Dosyć długo zbierałem się żeby coś napisać o wczorajszym meczu. Miałem nadzieję, że po kolejnym wspaniałym układzie wyników spotkań naszych głównych rywali, uda nam się pokonać Lechię i objąć pozycję lidera. Niestety nie wyszło i nie bardzo wiedziałem, co w tej sytuacji napisać.
Zaczęło się dobrze, Naprawdę dobrze. Mimo, że było widać dobrą grę naszych rywali, to jednak pierwsze 30 minut mogło napawać optymizmem. Mecz był wyrównany, ale jednak zaznaczała się nasza przewaga. Doprowadziło to do zdobycia ładnej bramki w 16 minucie. Zbyszek Obłuski doskonale wypatrzył Mariusza Marczaka, a ten, będąc sam na sam z bramkarzem gości, zachował zimną krew i precyzyjnie strzelił obok bezradnego w tej sytuacji golkipera. Teraz liczyliśmy na kolejne gole, po to, aby uniknąć czegoś z ich strony. I wszystko wyglądało nieźle aż do 34 minuty. Wtedy to sędzia gwizdnął problematyczny faul przed naszym polem karnym, goście natychmiast wznowili – z dużo bliższej pozycji niż miejsce tego faulu, czym całkowicie zaskoczyli naszą nieustawioną obronę, lewe skrzydło, wrzutka i stało się – 1:1. Niestety goście poszli za ciosem, a nasza drużyna sprawiała wrażenie nieco oszołomionej utratą bramki. W 42 minucie wyrzut z autu, zbicie piersią piłki na skraj pola karnego i piękny, jakże precyzyjny strzał z woleja w samo okienko. Było 1:2.
W drugiej połowie niestety nasza gra się trochę rozlazła. Na pomeczowej konferencji trener Igor Gołaszewski stwierdził, że drużyna nie do końca zrealizowała założenia na tę część gry. Otóż przeciwnicy dysponują bardzo wysokim składem, ich linie defensywne to gracze o parametrach wzrostowych rzędu 190 cm. Założenie było takie, aby akcje prowadzone były skrzydłami i ofensywa opierała się na płaskich dośrodkowaniach do wchodzących napastników. Trener dostrzegł, że na skrzydłach jest więcej miejsca niż na zaryglowanym środku pola i stąd te zalecenia. Niestety ten plan nie został zrealizowany po myśli naszego sztabu szkoleniowego. Lechia grała swobodnie, dosyć pewnie kontrolując sytuację na boisku. Dokonane zmiany także nie wniosły radykalnej poprawy. Tymczasem mogliśmy jeszcze stracić trzeciego gola. W 70 minucie ich czołowy gracz, Jardel Muniz Cruz, dostał podanie analogiczne do tego jakim obsłużony został w pierwszej części gry Marczak. Szczęśliwie nieco zbyt długo zwlekał ze strzałem i Donatas Nakrošius zdążył z interwencją. Na pomeczowej konferencji trener gości sugerował, że mógł tam być faul i karny, ale specjalnie się przy tym nie upierał. Raczej miał pretensje do swojego zawodnika, co zaowocowało jego szybką zmianą. Na dokładkę nasz lider środka, Piotr Kosiorowski zarobił kolejną kartkę, co eliminuje go z udziału w kolejnym, jakże ważnym meczu, przeciwko Sokołowi na wyjeździe. To nie musiały być wszystkie nasze straty. Sędzia dosyć wyrozumiale obszedł się z Donkiem w 58 minucie, kiedy ten zmuszony był faulować wychodzącego na wolna pozycję napastnika Lechii. W sumie wszyscy jesteśmy zgodni, że Litwin mógł równie dobrze dostać za tę interwencje kartkę czerwoną.
I do końca meczu gra toczyła się z naszą pozorną przewagą, ale mądra gra formacji obronnych gości, przy naszej niezbyt imponującej ruchliwości w ataku spowodowały, że wynik już nie uległ zmianie.
Tym sposobem Lechia, ku ogromnemu zadowoleniu, lecz chyba także lekkiemu zaskoczeniu zwolenników gości, została samodzielnym liderem naszej grupy.
Sytuacja się nieco skomplikowała. Stracił punkty Sokół, ale za to zyskał Świt, znaleźliśmy się więc na 4 pozycji, której to lokaty wcale nie musimy utrzymać, bo dziś gra ŁKS i jeśli wygra, to też nas wyprzedzi. Straty są ciągle niewielkie, bo raptem 3 punkty do lidera, tyle, że z nim właśnie przegraliśmy. Różnice w czołówce są żadne, szanse ciągle ma także Ursus, tracący do nas dwa punkty. Jest więc ciekawie, tylko nie o takie atrakcje nam chodzi. Gdybyśmy dziś wygrali, to rywale musieliby się zastanawiać jak nas dogonić, a nie odwrotnie. Spytałem trenera, czy aby na naszej drużynie nie ciąży zbyt duża presja w meczach na własnym boisku, bo ostatnio więcej zdobywamy na wyjazdach. Jemu wydaje się, że nie, choć widać, że trochę się nad tym zaczął zastanawiać. Skomentował to także trener Lechii, mówiąc, że w tym sezonie nie ma w lidze tak zdecydowanego lidera jak Radomiak, drużyna, która po spadku z II ligi nikogo nie straciła, wręcz się wzmocniła, a wykorzystując swoje doświadczenie z gry w wyższej klasie szybko zapewniła sobie w zeszłym sezonie zdecydowana przewagę. Zdaniem Dariusza Rogulskiego, teraz mamy grupę drużyn, które mogą seriami wygrywać i seriami przegrywać, a sytuacja w tabeli zmienia się po każdej kolejce.
Dziś powstrzymam się od indywidualnych ocen, bo moje subiektywne, lecz dodam uczciwie, że wspierane głosami kolegów z innych mediów, opisy gry naszych graczy mogą wzbudzać niepotrzebne emocje. Stwierdzę jednak, że w przekroju całego meczu Lechia zasłużyła na wygraną. Jeśli miałbym kogoś z naszych wyróżnić, to Mariusza Marczaka, najaktywniejszego w ataku i strzelca bramki.
Czekamy na kolejne mecze. Ten z Sokołem jest trudny do oceny. W ubiegłym roku drużyna ta dostała od nas spore lanie, ale w tym roku wyglądają lepiej. Może zadziała prawo serii naszych gier wyjazdowych? Oby. Później przyjeżdża do nas Oskar, drużyna, która została przez nas ostatnio rozjechana w grze kontrolnej. Chciałbym aby w walce o punkty zwycięstwo, nawet w mniejszych rozmiarach, zostało powtórzone.
Dzień dobry,
Ciekawe jak zareaguje sztab trenerski ? W IIgiej połowie nie istnieliśmy. Chyba Igor musi iść na korepetycje (proponuję Darka Dzwigałę – Jego Dolcan prowadzi w I lidze i jest blisko). A może jednak zmiany w składzie? Paru kibiców klęło na tego czy innego piłkarza i coś w tym jest.