Blog piłkarski „Gramy bez bramkarza” publikuje listę dwunastu najlepszych transferów III ligi łódzko-mazowieckiej.
W zestawieniu odnaleźć możemy sporą grupę obecnych i byłych graczy „Czarnych Koszul”.
- Filip Kowalczyk (Świt Nowy Dwór Mazowiecki). Najmłodszy w całym zestawieniu. 19-latek, którego od dwóch lat wnikliwie obserwowała Legia Warszawa, a który jeszcze dwa tygodnie temu próbował swoich sił na testach w pierwszoligowym MKS-ie Kluczbork. Był jednym z najlepiej zapowiadających się młodych piłkarzy Polonii Warszawa, ale w poprzednim sezonie rozegrał tylko 5 spotkań w III lidze. Powód? Kontuzja i prawie pół roku spędzone bez piłki. Sportowo na pewno stracił, ale wydaje się, że Świt to idealne miejsce, by bez zbędnej presji mógł się odbudować.
- Michał Strzałkowski (Pogoń Grodzisk Mazowiecki). Jedyny nie-transfer w moim rankingu. Strzałkowski dołączył do Pogoni już rok temu, ale cały sezon spędził na leczeniu kontuzji. Teraz wraca w pełni sił (strzelał już gole w sparingach), by poprawić i tak sporą jakość grodziskiej ofensywy. Na miejscu trenera, grając jednym napastnikiem, miałbym spory ból głowy: Strzałkowski czy Tataj?
- Mariusz Marczak, Marcin Truszkowski i Zbigniew Obłuski (Polonia Warszawa). Każdy z nich był wiodącą postacią i gwarantem bramek w swoim poprzednim klubie. Byli przyzwyczajeni, że to właśnie wokół nich skupia się gra. O każdym z nich można napisać wiele, jednak przedtem należy zadać podstawowe pytanie: jak odnajdą się grając razem, kiedy będą musieli „dzielić się” wykorzystywaniem sytuacji z kolegami? Mieć w drużynie jednego bramkostrzelnego zawodnika to nie sztuka. Mieć trzech i odpowiednio wkomponować ich w zespół – jak najbardziej.
- Piotr Kosiorowski (Polonia Warszawa). Numer jeden wędruje do popularnego „Kosiora”. Nie dość, że przyszedł z I ligi, to jeszcze – w przeciwieństwie do Kuklisa czy Magdonia – grał tam regularnie. Formą imponował zwłaszcza w końcówce sezonu, gdy jego Pogoń Siedlce walczyła w barażach o utrzymanie na zapleczu Ekstraklasy. Jeśli uniknie większych wahań formy oraz, przede wszystkim, kontuzji, będzie murowanym materiałem na gwiazdę ligi.
Portal „Mazowiecka Piłka” zdradził, że przed sezonem Polonia negocjowała z Maciejem Tatajem, który ostatecznie wolał pozostać w Pogoni Grodzisk Mazowiecki.
Portal Weszło! „drze łacha” z Grzegorza Wędzyńskiego, który jest grającym trenerem Polonii Nowy Jork. Jest już grubo, ale to nadal nie zamyka sprawy. „Pamiętacie 2006 rok, w którym Grzegorz Piechna został królem strzelców ekstraklasy?”, pyta dalej Wędzyński. „Właśnie wtedy u jego boku w Koronie Kielce grał Jakub Grzegorzewski. Znakomity technicznie piłkarz, który ma 70 występów w ekstraklasie. I ja go mam!”
Bez wątpienia, komuś strop na głowę się zawalił – tylko jeszcze nie wiemy czy autorowi, czy samemu Wędzyńskiemu. Nie dociekając, kto tak bardzo rozstał się z rozumem, może rozjaśnijmy nieco sytuację.
Wędzyński, któremu obiektywnie zupełnie nie udało się w trenerce w Polsce, prowadzi zespół Polonii Nowy Jork. Ta amerykańska ekstraklasa to bynajmniej nie zawodowa MLS, tylko Cosmopolitan Soccer League. Na kilku poziomach rozgrywkowych można tam spotkać na przykład ekipy pokroju „Stal Mielec NY”, „FC Japan”, „FC Gwardia PLNY”, „NYC Albania”. I tylko abyśmy się dobrze zrozumieli – nie umniejszamy sukcesu, dobrze, że Polacy robią coś fajnego na obczyźnie, razem, skrzyknęli się w zgraną grupę i od lat to ciągną, jak widać z dobrymi efektami – ale znajmy skalę.
Jeśli zastanawiamy się jak bardzo w siłę rośnie MLS i czy to już poważna liga, czy dopiero za moment, jeśli mamy wątpliwości czy poważnymi rozgrywkami jest NASL, w której do niedawna grał Zahorski, to Cosmopolitan Soccer League jest w ogóle w jakiejś innej piłkarskiej rzeczywistości. Oczywiście, ma swoje tradycje, wyłania się w niej mistrzów od niepamiętnych czasów (przykładowi: Greek Americans AA, New York Pancyprian-Freedoms), ale to trochę jak porównywanie Ekstraklasy z miejską ligą futsalu.
Czy ktoś wie coś o transmisji jutrzejszego meczu w internecie?