian, za to z przewagę zawodnika. I to było widać. Zainaugurował, podobnie jak na początku meczu, Manolo – tym razem za wysoko. W 57 mogło być 3:0. Potężne uderzenie aktywnego Olka bramkarz odbił do przodu. Do piłki doskoczył wszędobylski z przodu Krystian Pieczara, ale sędzia odgwizdał spalonego. Słusznie. Dwie minuty i znowu okazja – Grzegorz Wojdyga dośrodkował do Krystiana, którego udało się zablokować obrońcy.
Od 65 minuty mieliśmy jeszcze dodatkowe atrakcje w wyniku zadymy na trybunach. Goście wypełniający szczelnie sektor gości rozpoczęli rzuty petardami w stronę Kamiennej. Nasi zareagowali i było blisko bijatyki, gdyż obie ekipy dziarsko ruszyły w swoją stronę. Do akcji włączyła się policja i sytuacja została opanowana. Trzeba wspomnieć ładną i ciekawą oprawę przygotowana dziś na Kamiennej. Była sektorówka, była pirotechnika, były flagi. Podobało się.
Później mieliśmy zmiany, na boisku kolejno pojawiali się Zbyszek Obłuski, Mateusz Jaroszewski, Daniel Choroś, a w samej końcówce jeszcze Michał Stasz. Sytuacje mieliśmy jeszcze w 78 minucie, kiedy po mocnym uderzeniu Zapasa, zbyt lekko dobijał Olek, 83 – dobra sytuacja Donatasa Nakrošiusa, obok słupka, 87 z sytuacjami Donka i Zbyszka, a chwilę później zmarnowana niestety 100-ka tego drugiego, który dostał od Olka podanie na głowę przed samą bramką i nie atakowany strzelił nad poprzeczką. Gdyby było już 5:0, to nikt by się nie dziwił.
Efekt całości zepsuła ostatnia minuta. Nasi byli już chyba myślami w szatni. Jedyne zagapienie się obrony w całym meczu i Adam Patora precyzyjnie i szczęśliwie strzelił po słupku gola. Chwilę później sędzia zakończył spotkanie. Zwycięstwo w pełni zasłużone, nasza przewaga ani przez chwile nie podlegała żadnym wątpliwościom, a szkoda tylko tej głupiej bramki – 2:0 wyglądałoby ładniej.
To po oceniam, bo dziś to miłe zajęcie :).
Dobra postawa młodego Tobjasza. Przemek Kazimierczak ma konkurencję!
Obrona – Bochen bardzo dobry i w obronie i we wspomaganiu ataku. Karol i Donek pewnie, z wyjątkiem tej 90 minuty. Grzesio jak Bochen, dużo pracował, biegał do przodu i tez zaznaczał swoja obecność pod bramka rywali.
Rafał Kosiec dobrze w destrukcji. Ciął wszystko. Raz nawet strzelił, ale zbyt anemicznie. Piotrek chyba bardziej ruchliwy niż zwykle, wreszcie grał też do przodu. Pewny karny.
Manolo ruchliwy i aktywny, bez szczęścia w strzałach. Koncentracja! Zapas bardzo dobry, skrzydło wyraźnie mu lepiej pasuje niż obrona. Plus bramka. Olek, jak również Krystian też mi się podobali. Szkoda, że nie udało im się nic ustrzelić – należało się.
Zmiennicy. Zbyszek – technika i walka. Byłoby dobrze gdyby nie ta zmarnowana sytuacja. Takie okazje trzeba wykorzystywać, jeśli miał wątpliwość czy doskoczy, mógł przepuścić, za nim nabiegał na pusta bramkę jeszcze któryś z naszych. Mateusz – wielka ochota do gry, dziś miał więcej czasu żeby się pokazać i robił to dobrze. Daniel i Michał Stasz byli za krótko żeby ich oceniać.
Można jeszcze narzekać na spokojniejszą grę w II połowie, ale należy mieć na uwadze prowadzenie dwoma bramkami i przewagę jednego zawodnika. Nasi spokojnie rozgrywali, szukając zagrań efektowniejszych. Wyglądało to całkiem nieźle, ja bym nie narzekał. Jedyny zarzut to ten „sen” w samej końcówce.
Może gdyby ŁKS grał cały czas w komplecie to by tak różowo nie było, ale z drugiej strony w I połowie oni grali w 11, a i tak my panowaliśmy na boisku. Wydaje się, że przegrana w Białobrzegach wstrząsnęła drużyną. Igor Gołaszewski mówił też o twardszych rozmowach w szatni. Wyraźnie poskutkowały. I oby tak dalej.
Na konferencji trener gości przyznał, że Polonia zdecydowanie górowała dziś nad jego drużyną i zwycięstwo jest w pełni zasłużone. Nasz trener miał jeszcze kilka uwag do chłopaków. Jeszcze widział pewne mankamenty. Przede wszystkim brak skuteczności w II połowie, kiedy powinny paść kolejne bramki. Twardo powiedział, że musimy już do końca rundy zbierać punkty, bo drużyna nie chce tracić szansy na awans. Nieobecność Przemka tłumaczył decyzją trenera bramkarzy. Widząc przewagę dał pograć młodym. Marcin Kluska lekka kontuzja. Indywidualnie nie chciał nikogo wyróżniać, choć stwierdził, że Mateusz Tobjasz wypadł dobrze, a przy bramce nie miał żadnych szans.
4 listopada gramy awansem z Pogonia Grodzisk w domu, a następnie dwa wyjazdy – 7 do Otwocka i na koniec do Legii. Potem już zima. W tych meczach oczekujemy odrobienia strat do czuba tabeli.
Czy Pan Trickywoo ma coś z oczami czy z głową a może nie był na tym samym meczu co ja. Na naszą grę nie można patrzeć grają tragicznie. No i ten Marczak drewno do potęgi. Gdyby nie dwie fartowne bramki to nawet w dziesięciu by nas ograli. Chłopcy nie mają pomysłu na grę. A co do kamiennej to dobrze by było żeby chłopaki tak licznie odwiedzali stadion na każdym meczu a nie tylko jak czują dym.
Ale dziękuję ci Panie Trickywoo że w ogóle coś piszesz bo reszta ma chyba to w dupie z całym sztabem szkoleniowy na czele który na to patrzy. Mam nadzieję że się coś zmieni bo z taką grą to czeka na nas Bug Wyszków.
Raczej GKS Dąbrówka….. Lepiej nie bo jak się chłopaki napną to i wstydu nie oszczędzą…
odpowiem. Wzrok wspomagam okularami, ale raczej widzę ;). Co do głowy – pozostawiam to Waszej ocenie. Niestety miałem wątpliwą przyjemność oglądać ostatnio mecze z Energią i Pilicą i , uwierz mi, dzisiejszy mecz jawił się jako zdecydowanie odbiegający poziomem od tamtych wzwyż. Pochwały niemodne?
Moda nie moda.
Pierwsza bramka nie padła po dobrym podaniu, bo zostało ono przecięte, inna sprawa, ze obrona ŁKS tez jest III ligowa i tak się pogubili, ze nasz napastnik dostał ją prosto pod nogi odbita od obrońcy. Widac to na PTS.
O skuteczności w przypadku drugiej bramki tez nie ma co mówić.
Zespół – pewnie jak na III ligowa rzeczywistość – zasługuje na pierwsze 3-5 miejsca, ale skuteczność jest fatalna.
Przede wszystkim brak gry 2 napastnikami (np Pieczara i Obłuski) oraz brak kreatywnego, grającego do przodu rozgrywającego. To ze zespól był w stanie wymienić kilkadziesiąt podań, przeciwko osłabionemu, chowającemu się za gardą przeciwnikowi nie świadczy o kreatywnej grze.
Kosior jest fajny ale nie na środek.
Nasi opanowali do perfekcji grę w sześciu na swojej połowie boiska (czterech obrońców + dwaj defensywni pomocnicy). Na początku meczu ta szóstka jeszcze próbuje zagrać coś do przodu (a nie do tyłu i w poprzek boiska), ale po kilku z rządu niecelnych zagraniach, grają już tylko na alibi – ty do mnie, ja do ciebie, jak mawiał trener Kazimierz Górski.
Ten brak kreatywności w drużynie, która miała wciągnąć tę ligę nosem, jest po prostu porażający. Druga połowa meczu, rozegrana była tak bojaźliwie, że piłkarzom powinno być po prostu wstyd, a utrata gola w końcówce, z drużyną, która jest równie przereklamowana, jak nasza, grająca w 10-tkę, jest jedynie konsekwencją boiskowej bryndzy, jaką mieliśmy okazje oglądać.
Skoro trener i nadtrener z uporem forsują grę bez choćby jednego kreatywnego zawodnika w środku pola (Marczak, co by o nim nie mówić, jest obecnie jedynym, który jest w stanie zagrać celną prostopadła piłkę), to jedyną szansą na jakieś punkty może być nakazanie niechcącym (tym, posiadającym piłkę na swojej połowie przez 3/4 czasu posiadania piłki przez Polonię) gry do przodu „na ryzyku”.
Żaden mecz sam się nie wygra, bo nawet Pilica Białobrzegi może oddać jeden celny strzał na bramkę i zamienić go na gola. I jeszcze taka uwaga: jeśli niektórzy (większość?) piłkarzy boi się grać do przodu, żeby czegoś nie spieprzyć, to do drużyny z ambicjami się po prostu nie nadaje. Niech sobie gra w IV lidze, gdzie jego miejsce.
Amen,
dodałbym jeszcze, ze Ci, którzy ambitniej grający co by wyjść z IV ligi przyjadą już niedługo z Pogonią GM.